wtorek, 8 kwietnia 2014

Australia - Londyn - Kraków

I kiedy tak sobie jadę autobusem z Londynu, a dom coraz bliżej, znów mam czas na przemyślenia.

Kiedy, i czy w ogóle, będzie możliwe dokończenie mojego spotkanie z Australią? Co jeszcze, oprócz Cairns i Townsville, powinnam była zobaczyć? Na pewno Park Narodowy Kakadu, a jeżeli tak, to i Darwin. Pytania się mnożą, odpowiedzi na nie teraz nie znajdę.  

Kiedy przed wyjazdem znajomi dowiadywali się, że jadę sama, nawet jeżeli tego nie mówili, widziałam w ich oczach dezaprobatę. Byłam co prawda skłonna zorganizować ten wyjazd z kimś, przeprowadziłam nawet kilka rozmów, ale albo termin nie ten, albo jakieś zobowiązania.

Przywołuję w myślach te chwile w trakcie podróży, gdy nie wszystko szło zgodnie z planem. A to uciekający autobus, a to konieczność przejścia dodatkowych paru kilometrów, a to standard hotelu znacznie odbiegający od tego, co wynikało z Internetu… W takich przypadkach wrodzone poczucie odpowiedzialności istotnie zatrułoby mi życie, no bo przecież naraziłam kogoś czy to na dodatkowy wysiłek, na niewygody, czy wreszcie na kolejny wydatek.

A ileż to razy sama się biłam z własnymi myślami, gdy trzeba było dokonać wyboru… A przecież jadąc z kimś, musiałabym uwzględnić również czyjeś zdanie.

Nie, luksus całkowitej niezależności decyzyjnej jest nie do przecenienia.   

Teraz, będąc bogatsza o ponad trzy miesiące doświadczeń, dokładnie sto pięć dni doświadczeń, wiem, że jeżeli uda mi się jeszcze gdzieś wyjechać, pojadę jednak sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz