W drodze
powrotnej wysiadam przed miastem, zaprasza do zwiedzenia jeszcze jeden
wodospad: Cam Ly. Tak, na tej samej rzece, na której jest Wodospad Słoniowy.
Ubolewam, ale wodospad, chociaż nie ma imponujących rozmiarów, lepiej wygląda,
niż pachnie. Chyba nazwa „ściek” byłaby bardziej adekwatna… Szkoda.
Czym prędzej
oddalam się od spienionych kaskad, ale jeszcze udaje mi się dowiedzieć, że
kościół katolicki Cam Ly to ten, którego dach widać za wodospadem. Został
wybudowany w latach pięćdziesiątych przez mniejszość narodową tego regionu, na
wzór ich domów. Wystrój jest mieszanką katolicyzmu i wierzeń grupy etnicznej
Tay Nguyen. Jestem już blisko, kluczę uliczkami, ale nie mogę trafić na tę
właściwą, prowadzącą do kościoła. Chłopak na motocyklu chce mi pomóc, wiezie
mnie i z tej strony, i z drugiej, w końcu podwozi mnie do bramy wejściowej do
parku z wodospadem. Chciał dobrze!
Odpuszczam,
wracam do miasta. Okrężną drogą, zwiedzając kościół Domaine De Marie znajdujący
się przy klasztorze szarytek. Rozeta na fasadzie to odniesienie do stylu
kościołów francuskich, dach nawiązuje do architektury wietnamskiej. Do roku
1975 w klasztorze mieszkało ponad pięćdziesiąt sióstr, prowadziły sierociniec i
przedszkole. Nie wiem, ile sióstr pracuje tutaj obecnie, ale wiem, że są bardzo
cenione. Cały obiekt jest do dyspozycji lokalnej społeczności – właśnie odbywa
się jakiś kiermasz odzieżowy.
Podobnie
lokalnej młodzieży służy inny z kościołów, salezjański, pod wezwaniem św. Jana
Bosko. Wychowankowie przygotowują przed kościołem szopkę. Boże Narodzenie
zbliża się wielkimi krokami.
Ale najbardziej
znanym i największym kościołem katolickim w Da Lat jest katedra p.w. św.
Mikołaja, wybudowana w latach 1931–1942. Podobnie jak kościół w Da Nang
nazywana jest „kogucim kościołem” i z tego samego powodu – kurka na kościelnej
wieży. W prezbiterium kościoła i w górnej części nawy okna przesłonięte są
witrażami figuralnymi przywiezionymi oczywiście z Francji. W dolnej części
tylko jeden witraż, z wyobrażeniem św. Stanisława Kostki. Kto ufundował?
Dlaczego właśnie ten polski święty?
Pod posadzką
kościoła kaplica i… chyba mogę powiedzieć: katakumby. Wnęki ścian wypełniono
półkami, na których spoczywają urny z prochami zmarłych. Podobnie jak w
niektórych buddyjskich kaplicach. Nic nie wskazuje na to, żeby urny były
przymocowane do półek, na których stoją. Właśnie skończyła się msza święta,
wiele osób przyniosło kwiaty. Układając je między urnami, w skupieniu, jednoczą
się ze swoimi zmarłymi.