poniedziałek, 6 czerwca 2016

Kostaryka. Gdzie turyści nieczęsto bywają…



Ostatnie dni w Kostaryce spędzam w miejscowości Alajuela. Tutaj znajduje się port lotniczy, z którego za kilka dni odlecę do kraju. A sama Alajuela, miasto wchodzące w skład aglomeracji stolicy, San Jose, to również doskonały punkt wypadowy do zwiedzania kilku miejsc w okolicy (np. na wulkan Poás:


Kolebką ludowego rzemiosła artystycznego Kostaryki jest Sarchí, jakkolwiek tradycja, która się tutaj rozwinęła, nie jest taka stara. Ma zaledwie nieco więcej niż sto lat. Był rok 1910, kiedy jeden z rolników, zainspirowany motywem mandali, postanowił namalować podobny wzór na kołach swojego wozu. Tego rodzaju wozy, dwukołowe, zwykle ciągnione przez woły, używane były od wieków.

Znaleźli się naśladowcy. Malowano już nie tylko koła, ale całe wozy, co więcej, poszczególne wioski wypracowały własne wzory. Dzisiaj charakterystyczne, fantastycznie kolorowe malunki pokrywają wszystko, co możliwe. Powstało szereg zakładów rzemieślniczych wytwarzających już nie tylko wozy, ale i meble oraz niezliczoną ilość gadżetów – teraz już głównie „pod turystę”. Na centralnym placu Sarchí pomnik – wóz wytworzony i pomalowany w najsławniejszym z zakładów rzemieślniczych miasta – Fabryce Wozów Eloya Alfaro. Ławki dokoła placu również ozdobiono barwnymi szlaczkami. I drogowskazy z nazwami ulic. I kosze na śmieci też. Nawet te w toalecie publicznej.





















Obecnie duża część warsztatów wytwarza nie tylko meble kolorowe, ale też takie bardziej tradycyjne, a pod względem liczby tych warsztatów/sklepów meblowych można Sarchí porównać z Kalwarią Zebrzydowską. Sporą ich część udostępniono zwiedzającym i naprawdę to niesłychana frajda móc obserwować, jak powstają realistyczne lub fantastyczne kwiaty, jak przysiadają na nich wielokolorowe papugi czy zielonopióre kwezale, jak niezliczone, identycznego kształtu, ale odmiennej barwy figury tworzą przyjemny dla oka fryz. 
No i nie można nie wspomnieć, że w Sarchí urodził się Ibo Bonilla (współczesny artysta Kostaryki).


Wracając z Sarchí, wysiadam na chwilę w miejscowości Grecia, uznanej kilka lat temu za najczystsze miasto Ameryki Łacińskiej. Czysto jest, ale bez przesady i nie to jest powód mojego tutaj pobytu. Ciekawostką wartą zatrzymania się jest kościół Nuestra Señora de las Mercedes. Ciekawostką, bo kościół został wzniesiony z blaszanych płyt (sprowadzony z Belgii w 1897 roku). 

I nie jest to jedyna budowla w Kostaryce tego typu. Również w San José jeden z budynków, mieszczący szkołę, w której uczy się około tysiąca uczniów, został skonstruowany z blachy (w 1892 roku). Nosi nazwę Metalowy Budynek i jest wskazywany jako jeden z najciekawszych budynków stolicy. Tego typu konstrukcje miały stanowić zabezpieczenie przed zniszczeniem w czasie trzęsień ziemi. 















Jeszcze jedna miejscowość w okolicy zasługuje na uwagę. To Zarcero. Centralny plac miasta pokrywają fantastyczne zielone rzeźby. Zielone, bo to rzeźby w krzewach, takich z jakich formuje się żywopłoty. Architekt krajobrazu, Evangelisto Blanco, od prawie pięćdziesięciu lat kształtuje roślinność zgodnie z tym, co podpowie mu fantazja. Żałuję, że nie mogę przejść się pod zielonymi baldachimami, że nie mogę usiąść w cieniu zielonego parasola i popatrzeć z bliska na zielone słonie. Tajemniczy ogród oglądam tylko z okien autobusu (jakkolwiek dłuższą chwilę stojącego – autobus, którym jadę z La Fortuna do Alajuela na przystanek właśnie w centrum Zarcero). Na powtórny tutaj przyjazd zabraknie mi czasu.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz