piątek, 16 marca 2018

Miasto tysiąca okien – Berat, Albania


Można by powiedzieć, że (jadąc z Tepeleny) trafiłam na bus turystyczny – oprócz mnie do Beratu zdąża jeszcze dwóch Irlandczyków i dwie Japonki. Miejscowi wsiadają i wysiadają, tylko my jedziemy do końca. Wysiadamy na dworcu autobusowym, jakieś cztery kilometry od centrum, chwilę  potem podjeżdża autobus miejski. Pan bileter pyta, gdzie chcemy wysiąść, chce nam wskazać właściwy przystanek. Ba, żebyśmy to wiedzieli… Moi współtowarzysze podróży nie mają rezerwacji, to w zasadzie jest im obojętne, gdzie wysiądą. Ja rezerwację mam, pokazuję ją, ale pan nie wie, gdzie jest ulica Santa Lucia. Zaprzestaje pobierania pieniędzy za przejazd i telefonuje dokądś. Po chwili daje mi do zrozumienia, że pokaże mi, gdzie wysiąść. No dobrze. Wysiadamy i tak wszyscy razem przed Meczetem Kawalerów. Oni – bo mają zamiar szukać taniego hotelu w dzielnicy Gorica, która rozciąga się na drugim brzegu rzeki, ja – bo autobus skręca, a ja mam iść prosto w kierunku najnowszej dzielnicy mieszkaniowej. Dobrze wybrałam hotel, ta część miasta rozłożyła się na płaskim terenie, części historyczne rozciągają się na wzgórzach. Zdecydowanie wolę nie wspinać się z bagażem po brukowanych kamieniami ulicach. podjeżdża autobus miejski. Pan bileter pyta, gdzie chcemy wysiąść, chce nam wskazać właściwy przystanek. Ba, żebyśmy to wiedzieli… Moi współtowarzysze podróży nie mają rezerwacji, to w zasadzie jest im obojętne, gdzie wysiądą. Ja rezerwację mam, pokazuję ją, ale pan nie wie, gdzie jest ulica Santa Lucia. Zaprzestaje pobierania pieniędzy za przejazd i telefonuje dokądś. Po chwili daje mi do zrozumienia, że pokaże mi, gdzie wysiąść. No dobrze. Wysiadamy i tak wszyscy razem przed Meczetem Kawalerów. Oni – bo mają zamiar szukać taniego hotelu w dzielnicy Gorica, która rozciąga się na drugim brzegu rzeki, ja – bo autobus skręca, a ja mam iść prosto w kierunku najnowszej dzielnicy mieszkaniowej. Dobrze wybrałam hotel, ta część miasta rozłożyła się na płaskim terenie, części historyczne rozciągają się na wzgórzach. Zdecydowanie wolę nie wspinać się z bagażem po brukowanych kamieniami ulicach.
 
Przez Berat, a właściwie przez jego poprzednie wcielenia, przewinęli się, tak jak w innych miastach Albanii, Ilirowie, Bizantyjczycy, Bułgarzy, Grecy i Turcy – żeby wymienić tylko tych, którzy najwyraźniej zaznaczyli swój wkład w historię miasta. Szczególny ślad zostawili Turcy, którzy przejęli miasto w 1417 roku, i nawet Skanderbegowi nie udało się nigdy odbić go z osmańskich łap. Przewrotny los sprawił, że właśnie z powodu tej osmańskiej spuścizny Berat został wpisany (wraz z Gjirokastrą) na listę UNESCO ze względu na szczególne walory architektoniczne, jako przykład doskonale zachowanego osmańskiego ośrodka miejskiego. 



Dzielnica Mangalem

To osmańskie dziedzictwo to trzy historyczne dzielnice: Gorica – na prawym brzegu rzeki Osum, Mangalem – na lewym brzegu i Kalaja – stare miasto w obrębie murów cytadeli na szczycie wzgórza. Na jego południowo-wschodnim zboczu rozłożyła się dzielnica Mangalem – wizytówka Beratu. Usadowione tarasowato białe domy z wysuniętymi nad ulicę piętrami, z dużymi oknami, zdobią każdy folder, każdą informację pisaną o mieście. To one nadały Beratowi nazwę: „miasto tysiąca okien”. Gorica to trochę mniejsza wersja Mangalem – też białe domy na zboczu wzgórza, też niezliczone okna uzasadniające miano nadane miastu.
















Od Goricy zaczynam zwiedzanie Beratu. Błądzę wąskimi uliczkami, przyglądam się z bliska domom stanowiącym o historycznej wartości miasta. Mury parterów zbudowane są głównie z kamienia, często taki mur jest pomalowany na biało. Ganki pierwszego piętra, może raczej wykusze, zaopatrzone w duże okna, zawieszone są nad ulicą. Ich elewacje są otynkowane i oczywiście pomalowane na biało. Takie rozwiązanie architektoniczne sprawia, że idąc niektórymi uliczkami, ma się wrażenie, że idzie się tunelem – bo uliczki są szersze na poziomie parterów aniżeli na poziomie pierwszego piętra. W niejednym miejscu dachy ganków prawie stykają się ze sobą. Niektóre domostwa znajdują się za wysokimi ogrodzeniami i tylko wtajemniczeni, na zaproszenie właścicieli, mogą wejść do środka przez ozdobne, zwykle drewniane bramy.
















 







Kiedy Berat został zajęty przez Turków, mieszkańcy Goricy pozostali chrześcijanami. Zachowały się dwie cerkwie. Jedna to cerkiew św. Tomasza, tuż za kładką dla pieszych rozciągniętą nad rzeką na wschodnim krańcu dzielnicy. Jest otwarta, można ją spokojnie odwiedzić. 

Druga świątynia, katedra św. Spirydona (XIII/XIV wiek), znajduje się w samym środku Goricy i mimo że tabliczka na bramie informuje o godzinach otwarcia, moje trzykrotne podejścia, żeby ją zwiedzić, i w czasie tego pierwszego spaceru, i następnego dnia, kończą się niepowodzeniem. 

 
















Opuszczam dzielnicę mostem po zachodniej stronie dzielnicy, mostem Gorica. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z XVII wieku. Był to most z dębowych belek wspartych na kamiennych podporach. W 1777 roku został zastąpiony mostem kamiennym, który jednak został zniszczony przez powódź w 1880 roku. Obecną postać siedmioarkadowego mostu o długości 127 metrów uzyskał w roku 1930. Zgodnie z legendą gdzieś tam w przyziemiu filarów drewnianego jeszcze mostu znajdowały się lochy, w których uwięziono i zamorzono na śmierć młodą dziewczynę. Cel był szczytny – miało to ułagodzić duchy odpowiedzialne za bezpieczeństwo i trwałość mostu. Jak widać, ofiara okazała się skuteczna, most służy ludziom już ponad trzysta lat. 

Inne posty o Albanii:

 


 













6 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie klimaty! Jest pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz - to znaczy, że nie tylko ja byłam pod urokiem tego kraju i jego zabytków.

      Usuń
  2. Świetne zdjęcia, rewelacja. Albania jest przepiękna, udało mi się ją zwiedzić stopem kilka lat temu :) Polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I coraz więcej Polaków ją odwiedza. To dobrze, bo rzeczywiście warto.

      Usuń
  3. Inny świat, chociaż w sumie nie tak bardzo daleko.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest daleko, chociaż z dojazdem kiepsko. Ja jechałam prawie tak długo jak do Azji - może w sezonie jest lepiej i łatwiej.

      Usuń