sobota, 22 września 2018

Za sprawą jednego człowieka – Atlántida, Urugwaj


Plaże, które widziałam w Montevideo, były małe, wąskie i zaniedbane. Mam nadzieję, że dalej od miasta zobaczę plaże i ładniejsze, i czystsze, chociaż nie dla plaż wybieram się do kurortu Atlántida, 45 kilometrów na wschód od stolicy. 

Miejscowość powstała w 1911 roku jako miejsce wypoczynku dla klasy średniej. W 1935 roku swój urlop spędził tutaj włoski milioner Natalio Micheilizzi (1899–1953), który w Buenos Aires był przedstawicielem, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, włoskiej firmy produkującej maszyny do pisania „Planeta”. Atlántida tak go zauroczyła, że postanowił zainwestować w ziemię tutaj właśnie. Na pierwszej zakupionej działce wybudował hotel „Planeta” w kształcie statku – jak przystało na fascynata wszystkiego, co z morzem związane. Hotel, wzniesiony i wykończony w ciągu zaledwie sześciu miesięcy 1939 roku, miał wszystkie nowoczesne jak na owe czasy udogodnienia: prywatne łazienki, ciepłą wodę i ogrzewanie. I widoki na bezkres oceanu. A właściwie na bezkres ujścia Río de la Plata!
 

Tymczasem Micheilizzi tak się rozsmakował w urokach Atlántidy, że wykupił większość działek. Zmęczony jednak swoją własną aktywnością postanowił wybudować dla siebie oazę spokoju, gdzie mógłby nie myśleć o inwestycjach, hotelach i kasynach. Jego uwagę zwróciło wzniesienie, raczej klif, nad szeroką plażą, na którym oczami wyobraźni ujrzał swój azyl. Do jego wybudowania zatrudnił miejscowego murarza samouka, który wzniósł budowlę, kierując się odręcznymi rysunkami inwestora.


I oto stoję przed tym stworzonym bez planów i pozwolenia schronieniem Micheilizziego. Stoję przed kamienną konstrukcją w kształcie głowy, no i kawałka szyi wraz z tułowiem, orła. Mimo tak trudnego materiału, jakim jest kamień, „to” rzeczywiście jest podobne do głowy orła – nie jakiegoś niezidentyfikowanego ptaka, ale właśnie orła! Taką też nazwę budowla nosi – El Águila. Odnowiona po okresie, kiedy była bliska całkowitego unicestwienia, jest teraz centrum kultury. Zamkniętym, zatem do wnętrza nie wejdę. Zobaczę jednak rozległą, czystą plażę i sprawdzę temperaturę wody. Oj, zimna. Dlatego niewiele osób zażywa kąpieli – tej dosłownej, w wodzie, i tej słonecznej też. Mimo że dla Urugwajczyków to sezon urlopowy – zaczyna się luty. 



O budowlach na kształt statku wybudowanych w innych miastach świata napisałam w poście: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2018/06/budowle-na-ksztat.html
  
W budowie Kościoła p.w. Chrystusa Robotnika i Matki Boskiej z Lourdes sławny milioner już nie uczestniczył. Kościół  został  zaprojektowany przez Eladio Dieste i wzniesiony w latach 1958–1960. Niestety wnętrza, ponoć z bardzo ciekawym wystrojem, nie mogę zobaczyć, kościół jest zamknięty. Sama bryła budowli, z surowych cegieł, nieotynkowana, o pofalowanych – w pionie – ścianach, zasługuje jednak na obejrzenie. 















„Słońce dla Atlántidy” (2014) to rzeźba powstała w hołdzie urugwajskiemu artyście Carlosowi Páez Vilaró. Autorem jest córka artysty, plastyczka Agó Páez Vilaró.
Inspiracją pomnika jest  Słońce Majowe – jeden z symboli narodowych Urugwaju i Argentyny. Nazwa nawiązuje do Rewolucji Majowej z 1810 roku (od 18 do 25 maja), która doprowadziła do uzyskania niepodległości przez kraje wchodzące w składa hiszpańskiego Wicekrólestwa La Platy. Sam wizerunek Słońca Majowego z kolei to wyobrażenie inkaskiego bóstwa solarnego Inti. Słońce Majowe, różniące się nieco formą graficzną, znajduje się na fladze Urugwaju i Argentyny.

Carlosowi Páez Vilaró oraz stworzonej przez niego Casapueblo (Dom-wioska) w Punta Ballenas, którą też odwiedziłam w czasie tej podróży, poświęcę jeden z przyszłych postów.

















4 komentarze:

  1. No i odnalazła się Atlantyda! A plaże bajeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się - i w kwestii Atlantydy (!) i w kwestii plaż. Szkoda tylko, że woda była bardzo zimna...

      Usuń
  2. znowu w podróży i kolejny raz dzielisz się widokami z tymi, którzy nigdy tam nie dotrą. Dobrze oglądać świat Twoimi oczami. Dzięki. Bryła kościoła bardzo ciekawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo żałowałam, że nie mogłam wejść do wnętrza...

      Usuń