czwartek, 26 września 2019

Pałac królewski w Złotym Mieście – Mandalaj, Mjanma



Mandalaj, drugie co do wielkości miasto Mjanmy, zostało założone zaledwie przed stu sześćdziesięcioma dwoma laty. W 1857 roku król Mindon (1853–1878) zdecydował o przeniesieniu tutaj swojego dworu z pobliskiej Amarapury. Pragnął w ten sposób spełnić prastarą przepowiednię o Złotym Mieście. Zaczął oczywiście od wybudowania sobie siedziby.

Pałac musiał być okazały – został zaprojektowany został ściśle według zasad geomacji, na planie idealnego kwadratu o boku dwóch kilometrów. Miał być symbolicznym odzwierciedleniem środka świata, legendarnej góry Meru. Otoczony był murami i fosą o szerokości sześćdziesięciu czterech metrów i głębokości czterech i pół metra. Mur był wzmocniony co sto sześćdziesiąt dziewięć metrów bastionami. Z każdej strony pałacowego założenia były trzy bramy, łącznie dwanaście, co odpowiadało dwunastu znakom zodiaku. Nie przy każdej bramie był most – mostów było tylko pięć.















Wewnątrz murów, belka po belce, deska po desce, składano przywiezione na grzbietach słoni elementy pałacu z Amarapury – wielkie to zaiste musiało być przedsięwzięcie. W samym sercu pałacowego założenia znajdowała się Sala Tronowa, zwana Lwią. Otoczona była zabudowaniami mieszczącymi oficjalne królewskie urzędy i prywatne apartamenty.

Wielkość i przepych nie pomogły. Mandalaj było miastem królewskim i stołecznym zaledwie dwadzieścia osiem lat, a w jego komnatach żyło tylko dwóch kolejnych, i ostatnich, królów. W 1885 miasto zostało zajęte przez Brytyjczyków. Tekowe drewno nie oparło się artyleryjskiemu ostrzałowi tychże w 1945 roku. Dzieła dopełniły bombowce aliantów. Pozostały mury i fosa. 















Rekonstrukcję pałacu rozpoczęto w 1989 roku. Betonowe ściany i dachy z ryflowanej blachy zastąpiły dziewiętnastowieczne tekowe konstrukcje. Zachowano układ budowli, taki jak za króla Mindona, i architekturę. Całość stanowi jednak jedynie cząstkę czterech kilometrów kwadratowych założenia pałacowego. Cały teren przez lata był, i nadal jest, w posiadaniu i zarządzie wojska. A skoro tak, to dostęp do niego dla zwykłych zjadaczy chleba, czyli podróżników i turystów, jest ograniczony. Mogą do pałacu wejść tylko jedną, wschodnią bramą. Tylko przed nią znajdują się kasy biletowe. 


Ja bilet już mam, bo w Mandalaj obowiązuje zakup jednego biletu uprawniającego do wejścia do wielu obiektów. Taki bilet nabyłam wczoraj, zwiedzając Złoty Pałac-Klasztor. Kupując go, zapytałam, czy teraz, mając już bilet, mogę wejść do pałacu królewskiego każdym wejściem. Mogę! Bardzo mnie to urządza, gdyż mój hotel znajduje się dokładnie po przeciwległej, zachodniej stronie murów. Uspokojona zatem przez panią sprzedającą mi wczoraj bilet idę do zachodniego wejścia. Niestety pani nie była dobrze poinformowana! Wojsko czuwa i stanowczo odmawia wpuszczenia mnie tą bramą. Czeka mnie czterokilometrowy spacer do bramy wschodniej plus jeszcze kilometr na dojście do centrum pałacowego czworoboku, do samego pałacu. Albo negocjacje cenowe z mototaksiarzem.


Widząc moją niezbyt zachwyconą minę, jeden z panów wojskowych każe mi czekać, po chwili podjeżdża motocyklem i… terenem zajętym przez wojsko jedziemy w kierunku bramy wschodniej. Teraz pan czeka, aż załatwię formalności biletowe – mimo że mam już bilet, pani kasjerka spisuje moje dane z paszportu – jestem bądź co bądź w obiekcie wojskowym. Teraz pan podwozi mnie do wrót pałacu. No… tak to ja mogę z wojskiem kolaborować!


Dziękuję panu i zagłębiam się w gąszcz bordowo-złotych budowli: Sala Tronowa, Sąd Najwyższy, Szklany Pałac, Królewska Mennica, Apartamenty Królowej, Łaźnia Królowej, Pawilon Herbaciany… Wielką Salę Audiencyjną wieńczy siedmiostopniowy pyatthat o bogatej ornamentyce. Najwięcej zwiedzających przed Lwim Tronem, najważniejszym z ośmiu tronów, jakie znajdowały się na terenie pałacu. Tron Lilii, Tron Jelenia, Tron Pawia, Tron Słonia… Liczne stolce królewskie nie uratowały monarchii.


 
Większość skromnego wyposażenia pałacowych pomieszczeń, włącznie z tronami, to repliki. Oryginały można oglądać w muzeach, najwięcej w brytyjskich. Naturalnej wielkości manekiny królów z małżonkami zasiadające na tych tronach mają wskrzesić przeszłość?

W jednym z budynków otwarto małe muzeum. Oryginalna stela fundacyjna miasta, królewska lektyka, stroje, jakie nosili funkcjonariusze królestwa.

Między rekonstrukcjami historycznych budynków straszy dwudziestoczterometrowa konstrukcja – wieża widokowa. Dałabym sobie rękę odciąć, że to współczesny potworek, ale dowiaduję się, że to jedna z tych trzech budowli, które przetrwały zawieruchy wojenne. Już pierwsi lokatorzy pałacu podziwiali stąd krajobrazy i zachody słońca, a nawet spektakle iluminacji miasta w czasie buddyjskich świąt. Nie, nie będę się zagłębiała, jak taka iluminacja wyglądała – co prawda oświetlenie elektryczne było już znane, ale dopiero zaczynano wykorzystywać je na szerszą skalę.

Nie spiesząc się, zdążam ku wyjściu. Już poza murami królewskiej siedziby jest wieża zegarowa, niewielka świątynia z relikwią zęba Buddy, prowizoryczne lapidarium, raczej szopa, z kamiennymi stelami czekającymi chyba na renowację. Spiżowe figury ostatnich członków rodziny królewskiej otaczają kamienny obelisk. Dookoła kiepsko zadbanego mauzoleum króla Mindona pasie się stado bydła.
Koniec królestwa.


 









piątek, 20 września 2019

„Przylądek Piaszczysty” – Punta Arenas, Chile



250 kilometrów na południowy wschód od Puerto Natales, na brzegu Cieśniny Magellana, leży Punta Arenas, dosłownie „Przylądek Piaszczysty”. Podobnie jak inne miasta południa, rozwinęło się dzięki owcom i Europejczykom. Z trzystu sztuk owiec sprowadzonych pod koniec XIX wieku z Falklandów powstały dwumilionowe stada. Rozwinęła się strefa wolnego handlu. Do portu zawijały kutry rybackie, statki okrążające przylądek Horn oraz statki z naukowcami badającymi Antarktykę.

Najbardziej znaczącymi postaciami w historii miasta byli Hiszpan Jóse Menéndez oraz Rosjanin Mauricio Braun. Najpierw ze sobą rywalizowali, potem związki małżeńskie w kolejnych pokoleniach zamieniły wzajemne animozje we współdziałanie. Rosły fortuny, które były inwestowane w pałace, kryształy, żyrandole i aksamity. I w przybytki wiecznego spoczynku – tutejszy pełen przepychu cmentarz pod względem artystycznym porównywany jest do cmentarza Recoleta w Buenos Aires. Czasy prosperity skończyły się wraz z otwarciem Kanału Panamskiego (1920).

Stadko odlanych z brązu owiec z poganiaczem na koniu, właściwie przed koniem, i psem pasterskim, przypomina genezę patagońskich fortun. Spiżowy Magellan na głównym placu skłania do powrotu myślami do czasu wielkich odkryć. Grupa Indian poniżej figury odkrywcy ma świadczyć o szacunku, jakim współcześni Argentyńczycy darzą rdzennych mieszkańców tych ziem, wybitych przez ich przodków. Podobne znaczenie ma pomnik i symboliczny grób nieznanego Indianina na cmentarzu – liczne tabliczki z podziękowaniami przymocowane do muru za figurą Indianina, rodzaj wotów, świadczą o wierze w jego świętość. 



Czasy Magellana przypomina replika żaglowca Nao Victoria w muzeum o takiej samej nazwie (Museo Nao Victoria) na peryferiach miasta, jednego z pięciu statków ekspedycji Magellana dookoła świata w latach 1519–1522. Jedynego, który z tego rejsu powrócił. Z 18 ludźmi na pokładzie – tylu pozostało z 270 członków ekspedycji rozpoczynających rejs trzy lata wcześniej.




W samym centrum można natomiast zobaczyć resztki niegdysiejszych fortun teraz w muzea zamienione. A jeżeli nie w muzea, to w instytucje użyteczności publicznej, które można oglądać tylko z zewnątrz. Warto jednak przejść się ulicami miasta niespiesznym krokiem, wyobrażając sobie, jak wyglądało miasto w czasie jego Złotego Wieku, na początku wieku XX. Wizyta w pałacu Sary Braun oraz Centrum Kulturalnym Braun-Menéndez daje pojęcie o przepychu, w jakim mieszkali najbogatsi i najbardziej szanowani obywatele Punta Arenas. A przy okazji można oglądnąć kilka kości Milodona[1] i pokryte kamieniem butelki pierwszych eksploratorów Antarktydy.

















Dobrze, że zaplanowałam sobie tutaj dwa dni odpoczynku. Odpocząć co prawda nie bardzo odpoczęłam, ale co zobaczyłam, to moje.


[1] Prehistoryczny leniwiec żyjący na terenie Ameryki Południowej, którego szczątki znaleziono w 1896 roku.









W muzeum Nao Victoria znajduje się też replika chilijskiego szkunera  Ancud, który w 1843 wpłynął w kierunku Cieśniny Magellana, aby przejąć ją w posiadanie przez Chile. Na statku znajdowały się 23 osoby, w tym dwie kobiety i dziecko. 21 września 1843 roku cała załoga wylądowała na brzegu i rozpoczęła budowę fortu Bulnes. Formalne objecie terytorium nad Cieśniną Magellana przez załogę statku Ankud zostało upamiętnione pomnikiem (z 2014 roku) na promenadzie w Punta Arenas.