niedziela, 25 września 2016

Mjanma. Pagan – Miażdżący Wrogów. Cz. II.


Zwiedzanie Pagan, a ściślej mówiąc zwiedzanie Nyaung U, wypada zacząć od pagody Shwezigon. Nie tylko dlatego, że jest najbliżej, właściwie jeszcze w granicach miasteczka, ale też dlatego, że to pierwsza pagoda, którą wzniósł – rękami podwładnych oczywiście – król Anawrahta, który niestety efektu swojej inicjatywy już nie zobaczył. Ukończona przez jego syna, króla Kyansitthara, pagoda przeznaczona była do przechowywania relikwii szczególnie ważnych. I była pierwszą pagodą wzniesioną dla wyznawców buddyzmu therawada. Pagoda została oddana do użytku już po śmierci Anawrahta, w 1102 roku, i uważana jest za prototyp wszystkich birmańskich stup powstałych po zakończeniu ziemskiego żywota króla.
















Nie zliczę wszystkich budowli składających się na świątynię, dobudowywanych i przebudowywanych przez wieki. Dominuje złoto – miejscami pewnie nawet to szczery kruszec, a nie złota farba – ożywiane bordowego koloru kolumnami i tej samej barwy metalowymi dachami. I na pagodzie, i na resztach murów, na ceglanych i biało tynkowanych pagodach strzegących tej głównej, czas wyrył swoje piętno. 

Długie galerie prowadzące do świątyni na pewno dziesięciu wieków sobie nie liczą, tym bardziej asortyment w nich zgromadzony to nie antyki, ale powiedzmy, że w tej kwestii jestem na etapie przyzwyczajania się. Do tego, żeby po takiej „galerii”, po świątyni handlu, chodzić na bosaka… chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Chociaż możliwość popatrzenia na pana ozdabiającego malunkami ogromny parasol to miły przerywnik zwiedzania.





















Tuż za świątynią Shwezigon znajduje się Jaskinia Króla Kyansitthara. Brama na dziedziniec jest otwarta, drzwi do budowli zabezpieczone zamkniętą kratą, więc wejść nie można. Dobrze, że można chociaż zaglądnąć do środka. Na tablicy, obok angielskiego cave (jaskinia), widnieje napis „Kyan Sitthar U Min”. U min znaczy „tunel”. Świątynia powstała w wyniku wydrążenia w skale chodników – częściowo pod, częściowo ponad powierzchnią ziemi. Ich ściany w XI, XII i XIII wieku zostały ozdobione malowidłami. Słabo już widocznymi, tym bardziej gdy nie można wejść do wnętrza i przyglądnąć się im z bliska. Wiem, że w tej okolicy są jeszcze inne groty, ale widok tej jednej daje mi już wyobrażenie o średniowiecznych świątyniach-jaskiniach. 

 
















Inną drogą, równoległą do prowadzącej do Starego Pagan, wracam do hotelu. Kilka galerii artystyczno-handlowych pokazuje, jak widzą ruiny Pagan mieszkający tutaj artyści. Niewielkie muzeum skamieniałego drewna szczyci się tym, że to jedyne takie muzeum na świecie, a mnie uświadamia, z jakiego jeszcze surowca może powstać niebanalna biżuteria. Jej przykłady, a także kawałki skamieniałego drewna można zobaczyć w muzealnych gablotach. Przed hotelem La Terrazza jest ogłoszenie, że pojutrze odbędzie się wernisaż malarstwa. O, fajnie, załapię się na artystyczne wydarzenie.

Pierwsze, skryte wśród drzew i krzewów, świątynie, które widzę, dają przedsmak tego, co czeka mnie jurto i pojutrze…

Część I artykułu o Pagan: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2016/09/mjanma-pagan-miazdzacy-wrogow-cz-i.html




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz