Sal – jedna z dziewięciu zamieszkanych Wysp Zielonego Przylądka. Zaledwie 30 kilometrów długości i 12 kilometrów szerokości. Krajobraz pustynny. Nic dziwnego – od brzegów Afryki dzieli ją zaledwie 450 kilometrów, od Sahary niewiele więcej.
Po odkryciu w 1460
roku została nazwana Llana (llana – płaski, równy) jednak przez ponad
trzy stulecia była słabo zaludniona. W 1720 roku na wyspie była zaledwie mała
wioska rybacka w miejscu obecnej Palmeiry. Dopiero odkrycie możliwości pozyskiwania
soli przyniosło rozwój osadnictwa i nazwę Sal (sal – sól).
Wszystko zaczęło się wraz
z przybyciem na wyspę, w 1792 roku portugalskiego biznesmena Manuela Antonio Martinsa (1772–1845)[1], który docenił potencjał jaki
posiada słona woda jeziora w kraterze wygasłego krateru wulkanu na wschodzie
wyspy.
Krater ma średnicę
około 1500 metrów. Jego krawędź sięga 39 metrów n.p.m. a najniższy punkt znacznie
poniżej poziomu morza. Według geologów woda w jeziorze pochodzi raczej z głębi
ziemi niż z bocznej infiltracji z oceanu.
W 1796 roku Martins założył
firmę zajmującą się odsalaniem wody w kraterze. Jezioro zostało podzielone na niecki
(solniska/saliny), co sprzyja łatwemu odparowaniu wody i gromadzeniu się
naturalnej soli. Miejsce to nazywa się Pedra de Lume.
Produkcja soli kwitła
przez ponad sto lat, podupadła po 1887 roku, kiedy główny jej odbiorca,
Brazylia, chcąc chronić własny przemysł solny wprowadziła wysokie podatki na
importowaną sól.
Produkcję soli
wznowili francuscy i portugalscy inwestorzy na początku XX wieku – była ona
kontynuowana, w dużo mniejszych już ilościach, do 1984 roku. Początkowo
transport soli poza brzegi krateru do portu na wybrzeżu, odbywał się z
wykorzystaniem zwierząt, głównie osłów. W 1921 roku zainstalowano kolejkę
linową o długości 1100 metrów. Już w początkach eksploatacji salin, 1804 roku, przebito
tunel w koronie krateru dla ułatwienia wejścia/wjazdu na teren salin.
Obecna produkcja
jest niewielka i nastawiona jest na uzyskanie surowca dla przemysłu kosmetycznego
i terapeutycznego (talasoterapia[2]).
Do Pedra de Lume
idę z Espargos, największej miejscowości na Sal. Robię sobie pięciokilometrowy
spacer, bo transportu publicznego nie ma a taksówkarze zgadzają się czekać tylko
dwie godziny. Przewiduję, że to mi raczej nie wystarczy a poza tym, nie co dzień
mam okazję wędrować oglądając tak księżycowe
krajobrazy jakie mi towarzyszą. Bo nawet współczesną, chybioną
inwestycję jakiego banku, tuż przed wioską o tej samej nazwie co krater i
saliny – Pedra de Luma –zaliczyłabym do tego rodzaju księżycowych widoków.
Zanim wejdę do
krateru skręcam nad morze, oglądam pozostałości z czasów prosperity zakładów – portu,
hali produkcyjnej, magazynów, domów robotniczych, zardzewiałe łodzie wyciągnięte
na brzeg i zdezelowaną stację kolejki. Wspinam się jeszcze na wysoki brzeg
morza do niewielkiej latarenki żeby popatrzeć z góry na całą okolicę. Widzę ścieżkę
prowadzącą do punktu widokowego na saliny, ale kusi też Cagarral, szczyt (aż
173 m n.p.m.!) wznoszący się między salinami a brzegiem morza (wraz z salinami krajobraz
chroniony). Tutaj, na jego zboczu, rozległy krater nie jest wypełniony wodą.
W końcu docieram
do miejsca, gdzie mogę z góry popatrzeć na solne pola we wnętrzu krateru. Zajmują one środek naturalnego jeziora, zewnętrzna
jego część nie jest dostosowana do odparowywania, najbliżej wejścia można zażywać
kąpieli. Szacuje się, że zasolenie wody jest tutaj 27 razy większe niż w morzu.
Niestety nie ma
szafek, w których można byłoby schować swoje rzeczy. A amatorów kąpieli sporo
(w tym duża grupa głośnych Włochów!). Rezygnuję z kąpieli, tym bardziej, że
cały teren jest dostępny do chodzenia. Już kilkadziesiąt metrów za miejscem przeznaczonym
do kąpieli cisza i spokój. Można do woli kontemplować surrealistyczne obrazy solnych
poletek – biel z domieszką bladego różu, ożywiona szarością. Tylko czasem słychać trzask łamiącej się skorupy
soli po której stąpam brodząc w solance (nie jest to zabronione), soli, która jeszcze
nie skamieniała. Podobno występują tutaj flamingi, którym takie środowisko
bardzo odpowiada, tych jednak nie widzę.
Usatysfakcjonowana
wracam, również na piechotę, ale nieco innymi ścieżkami do Espargos. To był
udany dzień – cały dzień a nie dwie godziny.
[1] W okresie 1834 – 1835 Manuel
António Martins był kolonialnym gubernatorem Republiki Zielonego Przylądka i
Gwinei Portugalskiej.
[2] Talasoterapia (gr. thalassa
– morze) – forma terapii, wykorzystująca morski klimat, morską wodę a także
inne substancje pochodzące z morza (błoto, muł, glony, piasek, wodorosty) jako czynnik terapeutyczny.
Więcej zdjęć: https://photos.app.goo.gl/3So4MR7ys6xvfvsk7