piątek, 30 października 2020

Byłam na Tai Shan. Chiny. Cz.I.

Góry. Majestatyczne, groźne, budzące podziw i szacunek. Tajemnicze. Mieszkania bogów skryte w chmurach przed wzrokiem zwykłych śmiertelników. Chmury przynoszą burze – tak bogowie wyrażają swój gniew. Czyż zatem można się dziwić, że od zarania dziejów góry były przedmiotem zainteresowania ludzi, a z czasem stawały się przedmiotem kultu? Były miejscami, gdzie ten kult w szczególny sposób okazywano, były miejscami świętymi. Święte góry są obecne chyba we wszystkich religiach i we wszystkich kulturach świata, żeby wspomnieć Olimp, Fudżi czy chociażby naszą Ślężę. Mają swoje święte góry również Chińczycy. Chińscy buddyści pielgrzymują do czterech świętych gór, taoiści – do pięciu. I żadna z nich nie jest wspólna.

Zgodnie z chińską mitologią porządek w ogarniętym chaosem wszechświecie zaprowadziła potężna istota, Pangu. Po jej śmierci głowa i kończyny zmieniły się w pięć gór, krew i łzy – w morza, rzeki i potoki, włosy przekształciły się w trawy, zioła i kwiaty wyrastające z gleby, która powstała z jego ciała. Jedno oko Pangu zmieniło się w słońce, drugie – w księżyc. Jego głos stał się piorunem, jego oddech – podmuchem wiatru.

Pięć gór, które powstały z głowy i kończyn Pangu, to pięć świętych gór taoizmu. Najważniejsza jest – co zrozumiałe – ta, która powstała z głowy stworzyciela świata. Ta góra to góra Tai – Tai Shan. Taoiści powinni przynajmniej raz w życiu odbyć pielgrzymkę na jej szczyt. Cesarze dawali swoim poddanym przykład, składając na szczycie Tai Shan monarsze ofiary i tym samym zyskując mandat, poparcie niebios. Tutaj polecali bogom swoje władanie i swoich poddanych. Tutaj błagali o powodzenie w czasach wojen czy kryzysów oraz modlili się o odwrócenie nieszczęść. Tutaj też dziękowali za przychylność losu. Niekoniecznie własną obecnością i własnymi rękami. 72 władców podjęło jednak trud wspinaczki. Tylko 5 na szczyt dotarło. Za to cesarz Qianlong (lata 1735–1796) dokonał tego aż 11 razy. Taoistką co prawda nie jestem, ale wejście na górę Tai nie może nie znaleźć się w programie mojej podróży po Chinach.

Najstarsze wejście na Tai Shan to tak zwany Szlak Centralny. Kiedyś ścieżka wydeptana stopami milionów pielgrzymów, teraz ponad siedmiokilometrowy trakt z siedmioma tysiącami betonowych stopni. Najwyższy szczyt – Jadeitowy Cesarz – wznosi się na wysokość 1545 metrów n.p.m. Różnica poziomów w stosunku do położenia Tai’an – 1400 metrów. Sporo…

Pierwszy stopień, drugi, kolejny… sto metrów zwykłej ścieżki. I znów schody, jakiś mostek, za nim świątynia. Z wznoszonych od wieków na zboczach Tai Shan pawilonów, warowni, mostów, zachowały się 22 świątynie, ruiny 97 innych budowli, 819 tablic, 1018 napisów naskalnych.


Napisy na skałach! Tutaj tylko trzy chińskie znaki, tam tekst zajmuje całą powierzchnię kamiennego bloku. Tak naprawdę to dla nich tutaj przybyłam. Największa biblioteka świata, biblioteka pod gołym niebem, muzeum kaligrafii. Nieważna nazwa – to dla nich tutaj przybyłam. Dla znaków chińskiej kaligrafii, rytych od trzech tysięcy lat historii tego miejsca na skalnych zboczach góry.

Ścieżka na szczyt ma teraz bardziej charakter szlaku turystycznego aniżeli pielgrzymkowego. Chociaż w świątyniach, do których wstępuję, sporo osób zatrzymuje się aby w ciszy oddać hołd swoim bogom – skłaniając głowę, paląc trociczki, wieszając modlitewne tabliczki czy wstążki. A i aby zrobić pamiątkowe zdjęcie.


Droga wznosi się, początkowo łagodnie. Starając się, aby nie zostać stratowaną przez tłum, identyfikuję obiekty wymieniane w przewodnikach: Pierwsza Brama Niebiańska (Pierwsze Wrota pod Niebiosami) wyznaczająca początek szlaku, Pałac Czerwonej Bramy, Klasztor Smoczego Źródła, Pawilon Dziesięciu Tysięcy Nieśmiertelnych, Grota Cyprysów, Wieża Nieba w Dzbanie… I nienazwane stanowisko charakterystycznych skał będących dla geologów zagadką. Skał przypominających popękany, zastygły w beczce asfalt, potem z tej beczki wydobyty. Na niektórych widnieją czerwone znaki chińskich napisów.




 

Niewiele brakowało, a minęłabym nieoznaczoną ścieżkę skręcającą do Skalnego Wąwozu Świętych Tekstów. Szkoda by było, bo to miejsce rzeczywiście unikalne i uważane za najcenniejszy eksponat tej galerii. Wąwozu mi co prawda nie przypomina, a jeżeli tak, to bardzo szeroki. Jego dno, powierzchnia litej skały, zostało pokryte dziesiątkami znaków chińskiej kaligrafii. Gdyby nie zabezpieczenie ogrodzeniem, już dawno zostałyby starte podeszwami butów odwiedzających – mimo że wobec braku oznaczenia ścieżki przybywają tutaj nieliczni.


Trzy godziny później zbliżam się do Pośredniej Bramy Niebiańskiej. Tuż obok znajduje się dolna stacja kolejki linowej. Przepraszam, dolna stacja Gondoli Podróży do Gwiazd. Niedługo potem jestem 600 metrów wyżej, u stóp Trzeciej Bramy Niebiańskiej. Drogą do Raju podążam na Szczyt Kontemplacji Słońca. Uff…

c.d.n.

 Zobacz też: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2020/10/zanim-wejde-na-tai-shan-taian-chiny.html










poniedziałek, 26 października 2020

Zanim wejdę na Tai Shan. Tai’an, Chiny

Aby wejść na Tai Shan, świętą górę taoistów,  zatrzymuję się w mieście Tai’an, w chińskiej prowincji Szantung. Przygotowując się do podróży, przeczytałam gdzieś, że Tai’an to niewielka osada. Może kiedyś. Dzisiaj to ponad sześciomilionowe miasto z szerokimi arteriami i nowoczesnym budownictwem. Tożsama ze starym miastem tej metropolii jest Dai Miao – świątynia góry Tai. To ostatni, a niekiedy początkowy przystanek pielgrzymów udających się na świętą górę. Tutaj odpoczywano i zbierano siły do wspinaczki, tutaj składano ofiary bogu góry Tai oraz innym bogom nieba i ziemi.

Dai Miao zajmuje obszar prawie 10 hektarów (405 na 237 metrów) otoczonych potężnymi murami. Tła świątyni, góry Tai, ku czci której została wzniesiona, dzisiaj nie zobaczę. Mgła, nisko zawieszone chmury, krople, a chwilami i strugi deszczu, skutecznie kryją bohaterkę mojej tutaj bytności. Ale nic to… Deszcz nie może mi przeszkodzić w kontemplowaniu śladów przeszłości.

Pierwsze zabudowania świątynne powstały w czasach dynastii Han (lata 206 p.n.e.–220 n.e.). Odnawiana i rozbudowywana przez lata i wieki świątynia osiągnęła szczyt doskonałości w czasach dynastii Tang (lata 618–907) i Song (lata 960–1279). Dzisiaj Dai Miao zaliczana jest do najznakomitszych zabytków chińskiej architektury – obok Zakazanego Miasta w Pekinie oraz konfucjańskiego zespołu w Qufu. Aż wierzyć się nie chce, że w latach 20. XX wieku królowały tutaj handel i biurokracja – kompleks został pozbawiony statusu świątyni.

Jednym z najstarszych jest pawilon Tiankuang – Świątynia Niebiańskiego Błogosławieństwa z 1008 roku. „Bóg góry Tai podróżuje” to tytuł fresku z roku 1009 na trzech ścianach tego pawilonu, o długości 62 i wysokości 3 metrów. Fresk jest już słabo widoczny mimo licznych renowacji, ale jego temat zasługuje na wzmiankę, przedstawia bowiem wyprawę boga góry Tai. Ot, taka inspekcja ziemskiego padołu i polowanie w niebiańskich i ziemskich lasach w jednym. Twarz Boga na freskach ma rysy cesarza Zhen Zonga (lata 997–1022), trzeciego cesarza dynastii Song. Nie bez powodu, bo to właśnie w czasach panowania tego cesarza, za jego przyczyną zresztą, nastąpił wzrost znaczenia taoizmu. Kiedy zatem zostały odkryte (rzekomo!) święte pisma wychwalające familię cesarza i osiągnięcia członków rodu, musiało to zostać uświetnione uroczystymi ceremoniami na górze Tai. Konsekwencją tych wydarzeń były wydane w latach 1013–1015 dekrety przyznające Tai Shan boskość równą cesarskiej. Inne źródła mówią o przebóstwieniu Jadeitowego Cesarza na boga góry Tai.


Każdy pawilon ma swoją historię, każdy zasługuje na uwagę, chociaż nie potrafię wyłapać niuansów różniących style architektury różnych epok. Szczytem perfekcji niegdysiejszych odlewników jest Brązowy Pawilon z 1672 roku z rzeźbami smoków, żurawi i feniksów oraz Żelazna Pagoda z 1565 roku. Kiedyś 13-poziomowa, po zniszczeniach w czasie wojny chińsko-japońskiej pozostały tylko 4 poziomy. 


Osobny rozdział to ponad trzysta kamiennych stel. Najstarszym zabytkiem, z 219 roku p.n.e., jest stela z inskrypcją wyrytą przez ministra dynastii Qin, upamiętniająca złożenie ofiary przez cesarza Qin Shi. Pierwotnie ustawiona była na Górze. 

I jeszcze cyprysy i miłorzęby sprzed wieków gęsto porastające dziedzińce między pawilonami. Pokrzywione, wręcz skamieniałe tworzą scenerie rodem z filmów fantasy. Pomniki. Natury i historii. Są i takie, które pamiętają czasy dynastii Han. Tym cenniejsze, że zasadził je sam cesarz Wu (lata 141–87 p.n.e.). Jeden z cyprysów, nazwany kiedyś „Pagodą Tang”, obumarł w 1951 roku. Ktoś zasadził młodego cyprysika między poczerniałymi kikutami rozłupanego pnia zmarłego drzewa. Gdy drzewko się przyjęło, podrosło, ktoś inny rozwinął istniejącą nazwę: „Pagoda Tang obejmuje swoje dziecko”. Nie wszystko przemija?

Prawdziwa niespodzianka czeka mnie jeszcze na koniec wizyty w Dai Miao, w pawilonach wydzielonych jako Muzeum Geologiczne Geoparku Góry Tai. Nie przypominam sobie, żebym była kiedyś w muzeum tak doskonale przygotowującym do czekającej mnie w kolejnym dniu eskapady. Dowiaduję się, że obok znaczenia religijno-kulturowego góra Tai to niezwykle interesujący twór geologiczny. Naukowcy nadal toczą spory nad genezą niektórych formacji. Geologia to nie moja domena i niewiele mi mówią nazwy w napisach. Bardziej przemawiają do mnie kolekcja skał i fotografie obrazujące najciekawsze przykłady tworów geologicznych. Prawdę powiedziawszy, jest mi obojętne, czy to skała metamorficzna, czy osadowa, czy to amfibolit, gnejs czy łupek (w której to klasie przekazano mi podstawową wiedzę na ten temat?!), co nie zmienia faktu, że jestem pod urokiem ich barw, kształtów i pęknięć. Rysunku żyłek na chropowatej czy gładkiej powierzchni skalnego bloku. I plansze, i eksponowane okazy pokazują, jak wygląda to, co w przewodniku jest tylko słowem. I co jutro zobaczę w naturalnej scenerii.


Czy ja byłam już w jakimś geoparku? Czy byłam w miejscu ciekawym geologicznie a równocześnie cennym z punktu widzenia historycznego, archeologicznego lub kulturowego? Może wystawa dotycząca innych geoparków na świecie pomoże mi odpowiedzieć na to pytanie – z zainteresowaniem studiuję podpisy pod kolejnymi fotografiami. Uwagę moją przykuwa zdjęcie mostu wyraźnie odbijającego się w wodzie tworząc zarys koła. I dopiero moment później dostrzegam flagę Polski i Niemiec oraz podpis „Muskau Arch Geopark – Germany, Poland”.

 


No proszę, aż do Chin musiałam przyjechać, żeby dowiedzieć się, że jednym z najcenniejszych geoparków na świecie jest polsko-niemiecki Park Krajobrazowy Łuk Mużakowa!

Wciągam na listę miejsc do odwiedzenia.

Dzień chyli się ku końcowi, za chwilę bramy świątyni zatrzasną 23 wieki historii. Jeszcze tylko krótka przechadzka po szczycie murów, jeszcze ostatni rzut oka – z góry – na dachy świątynnych pawilonów, na las stel, częściowo skrytych pod koronami pradawnych cyprysów i miłorzębów. Przejaśnia się. Jutro i ja – nieważne, czy w słońcu, czy w deszczu – pójdę śladami pątników, którzy od trzech tysięcy lat pokonują schody wiodące na szczyt góry. Pójdę śladami cesarzy, śladami Konfucjusza, ale i Mao Zedonga.