poniedziałek, 26 października 2020

Zanim wejdę na Tai Shan. Tai’an, Chiny

Aby wejść na Tai Shan, świętą górę taoistów,  zatrzymuję się w mieście Tai’an, w chińskiej prowincji Szantung. Przygotowując się do podróży, przeczytałam gdzieś, że Tai’an to niewielka osada. Może kiedyś. Dzisiaj to ponad sześciomilionowe miasto z szerokimi arteriami i nowoczesnym budownictwem. Tożsama ze starym miastem tej metropolii jest Dai Miao – świątynia góry Tai. To ostatni, a niekiedy początkowy przystanek pielgrzymów udających się na świętą górę. Tutaj odpoczywano i zbierano siły do wspinaczki, tutaj składano ofiary bogu góry Tai oraz innym bogom nieba i ziemi.

Dai Miao zajmuje obszar prawie 10 hektarów (405 na 237 metrów) otoczonych potężnymi murami. Tła świątyni, góry Tai, ku czci której została wzniesiona, dzisiaj nie zobaczę. Mgła, nisko zawieszone chmury, krople, a chwilami i strugi deszczu, skutecznie kryją bohaterkę mojej tutaj bytności. Ale nic to… Deszcz nie może mi przeszkodzić w kontemplowaniu śladów przeszłości.

Pierwsze zabudowania świątynne powstały w czasach dynastii Han (lata 206 p.n.e.–220 n.e.). Odnawiana i rozbudowywana przez lata i wieki świątynia osiągnęła szczyt doskonałości w czasach dynastii Tang (lata 618–907) i Song (lata 960–1279). Dzisiaj Dai Miao zaliczana jest do najznakomitszych zabytków chińskiej architektury – obok Zakazanego Miasta w Pekinie oraz konfucjańskiego zespołu w Qufu. Aż wierzyć się nie chce, że w latach 20. XX wieku królowały tutaj handel i biurokracja – kompleks został pozbawiony statusu świątyni.

Jednym z najstarszych jest pawilon Tiankuang – Świątynia Niebiańskiego Błogosławieństwa z 1008 roku. „Bóg góry Tai podróżuje” to tytuł fresku z roku 1009 na trzech ścianach tego pawilonu, o długości 62 i wysokości 3 metrów. Fresk jest już słabo widoczny mimo licznych renowacji, ale jego temat zasługuje na wzmiankę, przedstawia bowiem wyprawę boga góry Tai. Ot, taka inspekcja ziemskiego padołu i polowanie w niebiańskich i ziemskich lasach w jednym. Twarz Boga na freskach ma rysy cesarza Zhen Zonga (lata 997–1022), trzeciego cesarza dynastii Song. Nie bez powodu, bo to właśnie w czasach panowania tego cesarza, za jego przyczyną zresztą, nastąpił wzrost znaczenia taoizmu. Kiedy zatem zostały odkryte (rzekomo!) święte pisma wychwalające familię cesarza i osiągnięcia członków rodu, musiało to zostać uświetnione uroczystymi ceremoniami na górze Tai. Konsekwencją tych wydarzeń były wydane w latach 1013–1015 dekrety przyznające Tai Shan boskość równą cesarskiej. Inne źródła mówią o przebóstwieniu Jadeitowego Cesarza na boga góry Tai.


Każdy pawilon ma swoją historię, każdy zasługuje na uwagę, chociaż nie potrafię wyłapać niuansów różniących style architektury różnych epok. Szczytem perfekcji niegdysiejszych odlewników jest Brązowy Pawilon z 1672 roku z rzeźbami smoków, żurawi i feniksów oraz Żelazna Pagoda z 1565 roku. Kiedyś 13-poziomowa, po zniszczeniach w czasie wojny chińsko-japońskiej pozostały tylko 4 poziomy. 


Osobny rozdział to ponad trzysta kamiennych stel. Najstarszym zabytkiem, z 219 roku p.n.e., jest stela z inskrypcją wyrytą przez ministra dynastii Qin, upamiętniająca złożenie ofiary przez cesarza Qin Shi. Pierwotnie ustawiona była na Górze. 

I jeszcze cyprysy i miłorzęby sprzed wieków gęsto porastające dziedzińce między pawilonami. Pokrzywione, wręcz skamieniałe tworzą scenerie rodem z filmów fantasy. Pomniki. Natury i historii. Są i takie, które pamiętają czasy dynastii Han. Tym cenniejsze, że zasadził je sam cesarz Wu (lata 141–87 p.n.e.). Jeden z cyprysów, nazwany kiedyś „Pagodą Tang”, obumarł w 1951 roku. Ktoś zasadził młodego cyprysika między poczerniałymi kikutami rozłupanego pnia zmarłego drzewa. Gdy drzewko się przyjęło, podrosło, ktoś inny rozwinął istniejącą nazwę: „Pagoda Tang obejmuje swoje dziecko”. Nie wszystko przemija?

Prawdziwa niespodzianka czeka mnie jeszcze na koniec wizyty w Dai Miao, w pawilonach wydzielonych jako Muzeum Geologiczne Geoparku Góry Tai. Nie przypominam sobie, żebym była kiedyś w muzeum tak doskonale przygotowującym do czekającej mnie w kolejnym dniu eskapady. Dowiaduję się, że obok znaczenia religijno-kulturowego góra Tai to niezwykle interesujący twór geologiczny. Naukowcy nadal toczą spory nad genezą niektórych formacji. Geologia to nie moja domena i niewiele mi mówią nazwy w napisach. Bardziej przemawiają do mnie kolekcja skał i fotografie obrazujące najciekawsze przykłady tworów geologicznych. Prawdę powiedziawszy, jest mi obojętne, czy to skała metamorficzna, czy osadowa, czy to amfibolit, gnejs czy łupek (w której to klasie przekazano mi podstawową wiedzę na ten temat?!), co nie zmienia faktu, że jestem pod urokiem ich barw, kształtów i pęknięć. Rysunku żyłek na chropowatej czy gładkiej powierzchni skalnego bloku. I plansze, i eksponowane okazy pokazują, jak wygląda to, co w przewodniku jest tylko słowem. I co jutro zobaczę w naturalnej scenerii.


Czy ja byłam już w jakimś geoparku? Czy byłam w miejscu ciekawym geologicznie a równocześnie cennym z punktu widzenia historycznego, archeologicznego lub kulturowego? Może wystawa dotycząca innych geoparków na świecie pomoże mi odpowiedzieć na to pytanie – z zainteresowaniem studiuję podpisy pod kolejnymi fotografiami. Uwagę moją przykuwa zdjęcie mostu wyraźnie odbijającego się w wodzie tworząc zarys koła. I dopiero moment później dostrzegam flagę Polski i Niemiec oraz podpis „Muskau Arch Geopark – Germany, Poland”.

 


No proszę, aż do Chin musiałam przyjechać, żeby dowiedzieć się, że jednym z najcenniejszych geoparków na świecie jest polsko-niemiecki Park Krajobrazowy Łuk Mużakowa!

Wciągam na listę miejsc do odwiedzenia.

Dzień chyli się ku końcowi, za chwilę bramy świątyni zatrzasną 23 wieki historii. Jeszcze tylko krótka przechadzka po szczycie murów, jeszcze ostatni rzut oka – z góry – na dachy świątynnych pawilonów, na las stel, częściowo skrytych pod koronami pradawnych cyprysów i miłorzębów. Przejaśnia się. Jutro i ja – nieważne, czy w słońcu, czy w deszczu – pójdę śladami pątników, którzy od trzech tysięcy lat pokonują schody wiodące na szczyt góry. Pójdę śladami cesarzy, śladami Konfucjusza, ale i Mao Zedonga. 














7 komentarzy:

  1. Świetna wyprawa. Pewnie nigdy tam nie dotrę ale do Parku Krajobrazowego Łuk Mużakowa może tak.
    Od Ciebie dowiedziałam się o tym niezwykle ciekawym miejscu, o jedynej na Ziemi morenie czołowej widocznej z kosmosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, rzeczywiście to jedne z moich ulubionych miejsc, wśród tych, w których byłam – zarówno Tai Shan jak i Łuk Mużakowa. O jednym i drugim będzie jeszcze kilka postów. Zapraszam.
      Poza tym, jak mówi przysłowie: nigdy nie mów „nigdy”.

      Usuń
  2. Mój wcześniejszy komentarz się nie opublikował

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od jakiegoś czasu – wobec traktowania, przez niektóre osoby/firmy blogów jako miejsce rozsyłania spamu – zatwierdzam komentarze. Dlatego są publikowane z pewnym opóźnieniem. Na poprzedni komentarz odpowiadam wyżej.

      Usuń
    2. Po raz pierwszy otrzymałam mailem wiadomość, o odpowiedzi na komentarz. Ja również z wielu powodów zatwierdzam komentarze.

      Usuń
  3. Zwiedzasz tak niesamowite miejsca i tak pięknie je opisujesz, że niezwykle przyjemnie się z Tobą podróżuje. Drzewa rzeczywiście z jakiejś krainy fantasy. Kamienie też! Czekam zatem na pielgrzymkę!!!
    A Łuk Mużakowa też mam w planach, bo już wiele o nim słyszałam i czytałam. Ostatecznie z jakiejś przyczyny znalazł się na Liście UNESCO!
    Ps. Może sześciomilionowa miejscowość to niewielka osada według chińskich standardów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo – i za tak miłą opinię, i za towarzyszenie mi w moich podróżach.
      No właśnie – sześć milionów może różnie wyglądać z różnej perspektywy!

      Usuń