wtorek, 26 września 2017

Być w Chinach i nie spotkać się z Konfucjuszem? Qufu, Chiny



O zmiennych losach[1] najznamienitszego obywatela Qufu, Konfucjusza, myślę, przekraczając kolejne bramy Kong Miao, czyli Świątyni Konfucjusza. Najpierw, jakiś rok po śmierci Mistrza, powstał w tym miejscu jedynie skromny pawilon pamięci. W ciągu wieków rozrósł się w olbrzymi kompleks składający się z blisko stu budynków wokół dziewięciu dziedzińców usytuowanych na osi o długości 650 metrów. Najwięcej budowli powstało w czasach dynastii Ming i Qing.

Każda z betonowych bram prowadzących do świątyni ma swoją nazwę, na każdej widnieją chińskie znaki jakiejś sentencji. Ten napis został wykonany przez cesarza Qianlonga, tamten rozwija myśl Menciusza (lata 371–ok. 289 p.n.e.; filozof chiński, interpretator nauk Mistrza Konga) o Konfucjuszu.
A ten na Bramie Wielkiej Harmonii i Żywotności wyraża wieczną trwałość myśli mędrca, które krążą we wszechświecie, podtrzymując jego wieczny ruch! Cztery mityczne stworzenia przy bramie bocznej mają zapobiec wtargnięciu na święte miejsce złych duchów.

Kolejne maksymy, fragmenty poezji, informacje o historii tego miejsca zostały wyryte na ponad tysiącu stel ustawionych na świątynnych dziedzińcach, tworząc jeden z największych w Chinach zbiór kamiennej biblioteki. Stele spoczywają w specjalnych pawilonach lub wprost pod gołym niebem, wiele wspartych jest na żółwiu – również kamiennym – przypominając, jaką atencją darzą Chińczycy to zwierzę będące symbolem długowieczności. Niektóre napisy wzbudzają żywe dyskusje – tych oczywiście, którzy znają chińską kaligrafię.















Cały teren pokryty jest kilkusetletnimi sosnami i jałowcami, które czas, wiatr, deszcze i burze poskręcały, tworząc magiczne – zda się – rzeźby, i które niewątpliwie mają wpływ na szczególny nastrój, któremu poddają się chyba wszyscy zwiedzający. No, może z wyjątkiem młodzieży, którą przywieziono tutaj właśnie dzisiaj, aby pokazać im dziedzictwo najznamienitszego obywatela miasta. Do pokrewieństwa z nim przyznaje się zresztą jedna piąta mieszkańców Qufu.


Każdy świątynny pawilon ma swoją historię, każdy jest ważny. Ten upamiętnia miejsce, w którym Konfucjusz lubił nauczać, siedząc pod drzewem morelowym. W tamtym zgromadzono kilkadziesiąt kamiennych tablic z roku 1592 (będących zresztą kopiami starszych tablic, które przepadły) z wyrzeźbionymi scenami z życia Konfucjusza. Ponieważ ryty są już słabo widoczne, obok każdej tablicy jest rysunek z objaśnieniem. Może kiedyś zostaną przetłumaczone…




Najważniejszy i największy, znajdujący się w centrum całego kompleksu, to pawilon Dacheng (w obecnej postaci z roku 1724) – Sala Wielkich Osiągnięć lub Sala Wielkiej Doskonałości. Wysoki na 25 metrów, spoczywa na dwustopniowym tarasie otoczonym białą, kamienną balustradą. Wsparty na 28 kolumnach podwójny dach pokryty jest szkliwioną dachówką w kolorze złotym/żółtym zarezerwowanym dla cesarzy, co podkreśla rangę filozofa i szacunek, jaki mu okazywano. Kiedy świątynię odwiedził cesarz Qianlong (lata 1735–1796), dziesięć frontowych kolumn było przesłoniętych czerwonym jedwabiem. Dlaczego? Bo wijące się na nich kamienne smoki uważane są za rzeźbę tak doskonałą, że cesarz mógłby się poczuć zawstydzony (a może raczej zazdrosny i upokorzony, a tym samym zagniewany?), że w Zakazanym Mieście nie ma dzieła tej miary. Czego oczy nie widzą, sercu nie szkoda…

Dacheng służył i nadal służy jako miejsce odbywania ceremonii w dzień urodzin mędrca oraz na początek pór roku, podczas których odbywają się rytualne tańce oraz składane są ofiary dla uczczenia pamięci Konfucjusza.


Cesarz Qin Shi – ten od Terakotowej Armii – Konfucjusza nie lubił i prześladował krzewicieli jego poglądów. W obawie, aby pisma zawierające jego nauki nie zostały zniszczone, potomkowie Konfucjusza z dziewiątego pokolenia zamurowali je w ścianie starej siedziby rodowej. Zostały odkryte i wydobyte z ukrycia dopiero w 154 roku p.n.e., 56 lat po śmierci nieprzychylnego naukom Konfucjusza cesarza. Dzisiaj fragment tego muru, zwany Ścianą Lu, wraz z tablicą z okresu Mingów upamiętniającą tę historię, można oglądać na terenie świątyni. Tuż obok Studni Konfucjusza, z której Mistrz zwykł był pić „świętą wodę”. „Świętą” ze względu na swoją przejrzystość i czystość. Ja na temat tejże przejrzystości i czystości wypowiadać się nie mogę, bo kamienną cembrowinę pokrywa krata, a lustro wody jest gdzieś tam, w głębi.


[1] Zmienne losy życia Konfucjusza nie są przedmiotem tego postu. Temat ten został bardziej rozwinięty w Emerytce w Chinach. 




























wtorek, 19 września 2017

Artystyczne migawki z Daegu. Korea Południowa


Zaledwie kilka przecznic od centrum Daegu ciągnie się ulica Kulturalna (Bongsan Cultural Street) – bo przecież skoro są ulice „dla ciała”, to musi być i ulica „dla ducha” – galerie, pracownie artystów, centra kultury… 


Kengo Kito, japoński artysta młodego pokolenia, mieszkający w Berlinie, znalazł sposób, jak wykorzystać chustki na głowę, które noszone były przez nasze babcie i mamy a które zalegają półki naszych szaf. W galerii WOOSON prezentowana jest jego instalacja – powietrze unosi wielobarwną mozaikę pozszywanych chust. Odbicie ruchomej palety barw i form w lustrach zwielokrotnia wrażenia – kolory zawsze na mnie pozytywnie wpływały. Zmęczenie opada, mogę iść dalej. 


Bangcheon Market, kolejny z historycznych targów, też został zmieniony w przestrzeń poświęconą sztuce. Tym, co przyciągnęło tutaj nie tylko mnie, jest uliczka, której dekoracja poświęcona jest przedwcześnie zmarłemu idolowi Koreańczyków. Co prawda nic nie wiem o koreańskiej popkulturze, zatem moja ciekawość jest czysto socjologiczna, a jeżeli o stronę artystyczną chodzi, to interesują mnie bardziej sztuki wizualne niż muzyczno-akustyczne.




Kim Gwang-seok (1964–1996), muzyk i piosenkarz, będąc u szczytu sławy, popełnił samobójstwo. W 2010 roku właśnie w Daegu, gdzie spędził najwcześniejsze lata swojego życia, ponad dwudziestu artystów wypełniło uliczkę na skraju targu Bangcheon muralami i pomnikami upamiętniającymi jego życie i twórczość. 

Nie znam muzycznego dorobku artysty, ale patrząc, ile osób błądzi uliczką, robi zdjęcia pomnikom i z pomnikami, portretom i z portretami, rozumiem, że jego pamięć jest ciągle żywa – chociaż od śmierci idola minęło już prawie dwadzieścia lat. 








Jak tu nie zrobić sobie zdjęcia na tak artystycznej ławce...

środa, 13 września 2017

Pudong – wizytówka Szanghaju



Zaledwie kilka stacji metra dzieli mnie od serca Pudongu, dzielnicy biznesowej, której zamglony wizerunek oglądałam kilka dni temu z Bundu. Dzisiaj pogoda jest doskonała, tylko chyba większość mieszkańców miasta postanowiła spędzić tę niedzielę właśnie tutaj. Mam spore problemy z wyjściem z metra, a kiedy wreszcie mi się to udaje, wcale nie mniejsze tłumy otaczają mnie na ulicy i na… nie wiem, jak to nazwać. Na centralnym i największym chyba w tej dzielnicy skrzyżowaniu poprowadzono nadziemne rondo dla pieszych, platformy odbiegają również w boczne ulice. Może takie hordy przybywają tutaj codziennie, a te pomosty mają je trochę rozładować? W tym miejscu po raz pierwszy nie mam wątpliwości, że jestem w najludniejszym państwie świata. 



Rozwój Pudongu jako centrum biznesu zaczął się w latach 90. XX wieku. Dzielnica uzyskała wtedy status specjalnej strefy ekonomicznej. Z tamtego okresu pochodzi wieża telewizyjna Perła Orientu (1994). 468 metrów wysokości plasuje ją na piątym miejscu na świecie wśród wież telewizyjnych.

Z biegiem lat przybywało wieżowców, każdy jest „naj” pod jakimś względem. Trzy z nich, stojące bardzo blisko siebie, to wizytówka Szanghaju i manifestacja ekonomicznej oraz biznesowej potęgi już nie tylko Szanghaju, ale i całych Chin.

Inspiracją dla najstarszego z nich, Jin Mao Tower (1998), jest żelazna pagoda w Kaifeng, mieście w prowincji Hean. Rozwiązania konstrukcyjne nawiązują do przynoszącej szczęście i będącej symbolem doskonałości cyfry osiem – 88 pięter, 16 segmentów, a każdy z nich o jedną ósmą krótszy od poprzedniego. I jeszcze ośmiokątny rdzeń, 8 kolumn, 8 kratownic… 

Szanghaj World Financial Center (2008) powszechnie nazywany jest otwieraczem do butelek, a to za sprawą prostokątnego otworu w zwieńczeniu wieżowca. Miał być okrągły na wzór księżycowych drzwi, typowego elementu chińskich ogrodów. Zbyt wielu jednak kojarzyło takie rozwiązanie z flagą Japonii. Już w trakcie budowy zmieniono projekt.

W roku 2015 oddano do użytku drugi co do wielkości – po Burdż Chalifa w Dubaju – budynek świata. To Szanghaj Tower – 632 metry wysokości. Podobnie jak w poprzednich wieżowcach, mieszczą się tutaj hotele, biura i ekskluzywne kluby. W każdym z nich znajduje się platforma widokowa, ale wolę nawet nie myśleć, jak się tam dostać. 

Inny punkt widzenia
 
 
Nie chcąc zostać stratowaną, nadkładam drogi, aby dojść do stacji metra innej linii niż ta, którą przyjechałam. Już kilkadziesiąt metrów dalej jest spokojnie i cicho, niemal bezludnie. Mijam jakiś park, mijam nie tak może sławne budynki, ale o równie ciekawej architekturze. Idę uliczkami o zabudowie z połowy ubiegłego wieku zagubionymi w cieniu drapaczy chmur.