sobota, 10 października 2020

Sri Lanka. Pierwsza stolica – Anuradhapura


Pierwsza stolica Sri Lanki, Anuradhapura (UNESCO), powstała wokół drzewa figowca pagodowego (Ficus religiosa) wyhodowanego ze szczepu przywiezionego przez Sanghamittę[1] z Indii. A nie byle jaki to był szczep. To szlachetny pęd z drzewa rosnącego w Bodh Gaja (obecnie miejscowość w indyjskim stanie Bihar), pod którym Budda Siakjamuni osiągnął oświecenie. Wyraz bodhi w sanskrycie oznacza właśnie oświecenie. Szczepki tego drzewa gorliwi wyznawcy, pielgrzymując do Bodh Gaja, zabierali ze sobą, a wyhodowane z nich figowce otaczali kultem. Gdy nie było możliwości uzyskania pędu tego jedynego drzewa, hodowano nowe rośliny z drzew już wcześniej wyrosłych ze szczepu drzewa pierwotnego. I nie ma chyba świątyni buddyjskiej, w której nie byłoby świętego drzewa Bo, mniej lub bardziej spokrewnionego z tym pierwszym, z czasów Buddy. Jako symbol Buddy i Oświecenia, i ochrony, i pokoju, i możliwości tkwiących w każdym człowieku, otaczane są kapliczkami, figurami buddów i bodhisattwów, wieszane są na ich gałęziach flagi modlitewne, a przed nimi palone kadzidełka.


Zwiedzanie Anuradhapury zaczynam od serca tego najstarszego miasta Sri Lanki, od Sri Maha Bodhi, świątyni świętego drzewa wyhodowanego ze szczepu figowca, pod którym medytował Budda. Badania potwierdzają, że jest to jedno z najstarszych na świecie drzew, liczące ponad 2000 lat. Co więcej, przez cały ten okres, niezależnie od losów kraju, miasta, nawet w czasach wojen czy okresów okupacji, drzewo to było i jest „zaopiekowane” oraz posiada ciągłą „dokumentację” swojego istnienia. Nieprzerwanie od dwudziestu kilku wieków są ludzie otaczający je troską, pielęgnujący je i pielgrzymujący do niego. Wiem, jak wygląda figowiec pagodowy, widziałam go niejednokrotnie, odwiedzając buddyjskie świątynie w różnych krajach, ale targa mną ciekawość, jak wygląda to właśnie drzewo.

Hm… wiele nie zobaczę. Święte Bo jest tutaj otoczone wysokim murem. Schody prowadzą na platformę, którą można obejść to ogrodzenie, zatrzymując się w kapliczkach skierowanych na cztery strony świata, aby złożyć w ofierze kwiaty lotosu, poświęcić chwilę na modlitwę, medytację. Mur został jeszcze podwyższony szerokim pasem materiału – flagą buddyjską opasującą koronę drzew. Widać tylko najwyższe konary i mniejsze gałązki.


Ja pomedytuję odpoczywając w cieniu innego już drzewa i pijąc herbatę – bardzo gorącą i bardzo słodką – którą częstują mnisi. Mimo panującej temperatury znacznie przewyższającej 30 stopni i mimo że na co dzień herbaty nie słodzę, ten niezwykły eliksir stawia mnie na nogi i czyni gotową na spotkanie z pozostałymi reliktami najstarszego ośrodka miejskiego Sri Lanki.


A niemały to ośrodek, chociaż danych dotyczących powierzchni nie znalazłam, może dlatego, że ciągle prowadzone są prace archeologiczne zwiększające jego obszar. Zastanawiałam się nad wypożyczeniem roweru, ale… po pierwsze musiałabym nabić kilka kilometrów, jadąc ze współczesnej Anuradhapury do tej antycznej, po drugie poszczególne obiekty dwóch głównych grup (Mahavihara wraz z otoczeniem i Abhayagiri Monastery) nie są zbyt oddalone od siebie, a w każdej z nich znajduje się co najmniej kilka miejsc wartych zobaczenia i uwiecznienia na karcie aparatu. Skończyłoby się to na zsiadaniu i wsiadaniu na rower co 500–1000 metrów. Nie są to zawrotne odległości i w takiej sytuacji wolę podjechać do głównego wejścia tuk-tukiem i potem chodząc powoli, napawać wzrok widokiem nie tylko tych najczęściej wymienianych w przewodnikach obiektów, lecz także tych „pomiędzy”, o których przewodniki milczą.

Przyjęcie buddyzmu przez króla Dewampiję Tissę sprawiło, że cała architektura i sztuka, z jednej strony inspirowana kultem religijnym, równocześnie została temu kultowi podporządkowana. Kolejni władcy, w okresie ponad tysiąca lat, wznosili nie tylko wspaniałe pałace otoczone ogrodami, ale przede wszystkim świątynie, manifestując w ten sposób swoją pobożność. Powstało największe w starożytnym świecie monastyczne państwo, którego liczbę mieszkańców szacuje się nawet na dwa miliony, z największymi na owe czasy pomnikami religijnymi. Całe przedsięwzięcie, wymagające zaangażowania setek tysięcy robotników i artystów, jest porównywane z budową piramid egipskich.

Historia jednak kołem się toczy – zmieniali się władcy, zdarzały się zamachy, zabójstwa, wygnania i powroty na tron, najazdy wrogów i sojusze, czasem wymuszone. Miasto nie podniosło się nigdy po najeździe indyjskiego władcy z dynastii Ćolów w 993 roku. I mimo wyzwolenia spod tego zwierzchnictwa i przywrócenia władzy Syngalezów, Anuradhapura nigdy już nie odzyskała dawnej świetności, a w 1073 roku stolica syngaleskiego państwa została przeniesiona do Polonnaruwy.

Zapomniana przez ludzi Anuradhapura dostała się we władanie natury. Została odkryta ponownie przez angielską ekspedycję w 1821 roku, a badania archeologiczne podjęto dopiero w latach 1884–1886.

I aż trudno uwierzyć, że ruiny otaczające Sri Maha Bodhi, świątynię odwiedzaną nieprzerwanie od ponad dwóch tysięcy lat, tak długo pozostawały nieodkryte.



[1] Sanghamitta – siostra Mahindy, pierwszego misjonarza buddyzmu na wyspie, o którym więcej w poście: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2020/01/gdyby-nie-mahinda-mihintale-sri-lanka.html

Zobacz też: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2020/01/kantaka-cetija-i-antyczny-szpital.html







7 komentarzy:

  1. To miałaś ogromną przyjemność podziwiać najstarsze drzewo świata. Robi wrażenie! Piękne jest to zjednoczenie z naturą i dbanie o nią, by tyle przetrwało.
    A nawiasem mówiąc, czy i jak zapamiętujesz te egzotyczne nazwy, bo ja mam problem nawet z ich odczytaniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj chochlik mi trochę pomieszał (już poprawiłam w tekście) – jedno z najstarszych, a najstarsze z udokumentowaną historią. To co mnie najbardziej w tym miejscu zdziwiło, to fakt, że mimo, iż przez tyle wieków, cały czas, było miejscem kultu, okolice – starożytna metropolia – której najbliższe obiekty były odległe o kilkaset metrów, została zapomniana, zarosła, i dopiero w XIX wieku została ponownie odkryta.
      Co do nazw, to rzeczywiście przed podróżą staram się te najważniejsze zapamiętać (a najpierw nauczyć, bo czasami rzeczywiście bardzo dziwnie brzmią). A jak już wrócę, to różnie bywa – czasem pamiętam, czasem pamięć zawodzi i trzeba skorzystać ze ściągi – tutaj nowe technologie nam pomagają.

      Usuń
    2. Dla mnie nieważne czy najstarsze, czy jedno z najstarszych skoro ma dwa tysiące lat! To dbanie o nie i jego kult są fascynujące.
      I cieszę się, że Twoja pamięć dobrze działa, bo moja by tych nazw nie spamiętała. Masz rację, dobrze, że jest blog i internet jako przypominajka:)
      Dzięki za wyjaśnienia:)))

      Usuń
  2. Dzięki Twojemu wpisowi mogłam udać się w daleką podróż. W Sri Lance nie byłam, ale brak mi tych dalekoazjatyckich klimatów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje mieć nadzieję, że jeszcze przyjdą takie czasy, że będziemy mogli wyruszyć tam gdzieś...

      Usuń
  3. Jesteśmy kilka dni po zwiedzaniu Anurarhapura. Miejsce zachwyca i zadziwia. A gdy gdy porównać z tym co u nas w owym czasie budowano... Tekst Pani czyta się z przyjemnością. A że nie znalazłem miejsca na stronie żeby zalajkowac, to lajkuję tutaj :) I pozdrawiam. Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, cieszę się, że post się podobał. Tak, podróże skłaniają do porównań, ja też czasem umieszczam na osi czasu co gdzieś tam i co w tym czasie u nas.
      Rzeczywiście nie ma opcji lajkowania postów na blogu - "wyręczyłam się" facebookowym fanpage'em ale i tak pozmieniali, że przydzielili mi tyko funkcję "obserwuj". Podobno można to zmienić, ale nie mam czasu się tym zajmować.
      Ale dziękuję za zalajkowanie w tekście komentarza. Pozdrawiam!

      Usuń