Koreańskie miasto Gyeongju, między VII a X
wiekiem stolica państwa Silla, to niezliczone groby/kurhany niegdysiejszych
władców, to sławne świątynie Bulguksa i Seokguram, to relikty historycznych
zabudowań. Ale i tak „nie widział Gyeongju ten, kto nie wspiął się na szczyt
Namsan”…
Wreszcie się
doczekałam, wypogodziło się. Ukoronowaniem mojego spotkania z Gyeongju ma być
góra Namsan, „góra, w której odbija się tysiąc lat historii królestwa Silla”.
Czekałam na to spotkanie, bo przecież „nie widział Gyeongju ten, kto nie wspiął
się na szczyt Namsan”.
Miał to być
zresztą jeden z pierwszych punktów programu mojego pobytu w tym mieście, ale
załamanie pogody powodowało codzienne zmiany planów – nie chciałam wędrować
mokrymi szlakami parku narodowego. Wszystko wskazuje, że moja cierpliwość
zostanie nagrodzona, dzisiaj ma nie padać.
Namsan to nie
tyle szczyt, ile niezbyt rozległy (mniej więcej 10 na 8 kilometrów) masyw
górski rozciągający się w południowej części Gyeongju. Szczyty w tym masywie są
dwa główne – Geumo-bong wznosi się na wysokość 468 metrów nad poziom
morza, Gowi-bong na 494
metry – i kilka pomniejszych. Pomiędzy nimi doliczono
się blisko czterdziestu dolinek i grzbietów. Na terenie masywu odkryto:
trzynaście grobów królewskich, sto pięćdziesiąt świątyń, sto trzydzieści
wyobrażeń Buddy – posągów lub płaskorzeźb na skałach, sto kamiennych pagód,
dwadzieścia dwie kamienne latarnie i ślady po czterech górskich fortecach. Tyle
mówią statystyki, różniące się zresztą w różnych materiałach, ale zawsze z
zastrzeżeniem, że i tak dokładnie nie wiadomo, ile jeszcze śladów przeszłości
skrywają górskie zakamarki.
Wybieram
najpopularniejszy szlak na Geumo-bong, zaczynający się po stronie zachodniej masywu, tuż koło zespołu trzech królewskich grobów. Idę drewnianym pomostem pod
baldachimem z sosnowych igieł i ścieżką, która wije się wśród grobów
współczesnego cmentarza – niewielkie kopczyki pokryte trawą wskazują, że
tradycja grobów-kurhanów jest ciągle żywa, tyle że na mniejszą skalę.
Ścieżka ma wiele
odnóg, a każda warta jest skręcenia i odkrycia kolejnej świątyni, w której
toczy się codzienne życie, czy pamiętającej czasy pierwszych królów dynastii
Silla figury Buddy, przed którą grupa pielgrzymów pali kadzidełka i zanosi
modły.
Przekraczam górskie strumienie, wspinam się kamienną ścieżką na skalną
półkę, z której mogę popatrzeć z góry na Gyeongju, na pola ryżowe wokół miasta
i na to, jak ludzie ratują największą skalną płaskorzeźbę, wizerunek Buddy
siedzącego.
Geumo-bong
osiągam po prawie pięciu godzinach. Pokonałam może trochę ponad trzy kilometry,
rekordu prędkości zatem nie osiągnęłam, ale też nie to było moim celem. „Świat
Buddów wyrzeźbionych w skałach” wymaga czegoś więcej niż tylko „przejścia”
ścieżką traktowaną jako jeden ze szlaków parku narodowego – te pięć godzin to
niezbędne minimum, jakie mogłam temu „światu Buddów” poświęcić.
Czas wracać,
schodzę wschodnią stroną masywu. U jego podnóża w 1977 roku oddano do użytku
Tongiljeon – Pałac Zjednoczenia, tego zjednoczenia sprzed trzynastu wieków
oczywiście, zjednoczenia pod berłem dynastii Silla trzech królestw istniejących
w pierwszym tysiącleciu naszej ery na Półwyspie Koreańskim. A ponieważ za
twórców tego zjednoczenia uważa się trzy wymienione już wcześnie postacie:
króla Munmu, jego ojca króla Muyeola i generała Kim Yu-sina, im zadedykowano to
miejsce. W głównym pawilonie trzy wielkie portrety, przed wejściem trzy pomniki
– kamienne stele wsparte na kamiennych żółwiach. Różnią się tylko inskrypcjami.
Krużganki dokoła głównego pawilonu skrywają galerię siedemnastu historycznych obrazów ilustrujących proces jednoczenia trzech królestw. Co ciekawe, pałac wybudowano na miejscu, który służył do trenowania żołnierzy – nie fizycznego, ale raczej mentalnego – mającego przygotować ich do bezwzględności i nieustępliwości w czasie starć z nieprzyjacielem!
Byłam na górze
Namasan, byłam w Gyeongju… Mogę wracać do Seulu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz