sobota, 10 października 2015

Gyeongju – koreański Kraków


Chyba każde miasto lub inne turystyczne miejsce w Korei ma przypisany slogan. Ten przypisany jednemu z najczęściej odwiedzanych przez przybyszy z innych stron świata miastu – Piękne Gyeongju – bardzo mi się nie podoba. „Piękne!” Jak można taki truizm przypisywać tak niebanalnemu miejscu! Koreańskiemu Krakowowi!

Dlaczego Gyeongju nazywane jest koreańskim Krakowem? Bo to i niegdysiejsza stolica, i kopce/groby, i lista UNESCO… I klimat… Oczywiście nie warunki pogodowe mam na myśli, pisząc to słowo!

Gyeongju było stolicą prawie tysiąc lat: od 57 roku przed naszą erą do 927 naszej ery, a zatem w czasach, gdy na terenie dzisiejszej Polski szumiały bory i lasy. Na terenie Półwyspu Koreańskiego istniały wtedy trzy królestwa: Silla, Goguryeo i Baekje – Gyeongju było siedzibą królów dynastii Silla. W drugiej połowie VII wieku naszej ery król Munmu (661–681) podbił sąsiadujące królestwa – Goguryeo i Baekje – tworząc jedno państwo. Gyeongju pozostało jego stolicą. Dynastia Silla była jedną z najdłużej panujących na świecie – 992 lata. Kiedy władcy kolejnej dynastii, Goryeo, w roku 927 przenieśli stolicę na północ, Gyeongju podupadło, było grabione i plądrowane przez Mongołów i Japończyków. Ekonomiczne i kulturalne odrodzenie nadeszło dopiero na początku XX wieku.

Podjęto gigantyczne prace archeologiczne i restauratorskie, ciągle odkrywane relikty pozwalają rzucić nowe światło na życie i obyczaje panujące przed wiekami. Zaczynam i ja „odkrywanie” Gyeongju.

Ikoną miasta jest najstarsze w Azji obserwatorium astronomiczne Cheomseongdae. Niewielka, prawdę powiedziawszy niepozorna budowla z kamiennych bloków, o kształcie przypominającym butelkę (5,17 metra średnicy u podstawy, 9,4 metra wysokości), powstała zgodnie z szacunkami naukowców, w przybliżeniu, w latach 632–647. Dwanaście kamieni bazy to odniesienie do miesięcy, trzydzieści warstw to symbol liczby dni w miesiącu – ogółem do budowy wykorzystano trzysta sześćdziesiąt sześć kamiennych bloków – skojarzenie z liczbą dni w roku nie jest przypadkowe (nie wnikając w tym miejscu w szczegóły dotyczące lat zwykłych i przestępnych oraz liczby dni w poszczególnych miesiącach).




Obserwatorium inspiruje – widzę, że sylwetkę obserwatorium wykorzystali twórcy ulicznych latarń. Po raz pierwszy zwróciłam na nie uwagę na ulicy Bonghwang-ro, ot, takiej naszej Floriańskiej – jeżeli chodzi o tradycję, bo charakter uliczka ma zupełnie inny. Przede wszystkim jest wąska, a zabudowa… chciałam napisać – co najwyżej jednopiętrowa, ale niestety tu i ówdzie widzę wystające ponad dachami wiekowych domów całkiem współczesne „plomby”. Szkoda!




Trafiłam tutaj przypadkowo – przewodniki i foldery jakoś zapomniały, żeby o niej wspomnieć. Biorąc uliczkę za deptak, spokojnie idę jej środkiem, ale samochody bardzo szybko wyprowadzają mnie z błędu. Wchodzę na chodnik, oglądam historyczne zdjęcia wkomponowane w konstrukcje latarń o sylwetce Cheomseongdae, podziwiam figurki zwierząt i ludzi, które są replikami tych, jakie znajdowano w kopcach-grobowcach.
 
 

No właśnie, kopce! Kopce w Gyeongju to typowe kurhany, w których znalazły wieczny spoczynek doczesne szczątki królów dynastii Silla i ich rodzin. W odróżnieniu na przykład od piramid egipskich czy grobowców cesarzy wietnamskich w okolicy Hue te grobowce nigdy nie były wznoszone przed śmiercią „lokatora”.
















W samym centrum miasta znajduje się Tumuli Park (tumuli lub tumulus to używany w językach zachodnioeuropejskich odpowiednik wyrazu „kurhan”). Tutaj kurhanów jest dwadzieścia trzy i aż wierzyć się nie chce, że jeszcze w drugiej połowie XX wieku teren ten był gęsto zabudowany! W 1970 roku budynki wyburzono, odrestaurowano mogiły. W 1973 roku zbadano grób Cheonmachong (13 metrów wysokości, 47 metrów średnicy) będący miejscem pochówku króla żyjącego w VI lub VII wieku. Znaleziono w nim ponad dwanaście tysięcy artefaktów. Wiele z nich, głównie elementy siodeł, zdobione były wizerunkami białych koni w pozach, jak gdyby unosiły się ponad ziemią, i do tego faktu odnosi się nazwa, która dosłownie znaczy „Grób Niebiańskiego Konia”. Cheonmachong to jedyny grób, do którego wnętrza można wejść. I zobaczyć replikę miejsca, w którym spoczywało ciało zmarłego przed wiekami króla oraz niewielką część znalezionych w kurhanie przedmiotów. Najcenniejszy – złota korona – przechowywany jest w Muzeum Narodowym w Gyeongju.














  

Nigdzie nie znalazłam informacji, ile grobów/kurhanów znajduje się w Gyeongju i w okolicy, ale są wszędzie i ciągle odkrywane są nowe – imponująca spuścizna dynastii Silla.Są pokaźnych rozmiarów i niewielkie. Najczęściej w postaci zaokrąglonych kopców, ale spotykam też takie ze ściętym czubkiem. Czasem dwa kopce połączone są u podstawy i tylko ich górna część wskazuje, że to dwa groby. Niekiedy ich podstawa stapia się z otoczeniem, innym razem otacza ja wieniec rzeźbionych steli lub zadbanych krzewów.


W jednych miejscach są to całe zespoły – trzy, cztery kopce lub dwa tuziny – jak w przypadku Tumuli Park, w innych widać samotny kopczyk wciśnięty pomiędzy obiekty współczesnej infrastruktury. Wszystkie są pielęgnowane – nie bez trudności. Właśnie widzę jak odbywa się strzyżenie trawy. Trzech mężczyzn za pomocą lin podtrzymuje kosiarkę, aby nie stoczyła się w dół.

Wokół jednych kopców tłumy i rejwach, inne pogrążone w ciszy i zadumie. Przed niektórymi kamienne ołtarze. Inne otoczone świątyniami – jak w przypadku Kompleksu Pięciu Tumuli.


2 komentarze:

  1. Super foty, miejsce na pewno też :) nigdy nie byłam tam, ale może jeszcze nic straconego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emerytka w podróży23 października 2015 19:57

      Jestem pewna, że nic straconego... bo przecież "chcieć to móc".

      Usuń