Do Tajlandii trafiam w szczególnym czasie.
Za kilka dni bowiem, 5 grudnia, przypadają urodziny, w tym roku 84., króla Bhumibola Adulyadeja, czyli króla Ramy IX,
panującego od 9 czerwca 1946 roku. Króla, którego imię ceremonialne brzmi: Jego
Wspaniałość, Wielki Pan, Siła Ziemi, Nieporównywalna Moc, Syn Mahidola, Potomek
Boga Wisznu, Wielki Król Syjamu, Jego Królewskość, Wspaniała Ochrona. W tym
przypadku nie są to czcze tytuły, król jest uwielbiany i szanowany przez swoich
poddanych. Wszelkie zaś głosy krytyki i obraza majestatu karana jest wyrokiem
więzienia – od 3 do 15 lat.
Jest dopiero 28
listopada, ale cały Bangkok tonie w żółtej, z niewielką domieszką białego,
barwie flag, wstęg, chorągiewek, kwiatów, kilometrów materiałów poupinanych na
murach, płotach, balustradach i na czym się tylko da. Upiętych w przemyślny
sposób na kształt kwiatów, ornamentów czy kokardek. Fascynujące jest oglądanie,
z jakim namaszczeniem stojący na drabinie człowiek tworzy z bezkształtnej masy
materiału zgrabną rozetę, upinając ją na drucianym stelażu. Nie improwizuje,
widać, że postępuje według ustalonego, wypracowanego przez lata schematu. Tylko
dlaczego wszystkie te dekoracje są żółte?
Otóż zgodnie z
tajską astrologią do każdego dnia tygodnia przyporządkowany jest inny kolor.
Kolory dni wywodzą się od barw przypisywanych planetom i bóstwom opiekującym
się danym dniem. Poniedziałkowi – wtedy urodził się król – odpowiada kolor
żółty. Ale zanim się tego dowiedziałam, jakoś dziwnie kojarzyło mi się to z
kolorami papieskimi i flagą Watykanu.
Żółty dominuje też w ozdobnych łukach triumfalnych, rozpiętych nad ulicami, oraz w bogato zdobionych ramach wielkich fotografii, poustawianych wszędzie, gdzie to możliwe, niejednokrotnie tworząc wręcz ołtarze. Fotografie przedstawiają króla otwierającego jakieś obiekty, rozmawiającego z rolnikami, odbierającego nagrody, króla pozującego, króla z aparatem fotograficznym (bo król lubi robić zdjęcia), króla z saksofonem (bo król gra na saksofonie)… À propos saksofonu. Niedaleko pałacu królewskiego z wielkiego zielonego instrumentu, czyli z konstrukcji w formie saksofonu, wypełnionej zielonymi roślinami, wylewają się tony muzyki pod postacią fioletowo-różowych kwiatków. Ta dekoracja jeszcze nie jest skończona…
To tyle o
urodzinach króla – w Bangkoku.
(…)
W Centrum Sztuki Uniwersytetu Chiang Mai wydarzenie artystyczne: wystawa towarzysząca obchodom urodzin króla. Jej tytuł Wszyscy kochamy Króla mówi sam za siebie. Tak samo zresztą jak oglądana przed paroma dniami wystawa w Centrum Sztuki w Bangkoku zatytułowana Szczęście ludzi pod rządami Jego Wysokości.
Jestem pod
wrażeniem. I tematyki, i zastosowanych technik. Opis technik pominę, zajęłoby
to co najmniej dwie strony. Ale paru słów na temat treści nie mogę odpuścić.Portrety.
Scenki rodzajowe z królem w roli głównej. Znamienne tytuły: Król przewodniczy ceremonii siewu, Jego wysokość Król, Ukochany Ojciec, Uprzejmość i
troska Jego Wysokości, Odwiedziny
odległej wioski, Nasz ukochany Król,
84 lata poświęcenia.
Matka pokazuje
małemu dziecku (bardzo małemu dziecku!) wizerunek króla. Powódź, ewakuacja
ludzi zanurzonych po pas w wodzie, wśród nich ojciec z dzieckiem w ramionach.
Dziecko mocno ściska portret króla trzymającego w dłoni słuchawkę telefonu polowego,
przy pomocy którego dowodzi akcją ratowniczą!
Tylko dlaczego,
kiedy oglądam takie wystawy, ogarnia mnie jakaś dziwna melancholia?!
Świetny wpis! Jestem pod wrażeniem mobilizacji Tajlandii jeśli chodzi obchodzenie ważnych dla nich świąt... Bo chyba urodziny króla się do nich zaliczają. Mega! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ja też byłam pod wrażeniem tego żółtego koloru,który, mnie zewsząd otaczał. I tych wystaw organizowanych "ku chwale". Teraz będą miały inny charakter ale nie wątpię, że będą. Pozdrawiam
UsuńDziekuje, bardzo ciekawe spostrzezenia. Czytalam ze teraz maja zalobe przez rok. Przesylam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uważną lekturę. I ja pozdrawiam...
Usuń