piątek, 23 grudnia 2022

Boże Narodzenie w Kuala Lumpur


Dobrze czuję się w Kuala Lumpur. Nie przeszkadzają mi tłumy, nie doskwiera mi upał, a może już się przyzwyczaiłam. I to chyba za sprawą upałów zupełnie nie czuję atmosfery świąt, mimo pełnej gotowości handlowców, mimo kapiących od bożonarodzeniowych ozdób sklepów i centrów handlowych.

Żar leje się z nieba, temperatura przekracza 35°C, styropianowe bałwany, renifery z pozłacanego drutu i wszechobecne dźwięki O Tannenbaum. Nie wiem dlaczego właśnie O Tannenbaum, u nas bardziej popularne są angielskie bożonarodzeniowe szlagiery. Tutaj króluje właśnie ten niemiecki utwór, znany mi głównie dlatego, że od nauki tej pieśni rozpoczęłam lekcje języka niemieckiego w szkole średniej.


A co do świątecznych ozdób, to i w Kambodży, i w Tajlandii, w końcu krajach buddyjskich, już od połowy listopada widać było, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Biznes jest biznes! Co z tego, że kraj buddyjski lub muzułmański, skoro nadarza się okazja, by zarobić na święcie upamiętniającym narodzenie Chrystusa.

 
Na pasterce w kościele pw. św. Antoniego, o godz. 20:00 ludzi całkiem sporo. Wiele kobiet, Hindusek z pochodzenia, w odświętnych sari, z eleganckimi fryzurami – jak na ważne święto przystało. Widać, że to dzień, właściwie wieczór, szczególny. Po mszy przed bożonarodzeniowym żłóbkiem ustawia się długa kolejka, aby dotknąć figurki Dzieciątka i zrobić sobie zdjęcie ze Świętą Rodziną w tle. W drodze powrotnej do hotelu zaglądam jeszcze do katedry, gdzie pasterka zaczyna się o 22:00. I tutaj kościół wypełniają tłumy.

Tylko w ciągu tych kilku godzin czuję świąteczny nastrój. Na drugi dzień wszystko wraca do normy: pośpiech, pośpiech i jeszcze raz pośpiech. Ludzie na ulicy ubrani jak co dzień. O tym, że są święta, przypomina mi „Merry Christmas” rzucane mi z uśmiechem przez mijających mnie przechodniów rozpoznających we mnie osobę z innej części świata.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz