Czasy pierwszych poganiaczy wielbłądów przypomina Marree, kiedyś punkt zaopatrzenia dla właścicieli wielbłądów sprowadzonych tutaj dla celów budowy linii kolejowej przecinającej Australię z południa na północ. Marree to także początek starego szlaku Oodnadatta, którym jedziemy dalej w kierunku Coober Pedy.
Jeziora Eyre, jednego ze słonych, depresyjnych jezior wnętrza Australii,
nie udaje nam się oglądnąć, gdyż jest ono jeziorem w pełni tego słowa znaczeniu
zaledwie raz na kilkanaście lub więcej lat. Całymi latami utrzymują się
zaledwie niewielkie kałuże w najniżej położonych miejscach. W pełni wypełnione
wodą było zaledwie trzy razy od czasu osiedlenia się tutaj Europejczyków! Ale
na zdjęciach udaje się uchwycić biały pasek soli na horyzoncie.
Pijemy piwo w William Creek, miejscowości, w której zameldowane jest
zaledwie siedem „dusz”, znanej z filmu „Priscilla, królowa pustyni”. Autobus,
rekwizyt filmowy, nadal stoi w wiosce i służy do fotografowania.
W Coober Pedy łapiemy zasięg i skupieni na wysyłanych SMS-ach w milczeniu
czekamy na pizze. No i oczywiście schodzimy w głąb ziemi, zwiedzając
niegdysiejszą kopalnię opali zamienioną w muzeum. Na poszukiwanie opali czasu
nie starcza. Poza tym musimy się jeszcze domyć – korzystając z publicznej łaźni
– na dalszą część podróży. Nie wiadomo, kiedy nadarzy się następna okazja.
Wschód słońca na Malowanej Pustyni zapamiętam na zawsze. Malowane
promieniami wschodzącego słońca piaskowe skały zmieniają kolory z minuty na
minutę. Inna feeria barw zaskakuje nas parę dni później w Ochre Pits, miejscu,
w którym Aborygeni pozyskiwali, i pozyskują, barwniki do ceremonialnego
zdobienia ciał. A teraz również do malowania kropkowanych obrazów – o ile nie
wykorzystują w tym celu tańszych i wygodniejszych akryli.
W Oodnadatta, kiedyś kwitnącym ośrodku, końcowej stacji linii kolejowej
zwanej Ghan, zanim ta została poprowadzona dalej do Alice Springs, pracująca w
barze Niemka bierze mnie za swoją rodaczkę. Żałuję, ale jestem tylko sąsiadką,
za to chętnie przyprowadzam jej Sabine. Mają o czym pogadać. Niemka przyjechała
tu przed dwoma laty i tak sobie pozostała. Można i tak. W budynku nieczynnej
już stacji kolejowej mieści się teraz muzeum, a przed stacją benzynową stoi
kilka pociągów drogowych, olbrzymich ciężarówek liczących po kilka przyczep.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz