piątek, 15 lipca 2016

Trzy kosze – Tipitaka. Klasztor Haeinsa – Korea Południowa. Cz.I.

 
Około 480 roku przed naszą erą odbyło się pierwsze spotkanie uczniów Buddy. Jego celem była recytacja nauk, które Budda wygłosił w ciągu czterdziestu pięciu lat nauczania. Potem były kolejne zgromadzenia/sobory, dokonywały się rozłamy, aż około roku 250 przed naszą erą odbyło się czwarte spotkanie, w czasie którego pięciuset recytatorów i skrybów spisało na liściach palmowych, w języku pali, nauki buddyjskie w odmianie theravada. Potrzebne były trzy (ti) kosze (pitaka), aby pomieścić wszystkie zapisane liście palmowe – a używając bardziej współczesnego „miernika”, można powiedzieć, że treść ta odpowiadała mniej więcej dwunastu tysiącom stron. W pierwszym koszu były „wskazania/święte pisma”, w drugim – „nauki/prawo”, w trzecim – „traktaty/rozprawy”. Tak narodziła się Tipitaka (w języku pali), Tripitaka (w sanskrycie), Trójkosz – po polsku. 

Przez wieki powstawały różne kopie świętych ksiąg, różne szkoły buddyjskie dokonywały wyboru tekstów, zawsze jednak nosi on nazwę Tipitaka. Jadę do położonego w górach klasztoru Haeinsa, gdzie przechowywany jest zbiór 80 350 drewnianych płyt, na których wyryto tekst świętych ksiąg. Płyt będących matrycami drzeworytów.
Obecnie przechowywany zbiór jest już drugą wersją koreańskiej Tipitaki. Pierwszą, którą wycięto w drewnie w 1011 roku, zniszczyli Mongołowie (podobno niedawno znaleziono część tych płyt). Wkrótce po dokonaniu tego aktu wandalizmu rozpoczęto odtwarzanie Tipitaki. Kolekcja została ukończona w 1251 roku, po szesnastu latach prac. Wchodzące w jej skład płyty uważane są za wzorcowe dla wszystkich wydań Tipitaki na świecie. Zatem podróż do miejsca, gdzie spoczywają, jest jak najbardziej uzasadniona. Podróż autobusowa jest niedługa, trwa zaledwie trochę ponad godzinę, i jeszcze kilometrowy spacer.
Haeinsa lub Haein sa znaczy „Klasztor pieczęci oceanu” (Hae – ocean, in – odbicie, pieczęć, sa – klasztor). Historia klasztoru zaczęła się w 802 roku, kiedy po skończeniu nauk w Chinach wróciło do Korei dwóch mnichów, Suneung i Ijeong, którzy uzdrowili żonę króla Aejanga. Aby się odwdzięczyć, król ufundował tę świątynię. Trochę zmodyfikowana wersja tego przekazu mówi, że to królowa, będąc już wdową, nawróciła się na buddyzm i wspomogła finansowo budowę świątyni.

Miejsce wybrano doskonałe – na górze Gaya, która charakteryzuje się podobno najlepszą energią (znów ta geomancja!) w tej części Półwyspu Koreańskiego. I w najlepszym z możliwych otoczeniu – na zalesionym zboczu góry. Wejście do kompleksu znajduje się na wysokości czterystu metrów nad poziomem morza. 



Wraz z biletem dostaję plan klasztoru i krótki opis poszczególnych pawilonów. Mijam Bramę Feniksa, Bramę Nirwanę, dłużej zatrzymuję się przed Daejeokgwangjeon, głównym pawilonem spalonym po raz pierwszy przez Japończyków w 1592 roku i ponownie w 1818 roku w wyniku zaprószenia ognia, ostatecznie odrestaurowanym w 1971 roku. Na dziedzińcu przed nim zwracają uwagę pochodzące z IX wieku trzypiętrowa kamienna pagoda i kamienna latarnia. Podziwiam detale świątynnych zabudowań – kolorowe podpory okapów, subtelne obrazy zdobiące zewnętrzne i wewnętrzne ściany pawilonów… Nie mogę nie ulec urokowi tego miejsca, które zwiedzam przy wtórze recytacji mnichów, raz głośniejszych, to znów ledwie słyszalnych. 

Dalej o klasztorze Haeinsa czytaj: http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2016/07/klasztor-haeinsa-korea-poudniowa-czii.html

Inne posty o Korei Południowej - w zakładce "Indeks wpisów"
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz