Mompós.
Trzydziestotysięczne miasteczko zagubione na bagnistych bezdrożach między
dwiema odnogami rzeki Magdaleny, najdłuższej rzeki Kolumbii – mniej więcej 1540 metrów. Płynie niemal
przez cały kraj – wypływa w odległości około dwustu kilometrów od granicy z
Ekwadorem, wpada do Morza Karaibskiego. Dlaczego Magdalena? Trzeba w tym
miejscu wspomnieć o drugiej co do długości rzece Kolumbii – Cauca (1000 metrów) – łączącej
się z Magdaleną gdzieś w okolicy Mompós. Hiszpańscy osadnicy traktowali je jako
rzeki siostrzane i nadali im nazwy na cześć biblijnych postaci: Marta i Maria
Magdalena. Tyle że w przypadku krótszej z rzek nazwa „Marta” się nie przyjęła.
Używana jest nazwa „Cauca”, będąca imieniem jednego z kacyków regionu
położonego nad rzeką, chociaż naukowcy nie są zgodni, o który region
chodzi.
Założone w 1537
roku Mompós czasy świetności ma już za sobą. Czasy świetności to ten okres,
kiedy cały ruch towarowy z Kartageny w głąb kraju odbywał się po tej odnodze
rzeki, nad którą rozłożyło się miasto. Kiedy w XIX wieku przewóz towarów
skierowano drugą odnogą, miasto podupadło, co pozwoliło na zachowanie
pierwotnego charakteru miejscowości.
No, i nie minęła
dziewiąta, a ja zaczynam poznawać miasto. Niewielki plac przed kościołem pw.
Niepokalanego Poczęcia Matki Boskiej, noszący zresztą taką samą nazwę, to
miejsce, gdzie zaczynała się historia miasta. Tutaj osiedlali się pierwsi
przybysze. Plac początkowo był większy, ale Magdalena stopniowo wydzierała go
ludziom. Większą część placu zajmuje ruina niegdysiejszej galerii handlowej,
czyli mercado. Chociaż to
niekoniecznie ruina – raczej pomnik, jako że parę miesięcy temu budynek
przeszedł gruntowną renowację i w tej postaci już pozostanie.

Mam wrażenie, że
pamięć Boliwara jest tutaj bardziej żywa niż w innych miastach. Być może inne
miasta są rozleglejsze i nie miałam okazji tak wielu śladów Boliwara spotykać,
a może to miasto jest szczególnie związane z historią walki o niepodległość
Kolumbii. Boliwar przybył do Mompós w
1812 roku i zwerbował niemal wszystkich zdolnych do walki mężczyzn, formując
podstawę swojej armii. Ustawiony na nabrzeżu Magdaleny kamień – Piedra de
Bolivar – wyszczególnia wszystkie wizyty Boliwara w mieście – jest ich
szesnaście. „O ile Caracas zawdzięczam życie, o tyle Mompós zawdzięczam sławę”
– powiedział Boliwar i te jego słowa figurują na cokole pomnika La Libertad
(Wolność) na placu Wolności. Historycznie rzecz biorąc, to bardzo ważne miejsce,
pierwsze miasto Nowej Granady, które 6 sierpnia 1810 roku proklamowało
niepodległość od Hiszpanii. Zgodnie z hasłem: „być wolnym lub umrzeć”.
Nie może też
zabraknąć pomnika Boliwara. Ten ustawiono na placu Boliwara zwanym też placem
Tamaryndowców.
Co poza
Boliwarem?
Kościołów w Mompós jest sześć. Tylko do dwóch udaje mi się wejść.
Pozostałe zamknięte. Za najpiękniejszy uważa się kościół św. Barbary z unikalną
w architekturze Kolumbii wieżą w stylu mudejar.
Wypada też wymienić jeszcze kilka budynków. Wybudowany w 1600 roku Claustro San Carlos (zwany też Palacio San Carlos albo Palacio Municipal), Colegio Pinillos[1], Casa de la Cultura (Dom Kultury) – obecnie muzeum, to tylko niektóre. Każdy budynek ma swoją historię, która właściwie nie jest taka ważna, kiedy wędrując ulicami miasta, zaglądam do pięknie utrzymanych wewnętrznych podworców czy oglądam kraty z kutego żelaza. Tutejsze kraty, może ze względu na ich urodę, nie drażnią mnie tak, jak chociażby te na Dominikanie. Ale widzę też, że większość domów jest bardzo nadszarpnięta zębem czasu. Odpadające elewacje czy łuszcząca się farba są powszechne. Szkoda. Sądziłam, że miasto wpisane na listę UNESCO będzie jednak trochę bardziej zadbane.
Mompós od dawna znane jest z wysokiej jakości filigranowych wyrobów ze złota, ostatnio również ze srebra. A ja mam słabość do kolczyków, zatem nie mogę nie spróbować chociaż popatrzeć na złote czy srebrne klejnoty. Dlatego chodząc ulicami miasta, wypatruję warsztatów jubilerskich. Niestety, „natykam” się na jedno tylko stoisko – na niewielkim stoliku w jednej z bram. Rozczarowanie!
Sława Mompós związana jest też z uroczystościami religijnymi. W szczególnie celebrowanych procesjach Wielkiego Tygodnia uczestniczą nie tylko mieszkańcy, ale i ci, którzy przybywają do miasta właśnie z tego powodu. Ale to dopiero za miesiąc, dopiero kończy się luty.
Tymczasem kończy się moja krótka wizyta w Mompós, sennym miasteczku gdzieś w środku Kolumbii. Tak sennym, że po nocy spędzonej w autobusie musiałam się przespać dwie godziny w ciągu dnia (a to nowe doświadczenie, zazwyczaj po nocnej podróży filiżanka kawy stawia mnie na nogi!). Dysonans między zadbanymi patiami i zapuszczonymi fasadami oraz filigranowy zawód absolutnie nie znaczą, że żałuję, iż zdecydowałam się tutaj przyjechać. Wprost przeciwnie. To jedno z najciekawszych miast, w których dane mi było być.
[1] Pedro Martínez de Pinillos – fundator Colegio
Universidad de San Pedro Apóstol, którego nazwa została potem zmieniona na
Colegio Pinillos.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz