Refleksje
powracają, gdy dzień później stoję na placu Plazoleta del Chorro de Quevedo. To
tutaj, jak mówią uczeni, osiedlili się pierwsi osadnicy na czele z Quesadą.
Wąskie uliczki, niskie domy, czerwone dachówki sprawiają wrażenie, że czas się
zatrzymał. Tylko graffiti na ścianach wskazują, że to XXI wiek. Na środku placu
wyschnięta fontanna – jeszcze jedna pamiątka czasów, które bezpowrotnie minęły.
Na początku XIX wieku ojciec Agustino Quevedo zainstalował w tym miejscu
publiczną studnię. Upamiętniono ten fakt, nadając placowi taką właśnie nazwę:
„Plac Źródła/Strumienia Quevedo”.
Stojący
przy placu kościółek, raczej kaplica, jest „bliższy” czasom współczesnym niż
kolonialnym. W kościółku „coś” się dzieje. Jeden z księży zaprasza do środka,
drugi… No właśnie, przecież dzisiaj jest Środa Popielcowa! Należy wiernym
przypomnieć, że „z prochu jesteś i w proch się obrócisz”. Tutaj, jak widzę,
słowa te są przypominane nie tak bardzo dosłownie. Popiół mieszany jest z wodą
i taką „papką” robiony jest na czołach wiernych znak krzyża. Idąc ulicami
miasta, widzę, jak wielu bogotańczyków odwiedziło dzisiaj kościół. Do końca
dnia krzyże z czół nie znikają. Fakt, że wszystkie trzy panie siedzące za
kontuarem w biurze linii lotniczej mają krzyże na czole, chyba tylko mnie
trochę dziwi. Aha, to chyba jedyny dzień, gdy kościoły są otwarte od rana do
wieczora. Obrzęd „posypania” głów popiołem odbywa się cały dzień, nie tylko w czasie
mszy św. jak w Polsce.
Fajny wpis. Uwielbiam podróżować a blogi takie jak ten dodają mi motywacji do kolejnych wypadów. Najlepiej wspominam właśnie wyjazd do Kolumbii. Teraz ze znajomymi przez stenaline do Szwecji bo tam jeszcze nigdy nie byłam a bardzo mnie ten kraj intryguje tj. język, kultura no i styl życia bo w każdym kraju jest nieco inny. Życzę Ci dalszych podróży pełnych nowości :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis.
OdpowiedzUsuń