niedziela, 24 kwietnia 2022

Biżuteria z larimaru i lalki bez twarzy. Souveniry z Dominikany



Nie ma chyba na Dominikanie miejsca, gdzie nie oferowano by biżuterii z niebieskiego kamienia, z larimaru.

Larimar to unikalny minerał, geologicznie rzecz biorąc, pektolit (minerał z grupy krzemianów) występujący tylko tutaj, na Hispanioli (obecnie Haiti). Z jubilerskiego punktu widzenia rzadki i wartościowy kamień szlachetny o układających się w marmurkowy deseń barwach: niebieskiej, turkusowej i białej. Drogi. Bardzo drogi. Poza granicami Dominikany jeszcze droższy.

Prawdopodobnie znany był pierwotnym mieszkańcom wyspy, Tainom, ale dla współczesnych został odkryty przez hiszpańskiego księdza dopiero w 1916 roku. Wtedy jednak nie rozpoczęto jego wydobycia i popadł w zapomnienie. Ponownie został znaleziony w 1974 roku, a jeden z odkrywców, Miguel Mendez, nadał mu nazwę: larimar. „Lar” to początek imienia jego córki Larisy, „mar” to hiszpański wyraz „morze”.

Dopiero po powtórnym odkryciu rozpoczęto pozyskiwanie larimaru w prymitywnych kopalniach, w niezwykle trudnych i niebezpiecznych warunkach. Kopalnie te znajdują się, m. in., w okolicy miasta Barahona, w południowo-zachodniej części Dominikany.

W Santo Domigo można zwiedzić muzeum larimaru w jednej ze starych kamienic przy ulicy Dam. Można ta zaglądnąć do repliki kopalnianego szybu i nacieszyć oko widokiem niebieskich kamyków w muzealnych i sklepowych witrynach. Nieobrobionych i tych, które wielokrotnie zwiększyły swoją wartość w wyniku ingerencji artysty – jubilera.

Równie często jak biżuterię z larimaru, można w sklepach z pamiątkami zobaczyć tradycyjne dominikańskie lalki bez twarzy, chociaż to nie taka długa tradycja.

Pierwsze lalki bez twarzy stworzyła w 1981 roku dominikańska artystka Liliana Mera Limé. U podstaw jej artystycznej kreacji, jak wyjaśniła sama artystka, leży fakt, że jakkolwiek każdy członek dominikańskiego społeczeństwa posiada własną osobowość, to reprezentują oni wielką różnorodność grup etnicznych i rasowych z całego świata. Stąd brak twarzy. Bo jakie niby miałyby być lalki z Dominikany? Czarne? Śniade? Z indiańskimi rysami twarzy czy może europejskimi?

Idea takiego przedstawienia postaci została też wykorzystana w przedstawieniu szopki bożonarodzeniowej w katedrze w Santo Domingo.


O obrazach jakie można kupić na targach i w sklepach z pamiątkami przeczytasz w poście:
(http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2018/08/sztuka-wysoka-sztuka-popularna.html).

Fragment poręczy schodów w muzeum larimaru w Santo Domingo


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz