Gondolą Podróży do Gwiazd przybywam na szczyt, właściwie płaskowyż szczytowy Tai Shan (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2020/10/byam-na-tai-shan-chiny-czi.html). Drogą do Raju podążam na Szczyt Kontemplacji Słońca.
Nie jest to łatwa droga, mimo że schody już się skończyły i mimo że biegnie po płaskim już terenie. Nie jest łatwa, bo chętnych do zyskania zasług wynikających ze zdobycia góry jest dzisiaj, w niedzielę, chyba dużo więcej niż w dniu powszednim a poruszanie się w tłumie jest zawsze trudniejsze. Droga do Raju (zwana też Niebiańską Ulicą) to nic innego jak handlowa promenada – chociaż autorzy tej nazwy chyba nie kupiecką arkadię mieli na myśli, nadając traktowi takie miano.
Tutaj na szczycie, a właściwie na płaskowyżu Tai Shan, mimo słońca na bezchmurnym już niebie, jest dużo chłodniej. I wieje. Wyjmuję z plecaka kurtkę, jej kaptur bardzo się przyda. Dolne części spodni, odpięte z samego rana, wracają na swoje miejsce. Dla nieprzygotowanych – full service, oczywiście odpłatny, zapewnia długie zielone płaszcze, którymi można się otulić i które doskonale chronią przed powiewami zimnego wiatru.
Świątynie są tutaj większe, okazalsze. Świątynia Księżniczki Laurowych Obłoków, córki boga Tai Shan, która zresztą jest czczona chyba we wszystkich świątyniach, które mijałam, Świątynia Nefrytowego Cesarza, Konfucjusza, Pałac Zielonego Cesarza, Świątynia Boga Qingdi… A stacja radiowa i meteorologiczna z ubiegłego zaledwie wieku to Pawilon Długości Fali.
O niektórych czczonych w świątyniach bóstwach coś wiem, o innych kompletnie nic. Mogę coś tam przeczytać na tabliczkach informacyjnych, ale czy to istotne, że Zielony Cesarz jest utożsamiany z Bogiem Wiosny, a cesarz Song Zhenxong nadał bogu Qingdi tytuł Cesarza Intensywnego Rozwoju? Bardziej interesują mnie dzieła kaligrafii – bo i tutaj skalne ściany są nimi pokryte. Przy jednej ze skał ustawiła się kolejka. Kolejne osoby podchodzą do kamienia i z namaszczeniem, niczym relikwii, dotykają wyrytych na nim znaków. Wiele bym dała, żeby wiedzieć, o czym mówi ten napis…
Ostro zakończona Skała Wskazująca Północ to ikona Tai Shan, której zdjęcie widnieje niemal w każdym folderze. Do niedawna w tym ulubionym przez amatorów fotografii plenerze również ustawiały się kolejki. Mieć zdjęcie na krańcu tego miecza ze wschodzącym słońcem w tle! Teraz kamień otoczony jest ogrodzeniem, amatorzy fotografowania znaleźli sobie podobne miejsce jakieś trzysta metrów dalej. Pięć głazów zaklinowało się, tworząc sklepione przejście – Most Nieśmiertelnych. Mijają wieki, a one trwają. Jak długo jeszcze?
Słońce zaczyna chylić się ku zachodowi. Moje spotkanie z Najświętszą Górą Spokoju – jak nazywana jest Tai Shan – powoli dobiega końca. Schodzę bocznym zejściem do Drogi Osiemnastu Zakrętów. To ostatni, najwyżej położony i najbardziej stromy odcinek Szlaku Centralnego, ten, który w drodze do góry pokonałam kolejką. Zwany jest też Drabiną do Nieba.
Schodzę powoli. Nie chcę i nie mogę schodzić prędzej. Nie chcę, bo powolny spacer chociaż iluzorycznie przedłuża moje spotkanie z tym miejscem. Nie mogę, bo moją uwagę przyciąga co chwilę kolejny eksponat tej galerii (o bólu kolana nie wspominając!). Tuż nad ścieżką lub wysoko na ścianie częściowo już zasłoniętej przez rozrastającą się roślinność. Z tej odległości wydają się niewielkie, ale poszczególne znaki mierzą nawet metr, jak te w poemacie napisanym przez cesarza Qianlonga, który wszedł na szczyt 11 razy. Tekst cesarza identyfikuję, bo ustawiono przed nim podpis. Maksymy dodanej przez Mao Zedonga – „Najbardziej twórczym narodem jest naród współczesny” – nie udaje mi się znaleźć. Czyżby o podpisie przed nim zapomnieli?
Pokonując kolejne stopnie, patrząc na dotknięte ludzką ręką skały oświetlane promieniami zachodzącego słońca, myślę o moim dzisiejszym doświadczeniu. Myślę o napisach. Jakie treści przekazują naskalne teksty, jakie wskazania zostawili potomnym ich autorzy w wyrzeźbionych na kamieniach sentencjach? Czy urzekłby mnie wiersz kiedyś sławnego, potem zapomnianego poety? Czy zrozumiałabym aluzję w paszkwilu skierowanym przeciwko cesarzowi czy innemu możnemu tego świata? Które z nich to zwykłe teksty, a które mają znaczenie tajemne – zawierające jakiś klucz potęgujący magię w nim zawartą i nim sugerowaną? Jak ten, przed którym widziałam ludzi cierpliwie czekających na swoją kolejkę, aby dotknąć rytu o tajemnym znaczeniu.
Czy nawet znając chińską kaligrafię, byłabym w stanie pojąć grę słów zawartą w wyrytych w kamieniu tekstach? Czy mogłabym odróżnić style chińskiego pisma i dyskutować o poprawności lub niepoprawności wykutych znaków? Czy rozpoznałabym, które błędy zostały popełnione przez nieuwagę, a które zostały zamierzone i mają ukryte znaczenie?
Nie dane mi było poznać tajników chińskiej kaligrafii. Nie umniejsza mi to jednak doznań estetycznych i… w jakimś sensie metafizycznych. Z żalem wsiadam do autobusu, który Drogą Zachodnią zawiezie mnie do centrum Tai’an.
Tradycja mówi, że kto wejdzie na Tai Shan, dożyje stu lat. Czy częściowy wjazd kolejką linową się liczy?
Patrząc po raz ostatni z okien autobusu wiozącego mnie do miasta na zbocza pokryte lasami, mając jeszcze w oczach widoki rozciągające się ze szczytów, zastanawiam się nad słowami, które na szczycie tej Świętej Góry wyszeptał Konfucjusz: „Świat jest mały”. Moje odczucia są chyba inne. Zgadzam się, że w XXI wieku, w erze samolotów ponaddźwiękowych, Internetu i telefonów komórkowych, świat jest mały. Kiedy jednak patrzyłam ze szczytu Tai Shan na horyzont ginący w rozrzedzonym powietrzu, kiedy chłonęłam wzrokiem kaligraficzne dzieła utrwalone w kamieniu przez bezimiennych artystów, kiedy próbowałam wyobrazić sobie, co chcieli przekazać potomnym ich autorzy, czułam się mikroskopijnym trybikiem Wielkiego Świata. Nie tyle wielkiego w sensie gabarytów, ile wielkiego w sensie Dzieła Stwórcy – przy niewielkim udziale Człowieka.
Świat jest Wielki!
Piękny tekst! Miejsce niesamowite!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci spełnienia marzeń i oczywiście 100 lat:)))