Z Melbourne do Adelajdy jest około
siedmiuset kilometrów. Aby przejechać ten dystans, potrzebny jest jeden dzień
lub jedna noc. Chcę jednak zobaczyć Most Londyński i Dwunastu Apostołów –
wapienne formacje skalne na brzegu oceanu. Wykupuję zatem trzydniową wycieczkę,
z którą pokonam trasę z Melbourne do Adelajdy Wielką Drogą Oceaniczną.
The Great Ocean
Road zaczyna się około stu kilometrów za zachód od Melbourne i wije się
brzegiem oceanu przez 243
kilometry. Jest to równocześnie największy w świecie
pomnik ofiar wojny.
Droga została zbudowana w latach 1919–1932 w hołdzie
żołnierzom poległym w I wojnie światowej przez ich kolegów, którzy z wojny
powrócili.
Oddana
do użytku droga na zawsze zmieniła i morskie wybrzeże, i życie zagubionych
wśród bezdroży osad ludzkich. Dzisiaj służy głównie podróżnikom i turystom.
Spiżowe figury dwóch rozbijających skały robotników, w miejscu, gdzie droga się
zaczyna, każą pamiętać o warunkach, w jakich łopatami i kilofami pracowali.
Okazuje się, że
poza przejazdem malowniczą trasą brzegiem oceanu zobaczymy jeszcze parę innych
miejsc. W wycieczce bierze udział jedenaście osób, w tym jedna Aussie (Australijka) z Perth. Ella
dokładnie przestudiowała program wycieczki i teraz pilnuje kierowcy-przewodnika,
czy nie realizujemy programu wycieczki na skróty.
O, jak fajnie,
tym razem nie muszę się troszczyć, czy kolejne biuro podróży mnie nie roluje!
Jeden z
pierwszych postojów to okazja do kolejnego podglądania koali. Dziwne, ale nikomu
się to nie nudzi, mimo że wszyscy mieliśmy już kontakty z tymi zniewalającymi
torbaczami. Karmimy też przecudne czerwono-niebieskie rozelle królewskie,
niewielkie papużki, które niczym gołębie na Rynku Głównym w Krakowie zlatują
się do ziarna trzymanego w dłoniach. O to, żebyśmy mieli czym je karmić, zadbał
nasz opiekun.
Las deszczowy
Otway oglądamy z kładek umieszczonych na poziomie koron drzew. Tablica na
początku trasy informuje, że ścieżka została zawieszona na wysokości 25 metrów, ma 600 metrów długości i do
jej wykonania zużyto 120 ton stali. Uff…
Ale jakże
inaczej wyglądają z tej perspektywy eukaliptusy z odpadającą płatami korą! A
paprocie! Dotychczas oglądałam je tylko z ziemi, od dołu. Teraz oglądam je z
innej perspektywy. A między paprociami szaleją dinozaury, ale to już nie moja
bajka.
Tam, gdzie
wybrzeże ukształtowało się w plaże, mimo zimy, kilkanaście czarnych kropeczek,
bo tak z daleka wyglądają surferzy, czeka w lodowatej wodzie na wysoką falę.
Gdzieś tam, jakieś 2700
kilometrów dalej, jest Antarktyda, nawet w lecie woda
nie jest tu zbyt ciepła. Brr…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz