Kiedy zbliżam
się do Araluen Cultural Precinct – Centrum Kulturalnego Araluen, wita mnie
wielka stalowa gąsienica. Gąsienica to nawiązanie do legend zamieszkującego te
tereny ludu Arrernte. Zgodnie z tymi legendami topografia terenu, na którym
obecnie leży Alice Springs, została ukształtowana w wyniku działania przodków –
trzech gąsienic: Yeperenye, Utnerrrengatye i Ntyarike, które przywędrowały tutaj
z Gór MacDonnella.
Do legendy tej i
do historii Stworzenia nawiązuje też wykonane techniką kropkową
malowidło-ołtarz w jednej z kaplic bocznych miejscowego kościoła katolickiego.
Całe Centrum
koncentruje się wokół dwóch wzgórz: Wzgórza Dużej Siostry i Wzgórza Małej
Siostry – świętych miejsc Aborygenów.
W Centrum Araluen, które
tworzy kilka galerii i muzeów, spędzam całe przedpołudnie.
Dla mnie najbardziej
interesująca i godna zobaczenia jest galeria Alberta Namatjira (1902–1959),
pierwszego Aborygena malującego akwarelami. Malował w tej technice dużo
wcześniej, aniżeli jego rodacy zaczęli malować na płótnie. Jego ciało spoczywa
na pobliskim cmentarzu pionierów, suchym jak i cała okolica, pustym, pozbawionym
drzew. Jakże innym od naszych, polskich cmentarzy.
Nicholas Pike
jest autorem prac eksponowanych na kolejnej wystawie – ilustracji do „Notatnika
Przyrodniczego” (czasopisma?). Szczegółowe, niczym zdjęcia, niewielkie obrazki
malowane akrylem prezentują okazy australijskiej flory i fauny.
Zupełnie z innej bajki, ale niezwykłej, jest wystawa czapek. „Najbardziej błyskotliwych czapek w Australii”, jak głosi slogan reklamowy. Czapki powstały w związku z Alice Springs Beanie Festival – czyli corocznym festiwalem czapek. Najnormalniejsze, robione na drutach czapki, dzięki zastosowaniu różnych technik i włóczek, a przede wszystkim pomysłowości, stają się dziełami sztuki, od których nie można oderwać wzroku. Włóczkowe domy, ludziki, ptaki, kwiaty i całe ogrody… Czego tu nie ma!
I tylko ciśnie
się pytanie: a kiedyż i gdzie „oni” w tych czapkach chodzą? Odpowiedź jest
prosta – nie są „do chodzenia”, ale „do artystycznego spełnienia” ich twórców.
I pysznej zabawy dla oglądających!
Do chwili
refleksji skłania ekspozycja w Centrum Badawczym prof. Teda Strehlowa (Strehlow
Research Centre), antropologa, który w latach trzydziestych XX wieku badał
tradycje i kulturę ludu Arrernte. Materiały archiwalne, artefakty, przedmioty
ceremonialne zebrane w trakcie jego prac badawczych składają się na kolekcję
Centrum.
Na trawniku
piękne groszki Sturta, lub groszki pustynne, jak ktoś woli. Niewysokie, o
niespotykanym kształcie kwiatostanu – jakby kilka połączonych razem „rurek”,
których środkową część wybrzusza włożona do środka kulka. Niektóre z nich w
miejscu wybrzuszenia są jaśniejsze od pozostałej części kwiatka, inne bordowe,
prawie czarne.
– Wiesz,
takie same mam w ogródku. – Moje zainteresowanie groszkami jest pretekstem do
nawiązania rozmowy.
Helen mieszka w
Perth. Przyjechała do Alice Springs z mężem, który został zaproszony na jakąś
konferencję i podczas gdy on obraduje, ona zwiedza miasto. W ciągu najbliższych
godzin jeszcze kilkakrotnie spotykam i Helen, i jej męża – przecież to nieduże
miasto.
Wspinam się też na wzgórza ANZAC i na Billy Goat. Nie mogę przecież odmówić sobie popatrzenia „z góry” na Alice Springs i na stanowiące granice miasta Góry MacDonnella, te same, z których przywędrowały trzy legendarne gąsienice.
Rzeka Todd |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz