piątek, 6 października 2017

Zagadki Tierradentro – Kolumbia. Cz. I.


Jestem już kolejnym pasażerem colectivo jadącego do San Andrés de Pisimbalá. Ilość toreb, koszów, skrzynek, worków jest odwrotnie proporcjonalna do liczby pasażerów. Podobna jest relacja liczby pasażerów do liczby miejsc w samochodzie. Ale jakoś zostajemy upchani wbrew powszechnie znanej tezie, że samochód nie jest z gumy… Jeszcze trochę krążymy po mieście, pan kierowca coś załatwia, jeszcze dobiera jakieś pakunki i w końcu wyjeżdżamy z miasta.

W świetle ostatnich wydarzeń[1] fakt, że gdzieś w połowie drogi jedno z kół samochodu zaczyna dymić, nawet mnie nie wzrusza. Pan kierowca wyjmuje narzędzia, zdejmuje koło i nie ścigając się z czasem, usiłuje je przywrócić do stanu używalności. Dookoła góry i las, w dole szemrze strumyk, na drzewach popiskują ptaki. Sielanka… 

W końcu docieram na miejsce. Noclegu szukać nie muszę. Samochód zatrzymuje się w środku wsi, a ja daję się „zagarnąć” kobiecie stojącej przy drodze – i równocześnie przed swoim hotelem. Nie zapominam jednak, że jakoś muszę się stąd pojutrze wydostać. Pan kierowca twierdzi, że 6:30 będzie jechał, jeżeli nie on, to kolega.

Rzucam bety i zaczynam zwiedzanie. Półtorej godziny, jakie mam do dyspozycji, powinno wystarczyć do zwiedzenia dwóch muzeów zamykanych o 16:00. A zwiedzić je wypada – to dobry wstęp do jutrzejszego spotkania z odkrytymi w tym miejscu unikalnymi obiektami, podziemnymi komorami grobowymi. Poza tym cena za zwiedzanie całego terenu archeologicznych wykopalisk obejmuje również wizytę w tych muzeach. Jutro, jak wyruszę na cały dzień w góry, na muzea już czasu nie będzie.

 













W muzeum archeologicznym eksponowane są znalezione na terenie wykopalisk urny, w muzeum etnograficznym przedmioty używane przez Indian Páez, zamieszkujących te tereny przed przybyciem Hiszpanów. Niemniej uważa się, że to nie oni byli budowniczymi podziemnych grobów. Na temat ich poprzedników niewiele udało się naukowcom ustalić. Wiadomo tylko, że pozostawione przez nich obiekty cmentarne są unikalnym zjawiskiem na terenie obydwu Ameryk, jeżeli chodzi o skumulowanie na jednym terenie. Wzmianki o istnieniu tajemniczych grobowców pojawiały się już od czasów kolonialnych, ale metodyczną eksplorację stanowisk Tierradentro rozpoczęto w 1936 roku.

Szacuje się, że podziemne grobowce powstały miedzy 1200 a 1400 rokiem naszej ery (wcześniej datowano ich wiek na pierwsze tysiąclecie n.e.). Odkryto około stu podziemnych komór grobowych położonych na zboczach i szczytach gór. Wszystkie wydrążone zostały w miękkiej skale, na planie okręgu o średnicy od dwóch do siedmiu metrów. Solidne kolumny podpierają kopułowate sklepienia przykrywające komory. Do wnętrza komór prowadzą masywne schody z wielkich kamiennych brył. Bardzo „niemiarowych”, zatem schodzenie do nich i wychodzenie z nich to prawdziwa katorga. Ale to, co można zobaczyć w środku, warte jest wysiłku. Ściany podparte są pilastrami tworzącymi oddzielne nisze. Większość ścian, pilastrów i kolumn pokryta jest malowidłami. Przeważają figury geometryczne oraz stylizowane, zoomorficzne twarze. W czerni, czerwieni i bieli. Czasem bardzo zniszczone, ledwie czytelne, czasem w bardzo dobrym stanie. 















W tych hipogeach znaleziono urny kryjące prochy skremowanych ciał zmarłych, w jednej komorze było nawet do czterdziestu urn. Jak zbadali uczeni, grobowce były kilkakrotnie otwierane, aby umieszczać w nich kolejne urny z prochami zmarłych. Oprócz urn w kryptach znaleziono liczne przedmioty codziennego użytku składane w trakcie pochówku. To wyposażenie jest zróżnicowane, uzależnione od statusu społecznego zmarłego.  

[1] Kiedy podróżowałam w południowej części Kolumbii, plantatorzy kawy blokowali drogi. Musiałam zmienić plany, nie udało mi się dojechać do miejsc, które miałam w planie podróży, m.in. do San Agustín. Bardziej szczegółowy opis podróży zawarty jest w eBooku Emerytka w Kolumbii





Ekspozycja muzealna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz