piątek, 27 czerwca 2014

El Coloso – wulkan Irazú


Jeszcze jednym, nieomalże obowiązkowym punktem programu podróżników i turystów odwiedzających Kostarykę jest wyprawa na wulkan Irazú. Bezpośredni autobus odjeżdża z centrum San José o godzinie 8:00, na miejscu jest o 10:00, o 12:30 odjeżdża z powrotem. Trochę mało czasu, tym bardziej że przyjeżdżamy z opóźnieniem, ale nie ma wyjścia, muszę się spieszyć. Szkoda, wolałabym tutaj dłużej pokontemplować surowe powulkaniczne pejzaże częściowo zasnute obłokami pary wodnej… lub może wulkanicznych wyziewów. 


Wulkanów jest w Kostaryce sto dwanaście. Siedem z nich wykazuje aktywność. Najwyższy (3440 m n.p.m.) to właśnie Irazú – El Coloso. Do ostatniej erupcji doszło w 1993 roku. Aktywność wulkanu trwała dwa lata. Wytworzyło się pięć kraterów. Dla przybywających widoczne są w zasadzie trzy. Ten największy – Cráter Principal o głębokości 300 metrów i średnicy 1050 metrów – wypełniony jest wodą. Podobno, bo dzisiaj laguny nie widać. Poziom wody jest niski, a barierki bezpieczeństwa dość daleko od brzegu krateru. Nie widać jeziora także z wysoko usytuowanego punktu widokowego. 


Krater Diego de la Haya wypełnia piasek i popiół. Najpłytszą, ale i najbardziej rozległą kalderę nazwano Playa Hermosa – Piękna Plaża. Ale spacer po tej „plaży” to prawdziwa udręka. Czarny pył usuwa się spod stóp, wpada do butów. Ale równocześnie jest fascynujące patrzeć, jak z tego jałowego podłoża wyrastają walczące o prawo do życia rośliny. Te żółte kwiatki, może raczej chwasty… wyglądają zupełnie jak nasze mlecze…
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz