…ale także Cartago, Paraíso de Cartago, Ujarrás,
Cachí, Orosí, Tres Ríos. I parę innych miejscowości i wulkanów które można
zwiedzić zatrzymując się w San José. Te wymienione, położone na południowy-wschód
od stolicy, można zwiedzić w czasie dwóch dni. Są doskonale skomunikowane z miastem. Na zachód i na północ od San José też jest parę miejsc godnych zobaczenia ale
to sobie zostawiam na koniec mojego pobytu w Ameryce Środkowej. Po powrocie z
Nikaragui miejscem wypadowym aby zwiedzić tę część Mesety Centralnej czynię
miasto Alajuela, w którym położone jest lotnisko, z którego odlecę do Europy.
Położone na
Mesecie Centralnej, na wysokości około 1600 m n.p.m., San José zostało założone
dopiero w roku 1737 jako Villa Nueva. Stolicą Kostaryki zostało w 1823 roku.
Wcześniej funkcję tę pełniło Cartago założone przez konkwistadora Juana
Vasqueza de Coronado. Dzisiaj w centrum Cartago można oglądać świadectwo tego,
jak niewiele znaczy człowiek ze swoimi planami, zamiarami i oczekiwaniami.
Las Ruinas to
ruiny kościoła św. Jakuba Apostoła. Już pierwsi koloniści, od chwili osiedlenia
się, od 1563 roku, chcieli w tym miejscu zbudować kościół. Kolejne świątynie
były niszczone przez trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanu. Kiedy w gruzach legła
w 1910 roku kolejna budowla, nie podjęto już próby jej odbudowy.
Zagospodarowano ruiny, przekształcając je w całkiem przyjemny park. Park
zamknięty murami, które przetrwały kataklizmy.
Ale mimo to Cartago pozostało centrum religijnym Kostaryki – kostarykańską Częstochową. W bazylice Matki Boskiej Anielskiej czczona jest patronka Kostaryki – La Negrita – Czarnulka. W podziemiach kościoła znajduje się skała, na której zgodnie z tradycją znaleziono w 1635 roku niewielką figurkę Matki Boskiej wyrzeźbioną w czarnej wulkanicznej skale. Mimo zabierania figurki z tego miejsca najpierw przez indiańską dziewczynę, później przez miejscowego księdza, w niewiadomy sposób wracała na skałę, zatem wybudowano w tym miejscu kościół. Obecna bazylika wzniesiona w 1924 roku w stylu bizantyńskim gromadzi tysiące wiernych. 2 sierpnia, w święto patronalne kościoła, przybywają pielgrzymki, często piesze, czasem część drogi odbywana jest na kolanach.
Kilkanaście kilometrów dalej, w Ujarrás oglądam ruiny najstarszego, z XVII wieku, kościoła Kostaryki. Z punktu widokowego podziwiam żyzną dolinę Orosí, zagłębie upraw kawy i bananów, oraz sztuczne jezioro hydroelektrowni Cachí.
Stąd już niedaleko do La Casa del Soñador (Domu Marzyciela) – jednopiętrowego domu z trzciny ozdobionego drewnianymi rzeźbami. Dom wzniósł i rzeźbionymi w drewnie figurkami ozdobił sławny, nieżyjący już (zmarł w 1995 roku) kostarykański prymitywista Macedonio Quesada. Dzisiaj w tym miejscu rzeźbią kolejne figury świątków jego synowie.
W samym mieście Orosí oglądam mecz piłkarski na boisku, w jakie zamieniono główny plac miasta, a w niewielkim Muzeum Sztuki Religijnej w dawnym klasztorze franciszkanów podziwiam prawdziwe skarby, jakich istnienia w tym miejscu nikt by nie podejrzewał. Chwilę oddechu od zatłoczonych miejskich ulic zapewniam sobie w ogrodzie botanicznym Lancaster w Paraíso de Cartago. Taką nazwę – Raj – nadali temu miejscu zmęczeni upałami konkwistadorzy, gdy dotarli do nieco chłodniejszego zakątka tych ziem, gdzie na chwilę przestały ich nękać roznoszące malarię komary.
Kilometry
nabijam, gdy usiłuję w Tres Ríos znaleźć rzeźbę najsławniejszego żyjącego
artysty Kostaryki – Ibo Bonilla – architekta, rzeźbiarza, matematyka i
pedagoga. Właśnie tutaj, w biznesowo-handlowym centrum Terra Campus znajduje
się najwyższa rzeźba Kostaryki jego autorstwa. „Spirala sukcesu” to osiemnastometrowej
wysokości przyrdzewiałe żelastwo, inspirowane Kwiatem Życia, pradawnym wzorem
pojawiającym się niemal w każdej kulturze świata. Pan policjant tak się przejął
tym, że nie wie, gdzie znajduje się Terra Campus, że uruchomił chyba wszystkie
służby miasta, żeby mi pomóc. I pomógł! A że było trochę daleko…
Sama rzeźba,
jakkolwiek bardzo adekwatna do miejsca, w którym się znajduje (wszystkie
biznesy i handle świata potrzebują sukcesu!), nie robi na mnie jednak większego
wrażenia. Dużo bardziej podoba mi się logo kampusu – inspiracja kamiennymi kulami
jest bardzo czytelna.
piękne miejsca
OdpowiedzUsuń