Do samego
Monteverde nie dojeżdżam. Postanawiam znaleźć hotel w Santa Elena. To trochę
większa miejscowość i hotele będą tańsze niż te bliżej parku narodowego. A
między miastem a parkiem istnieje dobre połączenie autobusowe.
1% światowych potencjałów
leśnych to lasy chmurowe (albo lasy mgielne). Chyba najsławniejszym jest ten, w
którym jestem.
Rezerwat Lasu
Chmurowego Monteverde założono w 1972 roku w związku ze wzrostem liczby
ludności osiedlającej się w okolicy (to może dlatego – aby chronić las – na
drodze dojazdowej do Santa Elena ciągle jeszcze nie położono asfaltu!). Las
chmurowy, bo niezwykle duża kondensacja pary wodnej sprawia wrażenie ciągle
obecnej mgły lub raczej chmur zasnuwających korony drzew. Zgodnie ze
statystykami w lesie odnotowano ponad trzy tysiące gatunków roślin, sto
gatunków ssaków, ponad czterysta gatunków ptaków, sto dwadzieścia gatunków
gadów i płazów. Insektów i motyli – tysiące.
Turystom
udostępniono zaledwie 3% zasobów lasu. Wytyczono i opisano szlaki. Przygotowano
mapki. Sprzedając bilet, pan przepytuje delikwenta, ile ma czasu, i zakreśla na
mapie, co w tym czasie może zobaczyć. Przeznaczając na wizytę tutaj cały dzień
(no, może nie cały – o 16:00 park jest zamykany, wtedy też jedzie ostatni
autobus do Santa Elena), mogę przejść prawie wszystkie ścieżki, mogę
rozkoszować się wszechobecną zielenią, ale też mogę wypatrywać w tej zieleni
kolorów. A te też są, chociaż łatwo je przeoczyć. Żółte, fioletowe, czerwone…
Czerwone to helikonie. Orchidee chyba w tej chwili nie kwitną, ale bogactwo innych
epifitów jest oszałamiające.
Mojemu wędrowaniu ścieżkami Monteverde towarzyszą odgłosy śpiewu ptaków. Mam wrażenie, że orkiestra właśnie stroi instrumenty przed koncertem. Tylko skąd dochodzi odgłos skrzypiących drzwi? Przecież nie widziałam żadnych zabudowań! A… przecież gdzieś czytałam, że śpiew jednego z ptaków przypomina taki odgłos… Którego? Nie pamiętam, ale chyba nie kwezala.
No właśnie, kwezal herbowy. Tutaj w Monteverde uczeni naliczyli ich około tysiąca. Naliczyli, chociaż bardzo trudno go dostrzec w gęstwinie liści, które dobrze chronią ten jeden z największych skarbów kostarykańskiej przyrody. Zresztą występujący nie tylko w Kostaryce, ale i w innych krajach Ameryki Środkowej kwezal, po hiszpańsku quetzal, to nie tylko skarb przyrody. Jego wizerunek widnieje w godle Gwatemali, a waluta tego kraju to właśnie „quetzal”. Dla Azteków i Majów był symbolem piękna i wolności. Jednym z najważniejszych bogów plemion prekolumbijskiej Ameryki był Quetzalcoatl – Pierzasty Wąż – wąż o piórach ptaka kwezala.
Kwezala nie zobaczyłam, ale kolibry tak. Co prawda na dostrzeżenie ich w naturze mam takie same szanse jak na zobaczenie kwezala (czyli żadne!), ale tuż koło wejścia do parku powieszono kilka poidełek ze słodkim napojem. Zlatują się do niego łase na taki syrop koliberki. Jakoś nie robi im różnicy, czy spijają nektar z kwiatów, czy z ich imitacji.
Wracam do
miasta. Co prawda dłużej niż myślałam, bo autobus zostaje zatrzymany przez
policję. Kilku policjantów krąży dookoła autobusu, kierowca dostaje mandat. Nie
mogę się zorientować, na czym polega wykroczenie pana kierowcy, ale z dyskusji
pasażerów wynika jedno: winny jest rząd!
Dziękuję, za zdjęcia i komentarz. W tej części świata mnie jeszcze nie było. Ale planuję już swoje drugie wcielenie :-) Umieszczam Kostarykę na liście :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zainspirowałam. Pozdrawiam.
Usuń