piątek, 23 sierpnia 2019

Byłam w „Olśniewającym Kraju” – Sri Lanka



 
Ostatnią, dwumiesięczną podróż (marzec-kwiecień 2019; Sri Lanka – Nepal – Indie) zaczęłam na Sri Lance. Opisanie – tak w największym skrócie – wędrowania po tym kraju, zajęło mi więcej czasu niż cała podróż. O ile jednak podróżując, cały czas poświęca się tej realizowanej wyprawie, to czas po powrocie trzeba dzielić z prozą życia. Z drugiej jednak strony pisanie o tym czego się doświadczyło to też przyjemność, to wspomnienia, to jakby kontynuowanie podróży. Więc może podświadomie ten czas pisania przedłużałam?

Było też o czym pisać. Sri Lanka bowiem to nie tylko morze, słońce i plaże ale też dwadzieścia sześć wieków historii – wszak pierwsze historyczne wzmianki o rodzącym się na wyspie państwie pochodzą już z VI wieku p.n.e.

Źródłem pisanym dziejów najdawniejszych jest spisana w V wieku n.e. MahavamsaWielka Kronika – zapis w języku palijskim historii Sri Lanki, poczynając od króla Widźaja (Vijaya), którego okres panowania określany jest na lata 543–505 p.n.e., do połowy IV wieku n.e. Historii okraszonej legendami. Niewątpliwie bowiem legendarnym wątkiem jest to, że babka króla Widźaja, bengalska księżniczka czystej krwi, powiła dziecko w wyniku jej związku z lwem. I to właśnie lew – sinha – dał też nazwę Syngalezom (podobnie jak nazwie wyspy, nie wnikając w detale etymologii), ludowi, który zaczął napływać na wyspę z północnych Indii w VI wieku p.n.e. Ludowi pod wodzą króla Widźaja, z którym rodzice nie mogli sobie dać rady i którego wygnali z królestwa wraz z siedmiuset kompanami.

 













Kraj, do którego przyjechałam, na kartach Mahavamsy nazywany jest Lanką, oficjalna nazwa wyspy, to Cejlon. Nazwa godna, wywodząca się z sanskrytu, od słowa sinha, które oznacza lwa – nie wnikając w tym miejscu w celowe czy przypadkowe zniekształcenia, jakie przytrafiały się przez wieki przedstawicielom różnych nacji, których losy rzucały na wyspę u południowo-wschodnich krańców Indii. Taką też nazwę przyjmowali dla zaanektowanych na wyspie terenów kolejno Portugalczycy (Ceilão), Holendrzy (Zeylan), Brytyjczycy (British Ceylon w okresie 1815–1948 oraz Dominion of Ceylon w okresie 1948–1972). Trudno się zatem dziwić, że kiedy w 1972 roku państwo wreszcie stało się całkowicie niepodległe, przyjęto dla niego nazwę, której, w ślad za Mahavamsą, przez całe wieki używali mieszkańcy wyspy – Lanka, dodając jeszcze słowo sri, które oznacza „święty” albo „piękny” z uwzględnieniem różnych synonimów. W 1978 roku przyjęto oficjalną nawę: Demokratyczno-Socjalistyczna Republika Sri Lanki.

Wyspa, na której to państwo jest położone, nadal nazywa się Cejlon. Nie chcę jednak pisać, że byłam „na Cejlonie”, bo chyba nie tylko mnie kojarzyłoby się to z czasami kolonializmu. Wolę zatem powiedzieć, że byłam w Olśniewającym Kraju, że byłam w Sri Lance.

Podobnie jak w historii każdego chyba miejsca na świecie, w Sri Lance zdarzały się i najazdy, i obalenia władców, i powroty na tron, które niekiedy skutkowały wybitnymi kreacjami architektoniczno-artystycznymi jak skała Sigirija czy Królewska Jaskinia Skalna w Dambulli.
















Z zainteresowaniem oglądałam też współczesne realizacje jak Lotus Tower w Kolombo (oddawaną od trzech lat do użytku!) czy budynek parlamentu w Sri Dźajawardanapury Kotte, konstytucyjnej stolicy Sri Lanki. Ten ostatni został zaprojektowany przez najwybitniejszego architekta lankijskiego Geoffreya Bawę (1919–2003), twórcę tzw. modernizmu tropikalnego, chociaż on sam tego określenia nie lubił.






Z ambiwalentnymi uczuciami zwiedzałam również zabytki, i całe miasta (Galle), z czasów panoszenia się na wyspie Europejczyków (od 1505 roku Portugalczyków, od połowy XVII wieku Holendrów i od końca XVIII wieku Brytyjczyków). Jak zwykle gdy mam do czynienia z kolonialną spuścizną powstałą na gruzach – dosłownie i w przenośni – rodzimej kultury kraju, w którym jestem.


Szczyt Adama, Mały Szczyt Adama, Skała Ella, Park Narodowy Równiny Hortona czy pokryte polami/tarasami herbacianymi wzgórze zwane Lipton’s Seat, były pretekstem do wędrowania górskimi szlakami i przywołania wspominania starych, dobrych czasów, kiedy „się chodziło” po Tatrach czy Beskidach.

Chociaż… nie wiem czy tylko wędrowania czy może też pielgrzymowania – wszak Szczyt Adama to święta góra. Święta nie tylko dla buddystów – o czym więcej w eEmerytce w Sri Lance, która znajduje się już na wirtualnych półkach internetowych księgarń, m.in.:


 

Szczegółową trasę mojej podróży określa spis treści:

1.       Trudny początek – Negombo
2.       Gdyby nie Mahinda – Mihintale
3.       Pierwsza stolica – Anuradhapura
4.       Klasztor w jaskiniach – Dambulla
5.       Lwia Skała – Sigirija
6.       Druga stolica – Polonnaruwa
7.       Trzecia stolica – Kandy
8.       Jedni wolą morze, inni góry – najpierw Szczyt Adama
9.       Na koniec świata – Nuwara Eliya i Park Narodowy Równiny Hortona
10.   Powrót do przeszłości z kart Ramajany – Hakgala
11.   Rozkosze wędrowania po górach – Skała Ella, Dziewięcioprzęsłowy Most, Mały Szczyt Adama i Wodospad Rawany
12.   Wśród herbacianych pól – z Haputalle do Lipton’s Seat
13.   Z Haputale do Kataragamy, czyli jak przez przypadek dojechać do Hambantoty
14.   Opiekunka wyspy i miasto – Kataragama
15.   Niby nic ciekawego – Tissamaharama
16.   Kolonialny klejnot Sri Lanki – Galle
17.   Zwiedzać czy nie zwiedzać? – Kolombo


 































 














5 komentarzy:

  1. Skomplikowane dzieje wyspy. Ale widoki piękne. Sri Lanka wygląda na kraj turystycznie dziewiczy, chociaż w górach jedno miejsce przypomniało mi kolejkę na Giewont!
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długie i skomplikowane. Ale bardzo ciekawe.
      Nie nazwałabym jednak Sri Lanki krajem „dziewiczym” pod względem turystycznym, jeszcze przed końcem wojny domowej (2009), turystyka się rozwijała, i baza jest całkiem niezła.

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć. Dziękuję:)

      Usuń