Bardziej chyba niż wszystkie muzea, i budynki, w Baku interesuje mnie Muzeum Dywanów i Sztuki Stosowanej, mieszczące się… we wnętrzu zwiniętego w rulon dywanu – kobierca z betonu, stali i szkła.
Muzeum Dywanów w Baku zostało utworzone w
1967 roku. Kiedy w 2010 roku tradycyjna azerska sztuka tkania dywanów została
wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO, pomyślano o
nowej siedzibie, którą zaprojektował austriacki architekt Franz Janz. Została
oddana do użytku w 2014 roku.
No właśnie, dywany! Obecne w życiu ludzi już
od przełomu trzeciego i drugiego tysiąclecia p.n.e., najpierw pojawiły się
najprawdopodobniej w Azji Centralnej. Poszczególne społeczności, mieszkające w
różnych regionach, wykształciły własne techniki wytwarzania, własne wzory,
własne tradycje ich wykorzystywania (np. inne dywany do wyposażenia komnat,
inne – do modlitwy, jeszcze inne – do praktyk medycznych czy obrzędów
weselnych). Chyba tylko Azerbejdżanie postarali się o wpisanie dywanowej tradycji
na listę niematerialnego dziedzictwa ludności UNESCO. Nie pozostaje mi nic
innego jak – po obejściu dokoła i obfotografowaniu oryginalnej konstrukcji –
wejść do środka i zagłębić się w świat wełny, bawełny i jedwabiu przeplatanych,
wiązanych i przystrzyganych tak, aby wzór wymyślony przed wiekami czy
współcześnie zmaterializować i zachwycić nim użytkownika.
W muzeum spędzam ponad trzy godziny,
oglądając ekspozycje na trzech piętrach. Nie czuję zmęczenia, studiując
historię azerskiego dywanu, zgłębiając tajniki różnych szkół tkania oraz roli dywanów
w kulturze mieszkańców tych ziem. Nie wiem, ile z 14 000 obiektów będących
własnością muzeum jest eksponowane, ale niewątpliwie jest to doskonały przegląd
nie tylko tradycyjnych dywanów, lecz także historycznych i współczesnych dzieł
„okołodywanowych” (sakwy podróżne, torby, derki na konie, skarpety, hafty).
A ponieważ tkactwa i dywanów nigdy mi dość,
jadę jeszcze do fabryki dywanów Azer Lime, trochę dalej od centrum usytuowanej.
To stosunkowo młoda firma, powstała w 1996 roku z misją ożywienia i dalszego
rozwoju tradycyjnej sztuki tkania dywanów. Zajmuje się nie tylko wytwarzaniem
dywanów, lecz także promocją azerskich dywanów na świecie oraz konserwacją
zabytkowych egzemplarzy.
No i pech! Trwa renowacja i na kilka miesięcy
fabryka jest wyłączona z działania. Zostaję jednak wpuszczona do wnętrza budynku
administracyjnego – mogę sobie spokojnie pooglądać dywany rozwieszone i
poukładane w stosy w rozległym pomieszczeniu z recepcją i na klatce schodowej.
Ba, mogę je nawet dotknąć! To jednak warto było tutaj przyjechać – po raz
pierwszy mogę pogładzić dłonią dywan wykonany z jedwabiu. O cenę nie pytam. Warto
było tutaj też przyjechać ze względu na sam budynek, chociaż nie znalazłam
informacji, z jakiego okresu pochodzi. Myślę, że jest dużo starszy aniżeli
firma, a jego wygląd to efekt adaptacji na potrzeby zakładu, w którym ludzie
zajmują się sztuką tkacką. Zarówno bowiem elewacja, jak i wyposażenie wnętrza –
balustrada schodów, plafony czy drzwi – niewątpliwie zostały zainspirowane
tradycyjnymi wzorami dywanów azerskich.
Do fabryki zaglądam w drodze do Centrum
Kulturalnego im. Hejdara Alijewa. Zbliżając się do celu mojej dzisiejszej
wycieczki, patrząc na białą bryłę budowli, nie mam wątpliwości, że jest XXI
wiek:
Niezwykły obiekt nowoczesnego muzeum! Kolejny, koronkowy też piękny! Miałaś okazję podziwiać takie niezwykłe dzieła. Gdybym taki miała w domu (gdyby było mnie stać!), to żal byłoby po nim chodzić. Ale podziwiać, to owszem, też bym chciała:)))
OdpowiedzUsuńPodziwianie to też przyjemność! Zwłaszcza, gdy się wie, że takiego mieć się nie będzie.
Usuń