Był początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Spacerując ulicami Berlina – a czas jakiś w tym mieście spędziłam – trudno było nie zauważyć plakatów anonsujących koncert Cesarii Evory. Nic mi wtedy to nazwisko nie mówiło, ale skoro było to wydarzenie kulturalne, dowiedziałam się co-nieco o jego bohaterce, chociaż biografii rozpoczynającej karierę wtedy prawie pięćdziesięcioletniej Kabowerdenki jeszcze nikt nie napisał. Teraz w poświęconych jej książkach czy artykułach można przeczytać, że to ona właśnie „odkryła Cabo Verde dla świata” lub bardziej dosadnie, że „umieściła ten archipelag a mapach świata”.
Nie pamiętam, czy
wtedy, ponad trzydzieści lat temu, kojarzyłam gdzie leżą Wyspy Zielonego
Przylądka, chociaż zapewne na lekcjach geografii jakaś wzmianka na ich temat
padła. Wiem, jednak, że od tego czasu każda informacja o Wyspach przywoływała
na myśl plakaty wiszące na ulicach Berlina, chociaż później Cesaria Evora występowała
również kilka razy w Polsce, nagrała też dwie płyty z Polkami – Kayah i Dorotą
Miśkiewicz.
„Kto nie zna
Mindelo, nie zna Cabo Verde” – to cytat z jednej z piosenek śpiewanych przez Cesarię
Evorę. Nie mogło zatem w harmonogramie mojej podróży na Wyspy Zielonego
Przylądka zabraknąć Mindelo na wyspie São Vicente chociaż wiem, że w czasie
krótkiego pobytu nie poznam dobrze ani Mindelo, ani Wysp, ani Cesarii Evory
(1941–2011).
Za mną spalona
słońcem, zachwycająca salinami i wydmami (i najbardziej turystyczna) Sal (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2022/12/pedra-de-lume-sal-wyspy-zielonego.html) oraz Santiago
ze stołeczną Praią i pierwszą stolicą Cidade Velha wpisaną na listę UNESCO.
Na São
Vicente ląduję na lotnisku im. Cesarii Evory i nie bacząc na nagabywania
taksówkarzy fotografuję jej pomnik przed wejściem chwytając ostatnie promienie
słońca. W rezultacie bardzo mi się to opłaca – kierowcy taksówek, wobec zmniejszającego
się grona potencjalnych pasażerów stają się bardziej podatni na negocjacje
cenowe, do których zmusza mnie dość późna pora. Gdyby to był dzień
skorzystałabym z lokalnego transportu, busika zwanego tutaj aluguer.
Uznawana za jedną
z najpiękniejszych zatok świata, Baía Porto Grande, nad która rozłożyło się Mindelo,
drugie pod względem wielkości miasto Wysp Zielonego Przylądka (ok. 80 tys.
mieszkańców), to zalana oceanem kaldera wulkanu – wszak wyspy archipelagu to
produkt aktywności tektonicznej, która spowodowała ich wyłonienie się z wód
Atlantyku. Jednych przed 26 milionami lat, innych zaledwie sto tysięcy lat temu.
Od strony południowej trzyma nad zatoką straż „najstarszy mieszkaniec Mindelo” –
Monte Cara. Cara znaczy „twarz” i patrząc na tę wznoszącą się na wysokość
490 metrów n.p.m. górę, nie mogę się oprzeć porównaniu jej do Giewontu. Natura,
a właściwie gorąca lawa, wiatr i woda tutaj, podobnie jak w Tatrach, wyrzeźbiły
twarz leżącego człowieka.
Dogodne
położenie wysp na skrzyżowaniu dróg handlowych oraz doskonały naturalny port
(Porto Grande) były czynnikami, które powinny sprzyjać szybkiej kolonizacji wysp
oficjalnie odkrytych w XV wieku (możliwe, że wcześniej zawijali na wyspy żeglarze
z Afryki). Jednakże długotrwałe susze,
niedobór wody, fale głodu i epidemii utrudniały ich zagospodarowanie,
powodowały okresowe zahamowania osadnictwa i rozwoju. Pozostała zła sława Wysp
Zielonego Przylądka jako punktu przeładunkowego w handlu niewolnikami i zaopatrzenia
statków wiozących do Nowego Świata nieszczęśników schwytanych na Czarnym Lądzie.
Brak perspektyw
ludzi dla których ziemie te stały się ojczyzną, jak również brak zainteresowania
Portugalczyków odległą kolonią powodowały kolejne fale emigracji. Dzisiaj
szacuje się, że blisko milionowa diaspora kabowerdyjska jest dwukrotnie
liczniejsza niż populacja wysp.
Dopiero 5 lipca
1975 roku Republika Zielonego Przylądka uzyskała niepodległość. Cesaria Evora
miała wtedy trzydzieści cztery lata, za sobą trudne dzieciństwo, dwa lata w sierocińcu
prowadzonym przez siostry zakonne, występy w barach portowych Mindelo gdzie
zarabiała na życie i pierwsze nagrania w radiu. Sukcesu nie było. Bez rozgłosu
pozostały również płyty (jedna zbiorowa) nagrane w Portugalii.
W 1975 roku Cesaria
Evora przestała występować publicznie. Nie
widząc perspektyw wyłączyła się z życia na ponad dekadę. Miała już czterdzieści
siedem lat, gdy José da Silva, przyszły jej agent i producent zaprosił Cesarię
do Paryża. Jej kariera nabrała tempa – kolejne płyty, występy, nowe kontrakty,
nagrody i wyróżnienia. Cały świat poznał pieśniarkę z ubogiej dzielnicy Mindelo.
O zmiennych losach
sławnych ludzi, o blaskach i cieniach sławy, o życiu Cesarii Evory myślę chodząc
ulicami Mindelo, szukając miejsc, które ją przypominają czy upamiętniają, patrząc
na stylizowany zarys stopy z jej imieniem i nazwiskiem w tamtejszej alei sław –
na ulicy Wyzwolicieli Afryki, która i
tak pozostaje dla miejscowych ulicą Lizbońską,
Mural na fasadzie
biblioteki w centrum Mindelo (północna pierzeja Praça Dom Luis) to nie tylko doskonały
portret Cesarii Evory ale i okazja do poznania oryginalnej techniki tworzenia graffiti
przez portugalskiego artystę Aleksandra
Farto (ur. 1987) tworzącego pod pseudonimem Vhils. Będąc laikiem określiłabym
te metodę jako kreowanie wizerunku postaci przez odkuwanie fragmentów tynku. Za
każdym razem kiedy mijam plac, nie mogę sobie odmówić chwili zadumy w tym właśnie
miejscu.
Café Royal, również
przy ulicy Lizbońskiej, była ulubionym lokalem Cesarii. Wystrój wnętrza nawiązuje
do czasów, gdy występowała tutaj śpiewając nostalgiczne morny, pieśni gatunku
muzycznego typowego dla Wysp Zielonego Przylądka, których charakterystyce
poświęcono niejedno opracowanie. I chociaż ich autorzy prowadzą zażarte spory
dotyczące genzy tej muzyki i śpiewu, wszyscy są zgodni – Cesaria Evora była
jeżeli nie najwybitniejszą to jedną z najwybitniejszych interpretatorek morn: „Cesaria Evora wydobywa z morn aspekty metafizyczne, przez
co stają się jeszcze bardziej osobiste, bezpośrednie – trafiają wprost do celu
niczym uderzenie pioruna – i sugestywne niczym trzepot rzęs.”[1]
Już po śmierci Cerasii Evory, w 2019 roku praktyka muzyczna morny wpisana została na listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości.
Dalej czytaj: https://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2024/12/sladami-cesarii-evory-wyspy-zielonego_17.html (Cz. II)
[1] Veronique Mortaigne Cesaria Evora: głos Wysp Zielonego Przylądka ; przeł. Elżbieta Sieradzińska; Wydawnictwo „Twój Styl” 2003
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz