Salcedo to średniej wielkości miejscowość
na północny wschód od La Vega. I pewnie niewiele osób usłyszałoby o niej, gdyby
nie fakt, że tutaj urodziły się siostry Mirabal. Ich życie przypadło niestety
na najbardziej ciemny i krwawy rozdział historii Dominikany – rządy dyktatora
Trujillo, lata 1930–1961.
Patria, Minerva
i María Teresa Mirabal urodziły się (w latach 1924–1936) w dobrze sytuowanej i
wykształconej rodzinie. Po dojściu do władzy generała Trujillo rodzina Mirabal,
jak wiele innych, straciła cały majątek. Siostry przystąpiły do opozycji – nie
tylko z powodu osobistej krzywdy, jakiej doznały, ale jak wielu innych
Dominikańczyków uważały, że rządy Trujillo doprowadzą do upadku gospodarczego
kraju. Jako przywódczynie ruchu były kilkakrotnie więzione, torturowane. 25
listopada 1960 roku, kiedy wracały z więzienia, gdzie odwiedziły swoich mężów,
zostały schwytane i zakatowane na śmierć. Miały zaledwie 36, 34 i 24 lata. Ocalała
tylko czwarta z sióstr, która nie włączyła się do opozycji.
Trujillo chyba nie
przypuszczał, że koniec życia sióstr Mirabal będzie początkiem końca jego
dyktatury i jego życia. Śmierć sióstr odbiła się głośnym echem wśród
mieszkańców Dominikany, wiele osób dopiero teraz zdało sobie sprawę z
działalności opozycji. Sześć miesięcy później dyktator zginął w zamachu.
W 1999 roku
Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała do obchodzenia 25 listopada, dnia
śmierci sióstr Mirabal, jako Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec
Kobiet. Już wcześniej, od 1981 roku, stowarzyszenia kobiece organizowały w tym
dniu podobne uroczystości, aby uczcić śmierć sióstr. Historia ich życia stała
się kanwą powieści In the
Time of the Butterflies Julii Álvarez,
amerykańskiej pisarki dominikańskiego pochodzenia, i filmu Czas motyli, w którym jedną z sióstr zagrała Salma Hayek. Wyraz motyl pojawia się w tych tytułach nieprzypadkowo – wewnątrz
opozycyjnej grupy siostry nazywane były Las Mariposas, czyli Motyle.
To dlatego wędrując ulicami dominikańskich miast, oglądając liczne murale, bardzo często widzę powtarzający się motyw motyli. To świadczy, że pamięć sióstr Mirabal ciągle jeszcze jest żywa. Siostry zostały też uhonorowane uwiecznieniem ich wizerunków na 200-pesetowym banknocie, nie mówiąc o licznych pomnikach. Nazwa prowincji, której głównym miastem jest Salcedo i która wcześniej nosiła taką samą nazwę jak miasto, została zmieniona na Prowincja Sióstr Mirabal.
Tutaj w Salcedo miejsca związane z życiem sióstr Mirabal znajdują się niestety poza centrum. Tymczasem południe dawno minęło i chyba nie mam tyle czasu, żeby jechać do poświęconego im muzeum czy na plac nazwany ich imieniem, żeby zobaczyć ich pomnik.
Zresztą prawdę
powiedziawszy, tym, co mnie głównie skłoniło do przyjechania tutaj, była nie
tyle historia sióstr – wiem o nich już sporo – ile głównie Szlak Murali. Będę szukała śladów sióstr, oglądając malarskie
dzieła na ścianach budynków miasta.
W listopadzie 2006 roku, w ramach przygotowań do festiwalu kulturalnego przedsięwziętego na cześć sióstr Mirabal, zaproszono grupę artystów do namalowania stu murali na obszarze trzech miejscowości regionu. Bardzo szybko okazało się, że te sto miejsc przeznaczonych dla sztuki nie wystarcza dla artystów, i tych uznanych, i tych początkujących, którzy chcieli wziąć udział w tworzeniu „szlaku motyli” – bo i taka nazwa też pojawia się przy identyfikowaniu tego projektu artystycznego. Zarówno właścicieli domów prywatnych, jak i zarządzających budynkami instytucji państwowych nie trzeba było namawiać do udostępnienia kolejnych miejsc do realizowania dalszych kreacji artystycznych. Warunek był tylko jeden – malunki mają promować kulturę kraju i jego tradycje, nawiązywać do wartości patriotycznych, dobrych zwyczajów, pracy i zajęć ludzi, atrakcji turystycznych miasta i regionu.
Wkrótce kolorowe obrazy pojawiły się dosłownie wszędzie – na ścianach domów, płotach, murach, balustradach, zbiornikach, które były już złomem. Ten na hali sportowej nawiązuje do dyscyplin sportowych uprawianych we wnętrzu, ze ścian budynku obok kościoła patrzy na nas Matka Boska i Chrystus, z kamienicy naprzeciw – kolorowe postacie diabłów z karnawałowych pochodów. Na ścianie szpitala dla kobiet – portrety kobiet jakby namalowane przez Bidó – może zresztą i są, ale tego nie mam gdzie się dowiedzieć. Kolejny budynek odwzorowuje kolory i rysunek dominikańskiej flagi.
Oczywiście na niejednym płocie czy murze
fruwają motyle. Motyw motyla wykorzystano również w architekturze niewielkiej
muszli koncertowej w miejskim parku. Przyjeżdżającym do miasta od strony
Santiago nie może umknąć wizerunek sióstr namalowany na nieużywanej już
wieży ciśnień.
Szczególny mój zachwyt budzi niezwykle rozbudowany i symboliczny mural na ogrodzeniu miejscowego cmentarza. Odnajduję w nim nawiązanie do psalmu 23: „…pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach…”, psalmu tak doskonale komponującego się z przeznaczeniem miejsca po drugiej stronie muru.
Chłonąc kolory, napawając się kształtami
wizerunków na obrazach, czuję się jak w niebiańskiej galerii. Wizyta w Salcedo
jest wspaniałym zakończeniem mojej dominikańskiej przygody.
Zobacz też:
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2016/02/karnawa-ze-nie-w-rio-dominikana.html
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2017/01/26-stycznia-dzien-duarte-dominikana.html
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2017/05/urlopowy-raj-dominikana.html
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2018/07/na-spotkanie-z-humbakami-santa-barbara.html
Zobacz też:
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2016/02/karnawa-ze-nie-w-rio-dominikana.html
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2017/01/26-stycznia-dzien-duarte-dominikana.html
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2017/05/urlopowy-raj-dominikana.html
http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2018/07/na-spotkanie-z-humbakami-santa-barbara.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz