Ostatnie dni w Kostaryce spędzam w
miejscowości Alajuela. Tutaj znajduje się port lotniczy, z którego za kilka dni
odlecę do kraju. A sama Alajuela, miasto wchodzące w skład aglomeracji stolicy,
San Jose, to również doskonały punkt wypadowy do zwiedzania kilku miejsc w
okolicy (np. na wulkan Poás:
Kolebką ludowego rzemiosła artystycznego
Kostaryki jest Sarchí, jakkolwiek tradycja, która się tutaj rozwinęła, nie jest
taka stara. Ma zaledwie nieco więcej niż sto lat. Był rok 1910, kiedy
jeden z rolników, zainspirowany motywem mandali, postanowił namalować podobny
wzór na kołach swojego wozu. Tego rodzaju wozy, dwukołowe, zwykle ciągnione
przez woły, używane były od wieków.
Znaleźli się
naśladowcy. Malowano już nie tylko koła, ale całe wozy, co więcej, poszczególne
wioski wypracowały własne wzory. Dzisiaj charakterystyczne, fantastycznie
kolorowe malunki pokrywają wszystko, co możliwe. Powstało szereg zakładów
rzemieślniczych wytwarzających już nie tylko wozy, ale i meble oraz niezliczoną
ilość gadżetów – teraz już głównie „pod turystę”. Na centralnym placu Sarchí pomnik – wóz wytworzony i pomalowany w
najsławniejszym z zakładów rzemieślniczych miasta – Fabryce Wozów Eloya Alfaro.
Ławki dokoła placu również ozdobiono barwnymi szlaczkami. I drogowskazy z
nazwami ulic. I kosze na śmieci też. Nawet te w toalecie publicznej.
Obecnie duża część warsztatów wytwarza nie
tylko meble kolorowe, ale też takie bardziej tradycyjne, a pod względem liczby
tych warsztatów/sklepów meblowych można Sarchí porównać z Kalwarią
Zebrzydowską. Sporą ich część udostępniono zwiedzającym i naprawdę to
niesłychana frajda móc obserwować, jak powstają realistyczne lub fantastyczne
kwiaty, jak przysiadają na nich wielokolorowe papugi czy zielonopióre kwezale,
jak niezliczone, identycznego kształtu, ale odmiennej barwy figury tworzą
przyjemny dla oka fryz.
No i nie można nie wspomnieć, że w Sarchí
urodził się Ibo Bonilla (współczesny artysta Kostaryki).
Wracając z
Sarchí, wysiadam na chwilę w miejscowości
Grecia, uznanej kilka lat temu za najczystsze miasto Ameryki Łacińskiej. Czysto
jest, ale bez przesady i nie to jest powód mojego tutaj pobytu.
Ciekawostką wartą zatrzymania się jest
kościół
Nuestra Señora de las Mercedes. Ciekawostką, bo kościół został wzniesiony z
blaszanych płyt (sprowadzony z Belgii w 1897 roku).
I nie jest to jedyna
budowla w Kostaryce tego typu. Również w San José jeden z budynków, mieszczący
szkołę, w której uczy się około tysiąca uczniów, został skonstruowany z blachy
(w 1892 roku). Nosi nazwę Metalowy Budynek i jest wskazywany jako jeden z
najciekawszych budynków stolicy. Tego typu konstrukcje miały stanowić
zabezpieczenie przed zniszczeniem w czasie trzęsień ziemi.
Jeszcze jedna miejscowość w okolicy zasługuje
na uwagę. To Zarcero. Centralny plac miasta pokrywają fantastyczne zielone
rzeźby. Zielone, bo to rzeźby w krzewach, takich z jakich formuje się
żywopłoty. Architekt krajobrazu, Evangelisto Blanco, od prawie pięćdziesięciu
lat kształtuje roślinność zgodnie z tym, co podpowie mu fantazja. Żałuję, że
nie mogę przejść się pod zielonymi baldachimami, że nie mogę usiąść w cieniu
zielonego parasola i popatrzeć z bliska na zielone słonie. Tajemniczy ogród
oglądam tylko z okien autobusu (jakkolwiek dłuższą chwilę stojącego – autobus,
którym jadę z La Fortuna do Alajuela na przystanek właśnie w centrum Zarcero). Na
powtórny tutaj przyjazd zabraknie mi czasu.
Masz absolutnie rację, Kostaryka nie jest jeszcze tak popularna wśród turystów, co sprawia, że podróżowanie tam staje się naprawdę wyjątkowe. Miejsca takie jak Sarchí, Zarcero czy Grecia są idealnym przykładem, jak Kostaryka potrafi zaskoczyć swoją autentycznością i spokojem. Warto mieć je na swojej liście.
OdpowiedzUsuń