Optymistycznie nastawiona do całego świata,
po nocy spędzonej w doskonałych warunkach, witam kolejny dzień. Tym, co mnie
przywiodło do tego kraju i do tego miasta, jest Kanał Panamski. Udaję się zatem
na spotkanie z kanałem, czyli – jak większość mających ten sam zamiar – do śluz
Miraflores.
Autobus odjeżdża
gdzieś stąd, z okolic placu 5 Maja. O rozkładzie jazdy czy tablicy z numerem
nie mam co marzyć. Pozostaje mi zastosowanie znanej metody „prób i błędów”.
Wsiadam, pytam czy dojadę i… wysiadam. Z pierwszego, drugiego i kolejnego
autobusu.
Kolejni kierowcy
machają ręką w bliżej nieokreślonym kierunku – kierunku, gdzie ma się znajdować
przystanek, z którego odjeżdżają autobusy do Miraflores. Kolejne podejścia
kończą się niepowodzeniem.
Zrezygnowana,
mam już zamiar zmienić plan i zwiedzić centrum miasta, a przy okazji dowiedzieć
się, skąd dokładnie odjeżdżają autobusy do śluz, gdy mój wzrok pada na pojazd
stojący w bocznej ulicy.
Dobra, ostatnie
podejście…
Chwilę później
siedzę w autobusie, który zawiezie mnie bezpośrednio do celu. Pół godziny
później wysiadam przed tablicą witającą przybyłych i makietą humbaka. Bo
Około czterystu
metrów dalej Centrum Gości. Platformy widokowe i muzeum. Doskonały widok na
przepływające kanałem statki i możliwość poznania jego historii.
Do śluzy wpływa
właśnie ogromny kontenerowiec MAERSK, jednego z największych operatorów
kontenerowych na świecie. Z wysokości platformy widokowej wydaje się, że ledwie
prześlizguje się między brzegami śluz. Ich szerokość wynosząca 33,5 metra wyznacza
maksymalną szerokość statków, jakie mogą nim płynąć. W rzeczywistości między
burtami statków a brzegami kanału pozostaje kilkanaście centymetrów „luzu”. Aby
statek nie „obijał się” o brzegi, jest utrzymywany w równowadze przez dwie
mikroskopijnej (w porównaniu ze statkami, które „ciągną”) wielkości lokomotywy
poruszające się po torach na brzegu kanału. Jakoś się nie nudzę, patrząc, jak
zamykają się i otwierają przegrody śluz, jak komory napełniają się wodą, jak
powoli przesuwają się kanałem tony żelastwa i towarów zamkniętych w setkach, a
pewnie i tysiącach kontenerów wiezionych przez statek.
Budowa liczącego
81,6 km
długości kanału trwała od 1881 do 1914 roku. Ale historia tej budowy sięga
czasów pierwszych odkrywców Nowego Świata. Wąski przesmyk lądu łączący dwa
wielkie kontynenty pobudzał wyobraźnię i idea stworzenia drogi morskiej
łączącej oceany powracała. Ostatecznie urzeczywistnił ją, a właściwie zaczął
urzeczywistniać, Ferdynand de Lesseps,
francuski dyplomata i przedsiębiorca, budowniczy Kanału
Sueskiego, który w roku 1854 uzyskał koncesję na budowę kanału łączącego Atlantyk z
Pacyfikiem. Nie doczekał końca budowy. Zmarł w 1894.
Konstrukcja
kanału zakładała też wybudowanie sztucznego jeziora. Jeziora Gatún.
Tyle że zostało ono utworzone na wysokości 25,9 m n.p.m. Aby zatem
statki mogły przypływać taką drogą wodną, konieczne było wybudowanie systemu
śluz.
Śluzy są trzy.
Najbliżej Panamá City położona śluza Miraflores, o dwóch komorach, potem jednokomorowa
śluza Pedro Miguel – podnoszą statki do poziomu jeziora. Po jego pokonaniu
śluza Gatún (trzy komory) opuszcza je do poziomu Morza Karaibskiego i pozwala
im wpłynąć do portu w Colón, mieście położonym u wybrzeża Morza Karaibskiego.
W wyniku budowy
kanału droga morska z Nowego Jorku do San Francisco uległa skróceniu o 14 500 kilometrów.
Ale czas nie stoi w miejscu. Zaczęły powstawać kontenerowce dużo większe, które
nie mieszczą się już w Kanale Panamskim. Jeszcze kilka lat i gigantyczne
przedsięwzięcie z przełomu XIX i XX wieku stałoby się zabytkiem odwiedzanym
jedynie przez turystów. Dlatego budowana jest druga nitka kanału, która otworzy
drogę pięciokrotnie większym statkom. Jej otwarcie planowane jest na rok 2014 –
w stulecie oddania do użytku kanału dzisiaj funkcjonującego[1].
Tego wszystkiego
i wielu jeszcze innych rzeczy można się dowiedzieć w doskonałym muzeum
zajmującym cztery piętra budynku. Na zakończenie zwiedzania udaje mi się dorwać
do stymulatora statku przepływającego przez kanał. „Pruję” wodami kanału,
błyskawicznie pokonuję śluzy, opuszczam Miraflores, przepływam pod Mostem Stulecia…
Jak w rzeczywistości pokonuje się kanał, zobaczę za kilka dni, kiedy będę nim
przepływała „w realu”.
No właśnie, będę
przepływała?
Informacja, w
jaki sposób przepłynę kanał, była jedną z pierwszych, jaką znalazłam, planując
podróż. Przed jej rozpoczęciem na wykupienie rejsu przez Internet nie mogłam
się jednak zdecydować, bo nie wiedziałam, kiedy właściwie do Panamy dotrę.
Teraz już wiem, że mogę popłynąć w najbliższą sobotę, tyle że na wykupienie
wycieczki w kawiarence internetowej się nie zdecyduję. A nie zdecyduję się, bo…
Problemu z samym
zakupem nie przewiduję. Wypadałoby jednak mieć wydrukowane potwierdzenie zakupu,
jakie zazwyczaj jest edytowane przy samym zakupie lub przesyłane na adres
mailowy. Ale moje doświadczenia związane z drukowaniem w kawiarenkach
internetowych są raczej negatywne. Nigdy, w czasie żadnej z podróży, gdy
potrzebowałam coś wydrukować, nie obyło się bez problemów. A to drukarki w kawiarence
nie ma, a to konfiguracja drukarki nie taka, a to wszystko niby jest w
porządku, ale nie drukuje nie wiadomo dlaczego. Trzeba było szukać innej
kawiarenki, innej drukarki… Nie, tym razem na to się nie piszę. Dwa dni (jest
środa) – może się to okazać za mało, żeby uzyskać potwierdzenie. Muszę kupić
wycieczkę – wraz z potwierdzeniem zakupu – bezpośrednio u organizatora.
Tyle że na
stronie internetowej podana jest nazwa ulicy, przy której znajduje się biuro, a
na planie miasta, jaki mam do dyspozycji, ulice są ponumerowane. Jak mam zatem
trafić do agencji?
Pracownica
punktu informacyjnego w Centrum Gości okazuje się bardzo pomocna. Dzwoni do
biura i pomaga mi zidentyfikować położenie ulicy. Dokładnie po przeciwległej
stronie blisko milionowego miasta! Opisu dojazdu do niego oszczędzę czytającym
– jadę trzema autobusami w godzinach szczytu, co trwa prawie dwie godziny. Ale
docieram i miejsce w rejsie wykupuję.
[1]
Otwarcie nowej nitki kanału nastąpiło bardzo niedawno – 26 czerwca 2016 roku, po
dziewięciu latach budowy i z dwudziestomiesięcznym (w stosunku do planów)
opóźnieniem. I ponad dwa lata po mojej podróży do Panamy. Inauguracji dokonał
chiński kontenerowiec Cosco Shipping Panama – ma on 48
metrów szerokości i 300 metrów długości.
Przez chwile poczulam sie jakbym sama tam byla. :) . Dziekuje. Przesylam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję. A za kilka dni zapraszam do lektury kolejnego postu o Panamie. Pozdrawiam
Usuń