Jeszcze
jeden obiekt w Panamie wzbudza moje zainteresowanie. Właśnie tutaj znajduje się
jedna z siedmiu istniejących na świecie świątyń bahaickich, to jak mam nie
odwiedzić domu modlitwy najmłodszej światowej religii?
Droga do świątyni jest bardzo długa. Najpierw
nikt nie wie, jak tam dojechać. Kiedy po drugiej przesiadce znajduję się
w końcu we właściwym autobusie, ten wlecze się niemiłosiernie. Opuszczam miasto.
Ulice, którymi jadę, coraz mniej mi się podobają. Ludzie na tych ulicach też,
chociaż z zasady nie mam uprzedzeń. Tyle że nawet siedząc w autobusie, czuję
się intruzem.
Kiedy wreszcie, po ponad godzinnej jeździe,
pan kierowca mówi, że powinnam już wysiąść, co zresztą i tak sama wiem, bo
właśnie dostrzegam przez okno autobusu kopułę świątyni, jedynym moim
pragnieniem jest przejść na drugą stronę ulicy i wsiąść do autobusu wracającego
do centrum.
Ale przecież… Skoro już tutaj jestem…
Wielkie białe „jajo” świątynnej kopuły, a
właściwie jej wierzchołek widoczny z miejsca, gdzie stoję, kusi.
Nie dalej niż sto pięćdziesiąt metrów od
przystanku otwarta na oścież brama u stóp niewielkiego wzgórza zaprasza do
środka. Aha, czyli wchodzę na teren zamknięty, czyli może nie jest tak
niebezpiecznie, jak się wydawało z okien autobusu. Czeka mnie mała wspinaczka,
ale co tam…
Nie przeszłam nawet pięćdziesięciu metrów,
gdy zatrzymuje się mijający mnie samochód. Prowadząca go kobieta zaprasza do
środka. Jest wyznawczynią bahaizmu, w niedzielne popołudnie postanowiła wstąpić
do świątyni, a przy okazji oszczędziła mi wysiłku zdobycia niewysokiego co
prawda, ale jednak, wzniesienia.
Oddany do użytku w 1972 roku budynek świątyni
został zbudowany na planie dziewięcioramiennej gwiazdy, do wnętrza prowadzi
dziewięć wejść. Na wyposażenie świątyni składają się tylko ławki dla wiernych i
pulpit, przy którym czyta się pisma objawione (m.in. Koran i Biblię).
Przykrywająca świątynię biała kopuła wsparta jest na podporach wykonanych z
czerwonego marmuru z Werony. Ich zdobienia, jak również fryz obiegający wnętrze
świątyni, nawiązują do przedkolumbijskich motywów architektonicznych.
I jeszcze ciekawostka. Jednym z dążeń
bahaitów jest unifikacja języka na całym świecie, a jednym z języków branym pod
uwagę w tych dążeniach był język esperanto, sztuczny język stworzony przez
urodzonego w Białymstoku Ludwika Zamenhofa.
Widok na miasto, na zatokę, z otaczających
świątynię ogrodów jest wspaniały. Niestety filmu w edukacyjnym centrum przy
świątyni nie oglądnę. Wideo właśnie odmówiło współpracy. Pan jest
niepocieszony, ja chyba nie tak bardzo – to, co wiem na temat bahaizmu, już mi
wystarczy, a do hotelu daleko…
Po zejściu ze wzgórza przystanek, z którego
mogę wrócić do centrum, znajduję nie dalej niż pięćdziesiąt metrów od bramy
głównej. Autobus, który podjeżdża pięć minut później, zawozi mnie wprost na
plac 5 Maja. Cała podróż trwa zaledwie piętnaście minut!
Czy naprawdę żaden z panów kierowców, których
przed eskapadą tutaj pytałam, jak dojechać, nie wiedział, że między placem 5
Maja a dzielnicą, w której byłam, kursuje wygodny, bezpośredni autobus jadący
krótszą trasą niż tą, którą się „tłukłam” półtorej godziny temu?
A skoro już o „tłuczeniu” się autobusami
mowa. Panamá City to rozległe miasto, ale nie wszędzie można dojechać
metrobusami. W dużo większym stopniu korzystam z chicken busów.
Chicken
bus to określenie wyeksploatowanego samochodu szkolnego ze Stanów
Zjednoczonych, który dostał swoje drugie życie w jednym z krajów Ameryki
Łacińskiej. Został pomalowany jaskrawymi kolorami i stał się autobusem miejskim
lub międzymiastowym. I został zaopatrzony w głośnik!
Kiedy podróżowałam po Meksyku, wydawało mi
się, że już nie można głośniej „puścić” muzyki w autobusie czy na przydrożnym
straganie. Jakże się myliłam. Można! Określenie „kilkakrotnie” nie byłoby
adekwatne. Mocą głośników jest atakowana każda komórka już nie słuchu, ale
całego ciała, a określenie, że nie słyszy się własnych myśli, to banał. Tego
nie da się opisać, to trzeba przeżyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz