Zbliżam się do
wysokości 2990 metrów.
Władze Parku Narodowego Jeziora Guatavita zadbały o należyte przygotowanie
merytoryczne przed bliskim spotkaniem z duchami przodków w ich świętym miejscu.
Tablice edukacyjne przypominają znaczenie i symbolikę ziemi, wiatru, ognia i
wody. Parę zaledwie słów zakończonych pytaniem skłania do refleksji. Zda się
napisane właśnie dla mnie, chociaż myślę, że każdy przybywający tutaj odczyta
je jako napisane właśnie dla niego. Ich autor musi być niezłym psychologiem.
„Woda życia
tańcząc we wszechświecie, jest obecna w każdym z przejawów tego Uniwersum.
Płynąc, oczyszcza dusze i użyźnia ziemię. Akompaniuje uczuciom, które płyną z
naszych serc. Rzeczy nie są statyczne, wszystko płynie, zmienia się, ale
esencja pozostaje taka sama. A ty? Pozwalasz swoim myślom płynąć czy starasz
się, aby wszystko było trwałe, stabilne?”
Czy zastanawiali
się nad tym prastarzy mieszkańcy tych ziem? W replice ceremonialnego domostwa
plemienia Chibcha płonie sztuczny ogień: „wsłuchujmy się w słowa, które zostają
wzniecone w ogniu naszych serc”. Kolejne myśli, kolejny powód do zadumania się
nad sensem tego, co robimy. Przed domem brukowe kostki wokół niedużego skwerku
ułożone na kształt spirali. Spirala – symbol ewolucji wszechświata, znak życia,
znak słońca, władcy upływu czasu. „Życie ma swój początek w myślach. Dlatego
musimy uważać na nasze myśli. Jeżeli nasze myśli są przyjazne, będziemy
kreatywni, będziemy zjednoczeni z konstruktywnymi siłami, które rządzą tym
światem. A ty? Czy rzeczywiście kontrolujesz swoje myśli?”
Ścieżka już
bardziej stromo wspina się na brzeg jeziora. Teraz utemperowana kamiennymi
stopniami schodków i drewnianymi poręczami. Ścieżki i punkty widokowe są tak
usytuowane, że pozwalają na oglądanie jeziora „z góry”. W szmaragdowej wodzie
odbijają się białe obłoki. Dookoła jeziora nieprzenikniony, zielony mur drzew i
krzewów. Lewa półkula mózgu zadaje pytanie: jak też oni odprawiali te swoje rytuały,
skoro nie widać żadnego dostępu do brzegu jeziora. Prawa półkula odpowiada: a
jakie to ma znaczenie?
Odwiedzających
niewielu i chyba wszyscy poddają się urokowi tego miejsca, kontemplując w
milczeniu. Czy na dnie rzeczywiście spoczywają niewyobrażalne skarby?
Już w kilka lat
po dotarciu konkwistadorów do jeziora podejmowano próby znalezienia złota w
jego wodach. Pomysły były różne. W 1562 roku kupiec Antonio de Supulveda rękami ośmiu tysięcy indiańskich niewolników rozpoczął kopanie kanału, dzięki
któremu obniżył poziom wody o kilka metrów i rzeczywiście znalazł napierśnik,
złote berło i szmaragdowy klejnot. Zasiliły skarbiec króla Hiszpanii. Później
jeszcze kilkakrotnie próbowano wydobyć klejnoty, próbowano nawet osuszyć
jezioro, ale znaleziono zaledwie kilka artefaktów. W 1965 roku jezioro zostało
uznane za pomnik kultury narodowej z zakazem jakiejkolwiek eksploatacji.
„Matko życia, opiekunko tego terenu, święte
łono, spokoju duszy, zwierciadło snów, pieśni ludów, świątynio kreacji,
strażniku równowagi, kulcie życia. Pozwól nam zaofiarować ze szczerego serca
piękne myśli i ciepłe uczucia wdzięczności do Guatavita: Matki życia”[1]. Czyż
słowa te nie są godne świętego miejsca ludów tutaj żyjących?
Wszystko, co
piękne… itd. Trzeba wracać. Jakieś trzysta metrów za ostatnim punktem widokowym
czeka busik dowożący zmotoryzowanych do parkingu przed wejściem, na którym
zostawili samochody. Ja jestem wolna, do drogi, przy której będę „łapała”
autobus, mam jakieś pięć kilometrów. Tym razem jest to zwykła polna ścieżka
wiodąca przez pola, a nie asfaltowa jezdnia prowadząca przez wioski jak w
pierwszym etapie dzisiejszej wycieczki. Zero ludzi, zero psów, jeden traktor
pracujący jakieś sto metrów od ścieżki, którą idę.
Zbliżając się do
głównej drogi, biję się z myślami. Jest godzina 16:00. Tak wcześnie, a ja mam
już wracać? Przecież mniej więcej dziesięć kilometrów dalej jest miasteczko
Guatavita, wypadałoby tam zaglądnąć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz