…ożywiając
kolejne wspomnienia podróżnicze – ze świnią w roli głównej, oczywiście! Oto ich
krótki przegląd.
Kolekcje
kamiennych znaków horoskopu chińskiego widziałam w Ogrodzie Chińskim w Singapurze,
i w jednym z parków Hongkongu, i w Seulu. Zdjęcie na wstępie tego wpisu pochodzi
z Singapuru.
Nie wnikając w to co i komu jest w tym roku pisane (to można bez problemu znaleźć w sieci), nie mogłam nie zwrócić uwagi, że w roku Świni wyjątkowo pomyślne są prognozy dla osób urodzonych w roku Smoka (szczególnie mi bliskim!), tutaj w wersji pomnikowej z Singapuru i Hongkongu.
Nie wnikając w to co i komu jest w tym roku pisane (to można bez problemu znaleźć w sieci), nie mogłam nie zwrócić uwagi, że w roku Świni wyjątkowo pomyślne są prognozy dla osób urodzonych w roku Smoka (szczególnie mi bliskim!), tutaj w wersji pomnikowej z Singapuru i Hongkongu.
Bangkok (Tajlandia)
W Bangkoku spędzam sześć dni. Mogłabym i
miesiąc. Świątynie, pałace, ulice, parki. Liczne ciekawostki związane z
mijanymi budynkami, zabytkami.
Ot, chociażby pomnik świni, nazywany czasem pomnikiem
dzika. W końcu dzik brzmi jakoś bardziej szlachetnie! Przewodniki wspominają,
że pomnik wzniesiono w 1914 roku, aby upamiętnić królową
Adelajda (Australia)
Chodząc ulicami Adelajdy
(Australia), nie sposób nie zwrócić uwagi na liczne pomniki. I nie chodzi mi w
tej chwili o pomniki upamiętniające mniej lub bardziej sławnych ludzi, ale te
upamiętniające… No właśnie, co upamiętniające. Ot, na przykład: węzełek,
spinacz do bielizny, szkielet ryby, klapka-japonkę, fartuch kuchenny, okręciki
z papieru… Jakże trudno jest się czasami domyślić, co artysta miał na myśli.
Udało mi się
dowiedzieć, że pomnik fartucha ma przypominać historię najstarszego w
Adelajdzie targu. I tak sobie myślę, że gdyby tak poznać historie wszystkich
pomników, zupełnie nieźle poznałoby się historię miasta, lepiej nawet niż
opisują to przewodniki.
Na głównej ulicy
handlowej cztery świnki o imionach:
Horatio, Augusta, Oliver i Truffles. Jedna wyjada śmieci ze śmietnika. To
ich Wolny Dzień (A Day Out), taka jest bowiem nazwa rzeźby. Patrząc na nie, nie
sposób oprzeć się refleksji. Jak wyglądają nasze wolne dni?!
Pewności nie mam, ale to chyba też bohaterka
niniejszego postu –
oczami współczesnego artysty widziana |
I tak zwierzątko z obraźliwego polskiego powiedzenia stało się bohaterem. Wszystko na tym świecie jest po coś i wszystko jest potrzebne! Ciekawy wpis!
OdpowiedzUsuń