Szkodra (90 tysięcy
mieszkańców) to największy ośrodek miejski północnej Albanii, szczycący się 25 wiekami
historii. Leżące 90
kilometrów na północ od Tirany miasto zostało założone
przez jedno z iliryjskich plemion, nosiło wtedy nazwę Scodra. Archeolodzy znaleźli ślady pierwszych murów obronnych z IV
wieku p.n.e., układanych przez ówczesnych mieszkańców z bloków skalnych, bez
żadnej zaprawy. W 168 roku p.n.e. miasto zostało kolonią rzymską, a potem to
już „normalnie” – Słowianie, Bizancjum, Serbowie, Wenecjanie, Osmanie, Skanderbeg
i znów Osmanie… i na pewno nie są to wszyscy rezydujący tutaj przez wieki.
Aby wyjechać z
Tirany, nie miałam już wątpliwości, na który dworzec autobusowy mam się udać,
ba, nawet godziny odjazdów autobusów wypatrzyłam, gdy wróciłam z Krui. Szybko
zatem dojechałam do Szkodry, znalazłam hotel i jeszcze nie minęło południe, jak
zdobywam wzgórze o wysokości 135
metrów na południowych peryferiach miasta, na którym
wznosi się twierdza Rozafa,
„Twierdza” to za
dużo powiedziane, pozostały ruiny umocnień, jakie wznosili kolejni gospodarze,
począwszy od Iliryjczyków. Wcześniejsi mieszkańcy wzgórza, ci z paleolitu czy
neolitu, obwarowań nie stawiali. Nie rozpoznam, które części kto wzniósł, nie
to jest zresztą najważniejsze. Cała forteca zajmuje obszar o długości 300 metrów i szerokości
od kilkudziesięciu do 200
metrów, otoczony murami, które zachowały się bądź
częściowo zostały zrekonstruowane do wysokości kilku, a miejscami – kilkunastu
metrów. Mury dzielą również cały teren na trzy dziedzińce.
To, co widać, to
resztki cystern, studni, koszar, więzienia. Najbardziej okazałą ruiną z czasów
średniowiecznych jest kościół św. Stefana z 1319 roku na dziedzińcu środkowym. 150
lat po wybudowaniu przekształcono go w meczet, a w 1865 roku został w ogóle
porzucony. Chociaż nie ma już dachu, zachowały się fragmenty arkadowej nawy i
resztki wieży będącej później minaretem.
Budowle na
najwyżej położonym dziedzińcu pochodzą z czasów weneckich i zachowały się w dość
dobrym stanie. Po pracach restauratorskich otwarto tutaj muzeum historyczne. To,
co w muzeum wzbudza moje największe zainteresowanie, to mozaiki z czasów
rzymskich. Nie pochodzą one jednak z terenu twierdzy, ale z jakichś zabudowań u
stóp wzgórza. Pan kasjer i pilnujący w jednej osobie pokazuje na mapie miejsce
znaleziska i ze szczegółami opowiada o mozaikach – chyba nieczęsto ktoś zwraca
się do niego z pytaniem, ma okazję, żeby się wygadać. Zwraca też moją uwagę na
płaskorzeźbę, stojącą w mało widocznym miejscu – rzeczywiście mogłam jej nie
zauważyć. A szkoda byłoby, bo to nawiązanie do legendy, która dała twierdzy
nazwę.
Rozafa (Rosapha)
to imię kobiety, żony najmłodszego z trzech braci wznoszących obronny zamek na
szczycie wzgó rza. Budowa nie przebiegała zgodnie z planem. To, co zostało
wybudowane w ciągu dnia, złe moce w nocy niszczyły. Stary mędrzec znał
rozwiązanie i w tajemnicy wyjawił braciom, co należy zrobić, aby budowę zakończyć
– należy zamurować żywcem żonę tego z braci, która rankiem przyniesie im
śniadanie. Dwaj starsi bracia nie dochowali tajemnicy i ostrzegli swoje żony,
żeby rano na budowę nie przychodziły. Śniadanie przyniosła Rozafa. Nie
oponowała, gdy dowiedziała się, że zostanie zamurowana. Poprosiła tylko, żeby
zostawić w murze szparę, którą mogłaby karmić piersią swoje niedawno narodzone
dziecko. Tak też się stało. W czasie karmienia część mleka spływała po murze. To
dlatego budulec twierdzy ma białe zabarwienie. Współczesna płaskorzeźba przedstawia
częściowo przesłoniętą murem kobietę karmiącą dziecko znajdujące się po drugiej
stronie tego muru. Może szkoda, że tego dzieła rzeźbiarza Skëndera Krai z 1987
roku nie umieszczono w bardziej eksponowanym miejscu.
Zwiedzanie
twierdzy nie ogranicza się tylko do oglądania tego, co na wzgórzu. Kiedy
podejdzie się do murów…
Widoki niezapomniane
się roztaczają. Od północy miasto. Za miastem i od wschodu Góry
Północnoalbańskie, częściowo pokryte jeszcze śniegiem. Od północnego zachodu
Jezioro Szkoderskie, największe jezioro na Półwyspie Bałkańskim, leżące na
granicy Albanii z Czarnogórą. Jego cechą charakterystyczną jest częsta zmiana
poziomu, a co za tym idzie – również zmiana powierzchni, którą określa się na
360–550 km². To jedno z niewielu miejsc w Europie, gdzie można spotkać
pelikany, ale chyba nie będę na nie polowała (aparatem fotograficznym
oczywiście) – bo i marne szanse mam, aby je spotkać na tak rozległym terenie
wybrzeża jeziora. Od zachodu widać rzekę Buna, od południowego wschodu – rzekę
Drin, a od południa – zbieg tych rzek. W takim położeniu twierdza była w
zasadzie nie do zdobycia. W czasie pamiętnych walk w XV wieku, między wojskami
Ligii Książąt Albańskich a oddziałami tureckimi, twierdza Rozafa padła w 1479
roku jako ostatni punkt oporu Albańczyków.
I nasi też tam byli! Bardzo interesująca historia. Do Szkodry wybieram się we wrześniu, więc sama te piękne widoki zaliczę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że odwiedzisz to miejsce i że coraz więcej Polaków zwiedza Albanie. Naprawdę warto.
UsuńCiekawe miejsce i piękne widoki na okolicę.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe - podobnie jak cała Albania. Szczerze zachęcam do odwiedzenia.
Usuń