Mandalaj, drugie
co do wielkości miasto Mjanmy, zostało założone zaledwie przed stu sześćdziesięcioma
dwoma laty. W 1857 roku król Mindon (1853–1878) zdecydował o przeniesieniu
tutaj swojego dworu z pobliskiej Amarapury. Pragnął w ten sposób spełnić
prastarą przepowiednię o Złotym Mieście. Zaczął oczywiście od wybudowania sobie
siedziby.
Pałac musiał być okazały – został zaprojektowany został ściśle według zasad geomacji, na planie idealnego kwadratu o boku dwóch kilometrów. Miał być symbolicznym odzwierciedleniem środka świata, legendarnej góry Meru. Otoczony był murami i fosą o szerokości sześćdziesięciu czterech metrów i głębokości czterech i pół metra. Mur był wzmocniony co sto sześćdziesiąt dziewięć metrów bastionami. Z każdej strony pałacowego założenia były trzy bramy, łącznie dwanaście, co odpowiadało dwunastu znakom zodiaku. Nie przy każdej bramie był most – mostów było tylko pięć.
Wewnątrz murów,
belka po belce, deska po desce, składano przywiezione na grzbietach słoni
elementy pałacu z Amarapury – wielkie to zaiste musiało być przedsięwzięcie. W
samym sercu pałacowego założenia znajdowała się Sala Tronowa, zwana Lwią. Otoczona
była zabudowaniami mieszczącymi oficjalne królewskie urzędy i prywatne
apartamenty.
Wielkość i przepych
nie pomogły. Mandalaj było miastem królewskim i stołecznym zaledwie dwadzieścia
osiem lat, a w jego komnatach żyło tylko dwóch kolejnych, i ostatnich, królów.
W 1885 miasto zostało zajęte przez Brytyjczyków. Tekowe drewno nie oparło się
artyleryjskiemu ostrzałowi tychże w 1945 roku. Dzieła dopełniły bombowce
aliantów. Pozostały mury i fosa.
Rekonstrukcję
pałacu rozpoczęto w 1989 roku. Betonowe ściany i dachy z ryflowanej blachy
zastąpiły dziewiętnastowieczne tekowe konstrukcje. Zachowano układ budowli,
taki jak za króla Mindona, i architekturę. Całość stanowi jednak jedynie
cząstkę czterech kilometrów kwadratowych założenia pałacowego. Cały teren przez
lata był, i nadal jest, w posiadaniu i zarządzie wojska. A skoro tak, to dostęp
do niego dla zwykłych zjadaczy chleba, czyli podróżników i turystów, jest
ograniczony. Mogą do pałacu wejść tylko jedną, wschodnią bramą. Tylko przed nią
znajdują się kasy biletowe.
Ja bilet już
mam, bo w Mandalaj obowiązuje zakup jednego biletu uprawniającego do wejścia do
wielu obiektów. Taki bilet nabyłam wczoraj, zwiedzając Złoty Pałac-Klasztor.
Kupując go, zapytałam, czy teraz, mając już bilet, mogę wejść do pałacu
królewskiego każdym wejściem. Mogę! Bardzo mnie to urządza, gdyż mój hotel
znajduje się dokładnie po przeciwległej, zachodniej stronie murów. Uspokojona zatem
przez panią sprzedającą mi wczoraj bilet idę do zachodniego wejścia. Niestety
pani nie była dobrze poinformowana! Wojsko czuwa i stanowczo odmawia
wpuszczenia mnie tą bramą. Czeka mnie czterokilometrowy spacer do bramy
wschodniej plus jeszcze kilometr na dojście do centrum pałacowego czworoboku, do
samego pałacu. Albo negocjacje cenowe z mototaksiarzem.
Widząc moją
niezbyt zachwyconą minę, jeden z panów wojskowych każe mi czekać, po chwili
podjeżdża motocyklem i… terenem zajętym przez wojsko jedziemy w kierunku bramy
wschodniej. Teraz pan czeka, aż załatwię formalności biletowe – mimo że mam już
bilet, pani kasjerka spisuje moje dane z paszportu – jestem bądź co bądź w
obiekcie wojskowym. Teraz pan podwozi mnie do wrót pałacu. No… tak to ja mogę z
wojskiem kolaborować!
Dziękuję panu i
zagłębiam się w gąszcz bordowo-złotych budowli: Sala Tronowa, Sąd Najwyższy, Szklany
Pałac, Królewska Mennica, Apartamenty Królowej, Łaźnia Królowej, Pawilon
Herbaciany… Wielką Salę Audiencyjną wieńczy siedmiostopniowy pyatthat o bogatej ornamentyce. Najwięcej
zwiedzających przed Lwim Tronem, najważniejszym z ośmiu tronów, jakie
znajdowały się na terenie pałacu. Tron Lilii, Tron Jelenia, Tron Pawia, Tron
Słonia… Liczne stolce królewskie nie uratowały monarchii.
Większość
skromnego wyposażenia pałacowych pomieszczeń, włącznie z tronami, to repliki.
Oryginały można oglądać w muzeach, najwięcej w brytyjskich. Naturalnej
wielkości manekiny królów z małżonkami zasiadające na tych tronach mają wskrzesić
przeszłość?
W jednym z
budynków otwarto małe muzeum. Oryginalna stela fundacyjna miasta, królewska
lektyka, stroje, jakie nosili funkcjonariusze królestwa.
Między
rekonstrukcjami historycznych budynków straszy dwudziestoczterometrowa
konstrukcja – wieża widokowa. Dałabym sobie rękę odciąć, że to współczesny
potworek, ale dowiaduję się, że to jedna z tych trzech budowli, które
przetrwały zawieruchy wojenne. Już pierwsi lokatorzy pałacu podziwiali stąd
krajobrazy i zachody słońca, a nawet spektakle iluminacji miasta w czasie
buddyjskich świąt. Nie, nie będę się zagłębiała, jak taka iluminacja wyglądała
– co prawda oświetlenie elektryczne było już znane, ale dopiero zaczynano
wykorzystywać je na szerszą skalę.
Nie spiesząc się,
zdążam ku wyjściu. Już poza murami królewskiej siedziby jest wieża zegarowa,
niewielka świątynia z relikwią zęba Buddy, prowizoryczne lapidarium, raczej
szopa, z kamiennymi stelami czekającymi chyba na renowację. Spiżowe figury
ostatnich członków rodziny królewskiej otaczają kamienny obelisk. Dookoła kiepsko
zadbanego mauzoleum króla Mindona pasie się stado bydła.
Koniec
królestwa.
Kolejna ciekawa historia tego mało znanego mi kraju. Dzięki Tobie wiem o nim coraz więcej:)
OdpowiedzUsuńFajna wyprawa. Dzięki:))))
Ale Ci się podwózka trafiła, na wojskowym motocyklu. Na zdjęciach budowle wyglądają pięknie. Drewno tekowe stwarza bardzo przyjemny klimat wnętrz. Największy budynek jaki miałam okazję zobaczyć z drewna tekowego to pałac w Bangkoku. Idąc przez jego sale miałam wrażenie, że jest chłodniej niż na zewnątrz, mimo że okna były pootwierane.
OdpowiedzUsuń