środa, 2 grudnia 2020

Nazca (Peru). Nie tylko geoglify – centrum ceremonialne Cahuachi i nekropolia Chauchilla


Gdy pada słowo „Nazca”, myśli natychmiast biegną do znanych z filmów czy albumów rysunków na płaskowyżu w środkowym Peru. Ale nie tylko dla geoglifów (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2020/11/rysunki-z-nazca-peru.html) warto się w Nazca zatrzymać.

Teorii dotyczących powstania geoglifów – kiedy i dlaczego – jest tak samo wiele jak tych dotyczących czasu, rozwoju i upadku ludu kultury Nazca. Nawet w kwestii ram czasowych istnienia tej cywilizacji naukowcy nie są zgodni. Najczęściej są one określane jako okres od III wieku p.n.e. do IV–IX wieku n.e.

Najważniejszym ośrodkiem tej cywilizacji było ceremonialne centrum Cahuachi, 25 kilometrów od miasta Nazca w kierunku oceanu. Na obszarze 24 kilometrów kwadratowych znajdowało się ponad 30 świątyń. Przy ich budowie wykorzystywano naturalne pagórki, na których wznoszono budowle z cegły suszonej na słońcu. Niekiedy nazywane są piramidami, przez innych zwane zabudową tarasową. Do zwiedzania udostępnione są jedynie dwie budowle – taśmy wyznaczają ścieżki, którymi można przejść. Przypuszcza się, że ośrodek, przed opuszczeniem w IV/V wieku, został celowo zasypany. Cały czas trwają prace wykopaliskowe, a liczba osób pracujących tutaj jest większa niż zwiedzających. 
 



Cahuachi zwiedzam w ciekawych okolicznościach. Jak zobaczyłam program wycieczki – że piramidy ludów Nazca, a do tego akwedukt Ocongalla, również z czasów preinkaskich, i jakiś cmentarz, i jeszcze jakieś wydmy, to w ogóle nie zastanawiałam się nad szczegółami. Faktem jest, że wczoraj wieczorem, kiedy wyraziłam zainteresowanie udziałem w tej imprezie, pani agentka podprowadziła mnie do zdjęcia w witrynie i pokazała mi zdjęcie jakiejś grupy, coś tam powiedziała o samochodzie. Popatrzyłam, zdjęcie jak zdjęcie.

W ogóle nie zwróciłam uwagi na samochód.
 
Dzisiaj z kolei, jak już kupowałam wycieczkę, na piętnaście minut przed wyjazdem, pani zainteresowała się, czy mam okulary przeciwsłoneczne. Nadal nic nie podejrzewałam… A okulary mam.
Dopiero jak zobaczyłam samochód stojący przed agencją… Otwarte nadwozie, silnik odsłonięty, pasy bezpieczeństwa poprowadzone spod siedzenia, między nogami, do uchwytów ponad ramionami – i wszystko wskazuje, że to jest samochód, którym mam jechać na moją wycieczkę!

 

Taaak… jak się jedzie w samochodzie typu buggy, w którym nie ma przedniej, ba, żadnej szyby, to dobrze jest mieć na nosie okulary. Teraz zrozumiałam pytanie o okulary.

Jedziemy. 
 

Kiedy mijamy piramidy nie zatrzymując się, to już wiem, że głównym punktem programu są wydmy pustyni Usaca. Chwilę potem zaczyna się: w górę i w dół, i trawersem, nieomalże na dwóch kołach, i jeszcze szybszy ślizg, i powoli znów do góry, i jeszcze raz z tej najwyższej wydmy. Pasy mi się wypięły, nieomal wypadam, dobrze, że mocno trzymam się konstrukcji.
Zatrzymujemy się, pan wydobywa gdzieś z wnętrza samochodu deski, można się ześlizgnąć z wydmy…
 



Nie, tym razem dziękuję. Dziesięć lat temu, w czasie mojej pierwszej podróży, tej dookoła świata, w Nowej Zelandii pierwszy raz zjechałam z wydmy na desce. Niech to będzie też ten ostatni raz.
W drodze powrotnej realizujemy pozostałe punkty programu, głównie wizytę w Cahuachi, zatrzymujemy się też na antycznym cmentarzysku. Kopczyki piasku, kości, czaszki, skorupy glinianych naczyń, nawet jedna mumia. To miejsce pochówku ludzi sprzed wieków, odsłonięte przez wiatr, rozgrzebane przez dzikie zwierzęta, splądrowane przez rabusiów. Nazywane jest „porzuconym cmentarzem”. 
 


To cmentarzysko nie zostało uporządkowane przez archeologów tak jak nekropolia Chauchilla, 30 kilometrów na południowy zachód od Nazca, które odwiedziłam wczoraj po południu. Tam, na obszarze o powierzchni około 40 kilometrów kwadratowych, w 1920 roku odkryto kilka tysięcy grobów ze zmumifikowanymi, za sprawą suchego klimatu, ciałami. Nekropolia była miejscem pochówków od II do IX wieku. Niestety, wcześniej groby odkryli złodzieje, bezczeszcząc je i rabując artefakty zostawiane przy zmarłych. Naukowcy zrekonstruowali kilka komór grobowych, które teraz można oglądać.
 



W drodze do miasta, smagana przez wiatr w pomalowanym w moro buggy, myślę sobie, że nie zawsze nieświadomość czegoś jest taka zła. Gdybym wcześniej się zorientowała w istocie imprezy, z której właśnie wracam, może bym się na udział w niej nie zdecydowała. Tymczasem, oprócz odwiedzenia ciekawych historycznie miejsc, mam za sobą jeszcze jedno, nowe i bardzo fajne doświadczenie – ślizgi po wydmach w samochodzie typu buggy.  
 
Wizytę w Nazca kończę spacerem na peryferia miasta aby zwiedzić stanowisko archeologiczne Los Paredones – centrum kontroli administracyjnej Inków na obszarze między Andami a wybrzeżem, w latach mniej więcej 1471–1493. I ten ośrodek zbudowany został z cegły adobe – pozostały fragmenty murów, sterty kamieni, zarys ulic. 
 

 
Na zwiedzenie Muzeum Archeologicznego „Antonini” (założone i prowadzone przez Włoskie Centrum Prekolumbijskich Studiów i Badań Archeologicznych – CISRAP) czasu już mi nie starcza (docieram do niego na 15 minut przed zamknięciem) ale obsługa pozwala mi wejść do ogrodu aby zobaczyć akwedukt Bisambra – fragment starożytnego sytemu hydraulicznego, którym kierowana była woda do okolicznych osad.



Inspiracje geoglifami w mieście Nazca






2 komentarze:

  1. Fajny opis Mariolka, z humorem! I autko całkiem fajne, nawet opony ma odpowiednie na pustynię - firmowe Pirelli Scorpion na końcu świata!
    Świetna przygoda:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, z dużym sentymentem wspominam to spotkanie z wydmami.

      Usuń