niedziela, 5 marca 2023

Śladami Nadżiba Mahfuza. Kair, Egipt

Wiedziałam, że kiedy będę w Egipcie, znajdę na swoich ścieżkach ślady egipskiego pisarza Nadżiba Mahfuza (1911-2006), który w 1988 roku  został laureatem nagrody Nobla w dziedzinie literatury.

Trylogia Opowieści starego Kairu, Chan al-Chalili czy Hamida z zaułka Midakk  to chyba najbardziej znane w Polsce jego powieści. Ich fabuła toczy się głównie w kairskiej  dzielnicy muzułmańskiej (wpisanej na listę UNESCO), a szczególne miejsce zajmuje w nich bazar Chan al-Chalili.


Handlowano w tym miejscu już co najmniej od XIV wieku, kiedy to emir Al-Chalili wybudował dwupiętrowy karawanseraj - chan - aby przejeżdżający kupcy mieli się gdzie zatrzymać i przechować swoje towary. Miejscowi chętnie tu przybywali aby kupić towary z odległych stron świata. Co prawda kilkadziesiąt lat później chan Al-Chalilego został zburzony, ale tradycja handlu pozostała. Do czasów współczesnych.


No cóż, za bazarami nie przepadam, ale chcąc poczuć atmosferę znaną z powieści Mahfuza, zapuszczam się w głąb wąskich uliczek obstawionych straganami, obwieszonych towarami,  głośnych, brudnych -mimo lśniących na wystawach wyrobów ze złota. Nie, zdecydowanie nie jest to dla mnie "najbardziej uwodzicielska" część Kairu.

Jakoś trafiam do Fiszawi,  jednej z ulubionych kawiarni Nadżiba Mafhuza, ale na kawę nie dam się namówić. Między ciasno ustawionymi stolikami, zarówno we wnętrzu jak i w uliczce (częściowo zajętej przez jakieś rusztowanie) krążą handlarze wciskając pijącym kawę a to chusteczki higieniczne, a to obrazki na papirusie, a to biżuterię.

Zaułka Midakk nawet nie próbuję szukać, tym większe jest moje zdziwienie, kiedy widzę tę nazwę wypisaną na rogu jednego z domów. Siedzący w uliczce  dwaj panowie potwierdzają, że to miejsce z powieści Mahfuza. Wkraczam w głąb uliczki, wchodzę na schody, trudno mi jednak wyobrazić sobie Hamidę obserwującą przez okno życie tego miejsca, czy innych bohaterów powieści.


Muzeum Nadżiba Mafhuza zostało otwarte niedawno, trzynaście lat po śmierci noblisty. Wiem, że jest trudno do niego trafić i wiem, że jest po drugiej stronie ruchliwej jezdni, "naprzeciwko meczetu Al Azhar".  Wiem zatem, że pierwsze osoby, które pytane o muzeum pokazują mi bazar, z którego właśnie wyszłam, nie wiedzą gdzie jest muzeum.

A "naprzeciwko meczetu" jest taka sama plątanina uliczek, jak ta, z której właśnie wyszłam. Nękając kolejne osoby, udaje mi się - tak mi się przynajmniej wydaje - obrać właściwy kierunek. W pewnym momencie to ja zostaję zapytana czy nie wiem gdzie jest muzeum. Pewien Australijczyk też zapragnął zwiedzić to właśnie muzeum, tylko że jemu wskazano kierunek, z którego ja właśnie idę. Kolejne pytanie, i kolejne - trafiamy.


Żadnego oczywiście napisu, że to muzeum, jedynym znakiem rozpoznawczym jest mural z wizerunkiem pisarza (którego fotografię pokazywałam pytając o drogę) - żeby było ciekawiej mural jest nie na budynku muzeum, ale na murze po przeciwnej stronie uliczki.


Muzeum Nadżiba Mafhuza zorganizowano w odrestaurowanym  takiyya – budynku, w którym sufi mogli mieszkać za darmo i studiować. Oprócz ekspozycji muzealnej, stworzonej z rzeczy ofiarowanych muzeum przez rodzinę pisarza, w budynku znajduje się biblioteka a kilka pomieszczeń przeznaczono na różne inicjatywy kulturalne. Tych jednak nie zobaczymy, pan z obsługi prowadzi nas od sali do sali. Rzeczy osobiste, przegląd twórczości, biblioteka Mahfuza i zainscenizowany gabinet (pisarz nigdy w tym budynku nie mieszkał), nagrody i wyróżnienia w tym dyplom przyznania Nagrody Nobla (medal zachowała rodzina).

Pan stara się jeszcze coś uzupełnić, odpowiada na nasze pytania.
Kończymy wizytę i jakże wielkie jest i moje, i pana Australijczyka zdziwienie, kiedy pan odmawia przyjęcia napiwków: "no tips".
Szok. Po trzech tygodniach podróży po Egipcie, kiedy każdy, nawet jak nic dla mnie nie zrobił, chce napiwku, nawet jak napis w toalecie w Muzeum Egipskim głosi "no tips" a panie pod napisem dźwięczą monetami lub szeleszczą banknotami, pan z obsługi muzeum Nadżiba Mafhuza mimo, że jak najbardziej na napiwek zasłużył, odmawia jego przyjęcia!
I na dodatek na koniec wizyty dostajemy foldery dotyczące muzeum!

Więcej zdjęć:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz