7 lipca obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Ochrony Ekosystemu i Lasów Namorzynowych a mnie z tej okazji przypomniały się mangrowia, które spotykałam na podróżniczych szlakach.
Wiecznie zielone drzewa i krzewy tworzące lasy namorzynowe wykształciły cechy świadczące o przystosowaniu do życia w warunkach ciągłych pływów oraz wegetacji na silnie zasolonym podłożu. Tymi cechami są (m.in.):
- istnienie korzeni przybyszowych (podporowych) umożliwiające stabilizację rośliny w grząskim gruncie,
- korzenie oddechowe (pneumatofory), czyli wystające z gleby „rurki”, umożliwiające roślinie „oddychanie” (pobieranie tlenu i innych składników odżywczych z atmosfery wobec ich braku w podłożu). Te „rurki oddechowe” osiągają zazwyczaj wysokość do trzydziestu centymetrów, ale u niektórych gatunków nawet do trzech metrów,
- systemy filtracji wody w korzeniach czy wykształcenie liści (lub mięsistych łodyg) gromadzących wodę.
- żyworodność, czyli powstawanie kiełków młodych roślin na roślinie macierzystej, które po odpadnięciu od rośliny-matki zakotwiczają się w podłożu i zaczynają oddzielne bytowanie.
Namorzyny zajmują około 150.000 km² powierzchni. Największe ich zasoby występują u wybrzeży Indonezji, Brazylii i Australii, natomiast największa różnorodność biologiczna mangrowi występuję na archipelagu indonezyjskim.
Trzy tygodnie później mogłam się przejść wśród oddychających korzeni wystających z błotnistego podłoża na brzegu rzeki Waitiangi w Nowej Zelandii:
…idę do wodospadu Hurruru, co w języku Maorysów oznacza „wielki hałas”. Na pewnym odcinku sześciokilometrowej trasy szlak wiedzie pomostem wzniesionym mniej więcej 50 centymetrów nad poziomem… no właśnie – poziomem czego? Rzeką tego nazwać nie można, morzem też, stałym gruntem też nie. Pomost wiedzie brzegiem jednej z odnóg rzeki Waitangi porośniętej namorzynami. Z mokrego błocka wystają rosnące do góry korzenie, na niektórych nieśmiało zawiązują się liście. Te rosnące do góry korzenie to sposób mangrowych drzew na zdobywania tlenu. Jest cicho, żadnych ludzi, tylko ptaki śpiewają, a z błota dochodzą odgłosy pękających bąbli powietrza. Oddech mangrowi?[1]
Wśród drzew i krzewów mangrowi, w płytkich wodach niewielkiej zatoki, miałam okazję „błądzić” idąc do przystanku autobusowego po spędzeniu kilku godzin na górze Le Morne Brabant, na półwyspie stanowiącym południowo zachodni kraniec wyspy Mauritius, miejsca niezwykle ważnego w historii tego kraju (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2022/11/le-morne-brabant-i-slave-route-project.html)
W Mbweni (Zanzibar) goście Jungle Paradise Mwbeni Ruins Resort & SPA powstałym w ruinach szkoły dla dziewcząt (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2023/12/nawet-ruiny-moga-byc-interesujace.html), mogą opalać się na plaży „z widokiem” na porośnięty drzewami mangrowymi brzeg morza.
Mbweni to nie jedyne miejsce na Zanzibarze, gdzie można oglądać mangrowia. Utworzony w 2004 roku Park Narodowy Jozani Chwaka Bay (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2024/01/park-narodowy-jozani-zanzibar.html) jest pozostałością lasu pierwotnego porastającego kilkaset lat temu wyspę i inne obszary Afryki Wschodniej i ma chronić unikalny ekosystem tworzony właśnie przez ten pierwotny las rosnący na podłożu z wapienia koralowego a także przybrzeżne lasy namorzynowe, słone bagna i łąki trawy morskiej. Tutaj w obserwacji „szczudeł” i „rurek” pomaga kładka poprowadzona ponad bagnistym terenem.
Pamiętam też mangrowe zarośla w Wietnamie, na Komodo, w Brunei… I pewnie nie wszystkie sobie jeszcze przypomniałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz