poniedziałek, 1 października 2018

Lodowiec Perito Moreno. Patagonia, Argentyna



Jestem w Patagonii, krainie geograficznej rozciągającej się w południowej części Ameryki Południowej, należącej w 64% do Argentyny, a w 36% do Chile. Lądolód Patagoński Południowy to trzeci pod względem wielkości lądolód świata po Antarktydzie i Grenlandii. Spływa z niego 49 lodowców, z których trzy największe: Upsala, Viedma i Perito Moreno kierują się na stronę argentyńską. Park Narodowy Lodowców obejmuje te trzy duże lodowce, wiele mniejszych i dwa duże jeziora polodowcowe: jezioro Viedma i jezioro Argentino, na którego brzegu leży El Calafate.


Najłatwiejszy jest dostęp do lodowca Perito Moreno, odległego o sto kilometrów na zachód od El Calafate – autobusy dowożą turystów na zachodni kraniec Półwyspu Magellana, skąd widać czoło lodowca w całej okazałości. Kraniec półwyspu ubrano w siatkę pomostów widokowych. Jedne usytuowane są niżej i bliżej lądolodu, inne – wyżej i dalej, pozwalając na oglądanie języka lodowca w całej okazałości. Prawie całej! A niemały to „język” – ma 30 kilometrów długości, 2500 metrów szerokości i od 20 do 70 metrów wysokości. Tej, którą widzimy. 140–170 metrów lodu ukryte jest bowiem pod wodą. 















Kierowca autobusu głośno zwraca naszą uwagę, kiedy zbliżany się do lodowca od strony południowo-wschodniej – to pierwsze miejsce, z którego jest widoczny. Później jezdnia oddala się od brzegu i dopiero idąc szlakiem wzdłuż Canal de los Témpanos (Kanał Gór Lodowych – odnoga jeziora Argentino), podchodzi się do lodowca od strony północnej. Najpierw widać biały pasek wystający z wody, który z każdym krokiem staje się coraz większy. I głośniejszy. Słychać trzaski i huki podobne odgłosom burzy. To efekt wewnętrznych naprężeń lodowych mas skutkujących odpadaniem brył lodu i ich topieniem się w wodzie. O ile oko raz lepiej, raz gorzej nadąża za odłamującymi się kawałkami lodu, to żaden aparat fotograficzny nie może uchwycić momentu odpadania. Tylko powiększający się zarys fal u stóp lodowego giganta świadczy, że przed chwilą lodowiec zmniejszył się o jakąś cząstkę. Czy na pewno się zmniejszył?



To jeden z nielicznych lodowców świata, który się nie zmniejsza, ale wręcz przeciwnie. Padający w Andach śnieg zasila go i rocznie przybywa nawet siedemset metrów lodu. W wyniku tego czoło lodowca przybliża się coraz bardziej do brzegów Półwyspu Magellana, opadające bryły lodu oraz niesione przez lód kamienie i piach zamykają powoli Brazo Rico, zatokę jeziora na południu półwyspu. To powoduje wzrost poziomu wody w zatoce, aż masy lodu – raz na kilka lat – nie mogą utrzymać naporu wody i lodowo-kamienna tama przestaje istnieć. Poziom wody w jeziorze i zatoce wyrównuje się i cały proces zaczyna się od nowa. Dzisiaj eksplozja lodowej zapory nam nie grozi, widać, że to dopiero początek cyklicznie powtarzającego się procesu. 

















Ranek powitał mnie zimnem, mgłą i siąpiącym deszczem. Teraz po mgle nie pozostał nawet ślad, świeci ostre słońce, wydobywając całą magię z wody zaklętej w lód pomalowany wszystkimi odcieniami bieli, błękitu i szarości. W otoczeniu zieleni ożywianej kwiatami ognistego/ogniowego krzewu (Embothrium coccineum) i owocami berberysu (Berberis microphylla).  















Mogłabym tak stać godzinami, obserwować barwy, szczeliny i rysy na lodowej masie, słuchać pomruków i plusków, patrzeć na rozchodzące się od lodowej ściany fale…








4 komentarze:

  1. Lodowiec wygląda bajecznie na tle zieleni i kwiatów, niesamowite miejsce!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, jedno z tych, które zrobiło na mnie największe wrażenie w czasie ostatniej podróży.

      Usuń
  2. To wspaniałe, móc zobaczyć na własne oczy tak spektakularny widok. A jakie kolory!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, widoki były rzeczywiście spektakularne. Pozdrawiam...

      Usuń