sobota, 25 maja 2019

Między wizją a realem. Brasília. Część I



W 91. dniu mojej podróży po Ameryce Południowej przybywam do Brasílii!
Mimo kolejnej nocy spędzonej na lotnisku i w samolocie nie czuję zmęczenia. Możliwość zrealizowania postanowienia sprzed prawie 50 lat (kiedyś TAM pojadę!) wyzwala sporą dawkę adrenaliny. Potęgowaną pytaniem: zdążę dzisiaj wejść do budynku Kongresu Narodowego czy nie? Jeżeli nie dotrę tam dzisiaj, to niestety zaliczę kolejne niepowodzenie podróżnicze.

Wypada jednak zacząć od początku.
Pomysł, aby w Brazylii powstało nowe stołeczne miasto, w głębi lądu, pojawiał się już od początku XVIII wieku. Ustalono już nawet nazwę nowego miasta: Brasília. Ekipy badawcze przeczesywały setki kilometrów bezdroży, aby znaleźć dogodną lokalizację dla nowego miasta, wykonywano również pomiary z powietrza. Kolejne koncepcje zarzucano po to, aby ktoś kiedyś znów sobie o nich przypomniał. W latach pięćdziesiątych XX wieku wrócił do idei założenia nowego miasta Juscelino Kubitschek (1902–1976), czyniąc ją głównym hasłem kampanii prezydenckiej. Urząd prezydenta sprawował w latach 1956–1961.

Decyzję o podjęciu budowy nowego miasta, w środkowej części kraju, na płaskowyżu Wyżyny Brazylijskiej, na wysokości 1000 metrów n.p.m. i w odległości 1200 kilometrów od dotychczasowej stolicy Rio de Janeiro, podjęto w 1955 roku. Akt założycielski podpisał Kubitschek w 1956 roku, a oficjalna inauguracja stolicy odbyła się 21 kwietnia 1960 roku. 


A w 1987 roku, licząc zaledwie 27 lat istnienia, jako najmłodsze miasto na świecie Brasília została wpisana na listę UNESCO jako arcydzieło modernizmu XX wieku. 

Plan przestrzenny miasta stworzył Lúcio Costa, najważniejsze budynki publiczne zaprojektował Oskar Niemeyer, uczeń i współpracownik Le Corbusiera.

I chociaż plan miasta porównywany jest do ptaka w locie, samolotu, łuku czy krzyża, to sam autor zaprzeczał, aby któryś z tych kształtów go zainspirował. Jedyną przesłanką była funkcjonalność takiego rozwiązania: budynki użyteczności publicznej wzdłuż głównej osi (Eixo Monumental), osiedla mieszkaniowe wzdłuż osi poprzecznej (Eixo Rodoviário).

Niektóre budowle zaprojektowane przez Niemeyera można zwiedzać, tylko godziny i dni zwiedzania są różne i najczęściej trzeba się zapisywać przez oficjalne internetowe strony tych urzędów. A biorąc pod uwagę, jak w wielu hostelach działa Wi-Fi, zdaję sobie sprawę, że taka rejestracja może się okazać niewykonalna. Skoro zatem dzisiaj, w poniedziałek, można zwiedzać Kongres Narodowy, przychodząc „z ulicy”, to nie tracąc czasu na szukanie autobusu, pędzę na drugi koniec Eixo Monumental.

Zdążyłam, zwiedziłam. I chyba na zawsze już zapamiętam, że w odwróconej ku górze kopule odbywają się zgromadzenia Izby Deputowanych (odpowiednik sejmu), a w tej skierowanej szerszą częścią ku dołowi toczą się obrady Senatu. 








 




















Nie udaje mi się odwiedzić już żadnego więcej z budynków zaprojektowanych przez Niemeyera. Mam jeszcze szanse, biorąc pod uwagę terminy, zwiedzić Palácio Alvorada, rezydencję prezydenta i pierwszy budynek oddany do użytku w nowej stolicy, ale niestety gospodarze hotelu, w którym się zatrzymałam, w swojej wspaniałomyślności zapewnili tylko otwartą linię Wi-Fi. W rezultacie, kiedy usiłuję się zarejestrować na listę zwiedzających, zostaję wyrzucona z rządowej strony jako użytkownik strony niebezpiecznej. Pałac Alvorada oglądam tylko z daleka. 


 
 











































2 komentarze:

  1. Niesamowite obiekty, przepiękne, takie nowoczesne, ale nie ma tam chyba fajnego klimatu, przynajmniej dla mnie. A w ogóle stolicę powinni nazwać po prostu Oscar Niemeyer, za to wszystko co dla Brasilii zrobił! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm… Myślę, że „klimat” to nie jest pojęcie jednoznaczne i każdy z nas inaczej odbiera różne miejsca w których bywa. W dużej mierze zależy to też od naszego nastawienia – również od tego czego się wcześniej o tym miejscu dowiedzieliśmy, czego oczekujemy.
      Jak podsumowałam następny post (z 1-go czerwca), miasto wzbudzało i wzbudza liczne kontrowersje. I niewątpliwie niektórzy nie znajdą w nim klimatu, jakiego oczekiwali. Ja dobrze się tam czułam, znalazłam to czego szukałam. Zobaczyłam obraz tego w jaki sposób można zmaterializować wizje, które rodzą się najpierw w głowie, potem na papierze. I chętnie pojechałabym tam raz jeszcze.

      Usuń