Wiewiórka, wiewiórka pospolita, wiewiórczak, wiewiórkowate, wiewiórkokształtne… rodzina, podrodzina, rząd, podrząd, gromada…
Nigdy nie miałam serca do nauk przyrodniczo-biologicznych.
Nie muszę przecież wiedzieć „kto jest kim” – nie muszę wiedzieć jakie miejsce zajmuje w systematyce biologicznej niewielkie zwierzątko wspinające się na drzewo, aby zachwycać się jego puszystym ogonem, podziwiać lśniące futerko, obserwować jak spożywa jakieś orzeszki czy pestki. Aby fascynować się zręcznością jego pazurków i gracją kiedy przeskakuje z gałęzi na gałąź. I nie móc odmówić sobie zrobienia kolejnego, najczęściej nieudanego zdjęcia, bo do powolnych te zwierzątka nie należą.
A ponieważ dziś jest Dzień Doceniania Wiewiórek, to poświęcam im ten post przywołując wiewiórki, lub wiewiórkowate, które chociaż przez chwilę pozwoliły się podglądać w różnych częściach świata.
W Nepalu, Indiach i na Sri Lance często błądziłam wzrokiem za pasecznikami i pasecznikami palmowymi (chociaż nie rozróżniam ich), gatunkami endemicznym występującymi na subkontynencie indyjskim. Są dużo mniejsze niż znane nam wiewiórki rude. Mają szarobrunatne umaszczenie, z jaśniejszymi, biało-żółtymi pręgami na grzbiecie.
Piękny taniec paseczników
obserwowałam w Czerwonym Forcie w Agrze. A kiedy się znudziły, za cel eksploracji
obrały mój plecak i saszetkę. Wiedziały doskonale,
do czego służą suwaki, ale tym razem się przeliczyły – nie dokarmiam dziko
żyjących zwierząt.
Nie mogłam przejść obojętnie wobec tego co zobaczyłam w ogrodzie mauzoleum Chhoti Gumti (Delhi). Tego pasecznika oswobodziłam (nie bez problemu, tak mocno tkwiła jego główka w gumowym wężu), ilu nie udało się przeżyć podobnego spotkania z przedmiotem ułatwiającym życie ludziom?
Niestety po uwolnieniu nie chciał już zapozować do zdjęcia!
Ciekawe święto! A wiewióreczki co jedna to piękniejsza. Najfajniejsze spotkałam w Parku Łazienkowskim. Tamte to dopiero czują się u siebie, biegają po alejkach, między ławkami i lubią orzeszki przynoszone przez turystów. I wcale się nie boją!
OdpowiedzUsuńOne wszędzie czują się jak u siebie - i bardzo dobrze. Ja często spotykam wiewiórki na podwórku , chociaż jest to podwórko "blokowe" (jest kilka wysokich drzew, a wokół pobliskiego przedszkola nawet mały park) i wcale nie na peryferiach miasta.
Usuń