Casa de Barro. Dom z gliny lub jak woli sam twórca i właściciel,
Octavio Mendoza – Dom z terakoty. Nie
ma w tych określeniach sprzeczności, wszak terakota to wyroby z oczyszczonej i
wypalonej gliny.
Jedną z pasji
Octavio Mendozy, kolumbijskiego architekta, było wykonywanie glinianych figur
stanowiących elementy dekoracyjne ogrodów i tarasów. Pewnej ulewnej nocy w 1999
roku, mieszając – niczym ciasto przygotowywane do pieczenia – glinę dla swoich
artystycznych kreacji, nagle w jego głowie zaświtała myśl: a dlaczego by nie
„wypiec” domu.
„Jeżeli
zaprojektowałem setki budowli z cegły, a jednym z moich zainteresowań jest
rzeźbienie w glinie, to dlaczego miałabym nie połączyć architektury ze sztuką?”
Kilku z jego współpracowników było artystami-rzemieślnikami garncarstwa i
wyraziło chęć uczestniczenia w tym przedsięwzięciu.
Na peryferiach
Villa de Leyva położono pierwsze partie gliny. Na bieżąco konstruowano
specjalne paleniska do wypalenia kolejnych warstw. Po wyodrębnieniu pomieszczeń
zaczęły powstawać elementy wyposażenia – wszystkie z gliny:
łóżka, stoły, krzesła, półki, abażury,
kuchenka, całe wyposażenie kuchni, figury dekorujące pomieszczenia. Jedynymi
nieglinianymi elementami są: energia elektryczna, szkło i kute z żelaza kraty
zamykające otwory drzwi i okien, które przybrały postać elementów roślinnych,
stylizowanych ptaków czy kotów. W tej chwili nie ma jeszcze materaców, firan,
kap, poduszek. Będą. Z materiałów z włókien roślinnych i zwierzęcych tkanych
tradycyjnymi metodami. Jak na ekologiczny dom przystało.
|
Kuchnia |
Ciągle coś ulepszając i rozbudowując, Mendoza
nie zamierza tworzyć muzeum. Chce tutaj zamieszkać po przejściu na emeryturę. W
ekologicznym domu, w cudownym otoczeniu natury. Według niego budowla (czy to
właściwe określenie?) przypomina dinozaura i uważa, że świetnie wpasowuje się w
to miejsce. „Przecież to ziemia dinozaurów”, wyjaśnia, przywołując skamieliny
zgromadzone w pobliskim El Fósil. Mnie El Barro przypomina raczej obiekt UFO,
głównie z powodu okrągłych (no, powiedzmy, zbliżonych do okręgów) okienek w
półkulach tworzących dach budowli.
Można dyskutować na temat walorów
artystycznych tej budowli, ale niezaprzeczalnie to jeden z przykładów, gdy
jakaś idea potrafi zawładnąć człowiekiem tak bardzo, że staje się obsesją.
Octavio Mendoza stara się o wpisanie obiektu na listę rekordów Guinnessa jako
największy w świecie obiekt wykonany z ceramiki. Bo co prawda istnienia
terakotowej armii nie można nie zauważyć, ale to w końcu parę tysięcy postaci,
a żadna z nich jest tak ogromna jak terakotowy dom w Villa de Leyva. Poza
tym: „To nie tylko dom z gliny. To największa w świecie ceramika, która służy
do mieszkania w niej”.
Żegnam się z moimi kolumbijskimi znajomymi,
wymieniamy kontakty, a ja nieśmiało proszę o adres hotelu, w którym się
zatrzymały. Chcę im podarować garść pamiątek
(breloczki, zakładki – miniatury arrasów wawelskich), które zwykle biorę z
sobą w podróż, ale jakoś pechowo nigdy nie mam przy sobie, gdy są potrzebne.
Spotykamy się dwie godziny później i jest mi bardzo miło, kiedy widzę, że
zrobiłam im przyjemność.
Cieszą się, że mam zamiar jutro udać się do
Chiquinquirá, kolumbijskiej Częstochowy, głównego celu pielgrzymkowego
kolumbijskich katolików. One były tam wczoraj.
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń