Ella to typowo turystyczna miejscowość z kawiarnią
koło restauracji i odwrotnie, z tłumem obcokrajowców i głośną – niestety – muzyką,
której nie przeszkadzają częste wyłączenia prądu. Przecież istnieje coś takiego
jak generator prądu wtórujący zresztą w hałasowaniu urządzeniom nagłaśniającym.
Hotele też są przygotowane na przerwy w dostawie energii – już jak się meldowałam,
pani udzieliła mi instrukcji, jak obsługiwać nietypową lampę, którą zresztą
wykorzystuję nie tylko w czasie wyłączeń, ale poprawiam sobie jasność w pokoju
również wtedy, kiedy żarówki świecą się swoim własnym, ale słabym światłem.
Procesja mnichów zbierających jałmużnę - główna ulica Elli |
Jakkolwiek nie każdy lubi takie „klimaty”, to
turystyczny charakter wioski sprawia, że handel jest tutaj bardziej
uporządkowany, nie wylewa się na każdą ulicę i każdy zaułek i jest dużo czyściej.
Dla mnie jest to dobra chwila oddechu po zatłoczonych i pełnych miejsko-handlowego
zgiełku ulicach Dambulli, Kandy czy Nuwary Eliyi.
A obcowanie z kolorowymi słoniami w zaskakujących
ujęciach na obrazach miejscowego artysty w niewielkiej galerii sztuki to wspaniałe
zakończenie tego nocnego już spaceru.
Miałam zamiar „zdobyć” albo tylko Skałę Ella, albo
tylko Mały Szczyt Adama. Dzisiaj byłam na Skale Elli i tak mi się spodobało, że
zostaję kolejny dzień, aby jeszcze trochę pochodzić sobie po górach.
Mały Szczyt Adama |
Skała Ella |
Ani w jednym, ani w drugim przewodniku, z których korzystam, nie ma wzmianki o Dziewięcioprzęsłowym Moście, którego wypatruję na schematycznej mapce otrzymanej od właścicielki hotelu. No to muszę przekonać się, co to za obiekt trzy kilometry na wschód od Elli.
Ostatni odcinek drogi biegnie przez las i wkrótce oczom moim ukazuje się most. Most jest kolejowy – czyli to raczej wiadukt. Określenie „most” to proste tłumaczenie nazwy funkcjonującej w języku angielskim. Przerzucony między brzegami kanionu ma długość 91 metrów, szerokość 7,5 metra, a wysokość waha się od 24 do 30 metrów. Został wzniesiony przez miejscowych, ale z inicjatywy Brytyjczyków, z kamieni, cegieł i cementu oraz oddany do użytku w 1921 roku. Nie użyto ani kilograma stali, która była co prawda uwzględniona w projekcie, i była nawet zamówiona, ale przeznaczono ją ostatecznie na cele związane z działaniami wojennymi. Prace utknęły w martwym punkcie, ale mieszkańcy byli zdeterminowani i postanowili kontynuować prace, wykorzystując dostępne materiały.
Ukształtowanie terenu sprawia, że most biegnie łukiem, co
dodaje mu malowniczości i fotogeniczności, a tym samym popularności wśród
turystów. Ci łażą po torowisku i tylko gdy przejeżdża pociąg, schodzą z toru,
przylegając do balustrady. W końcu i ja przechodzę torami na drugą stronę wąwozu
– stąd jest jeszcze lepszy widok na most i całe otoczenie.
Jest godzina 16:00, kiedy bo zejściu z Małego Szczytu
Adama jestem w centrum Elli. Za wcześnie na hotel, nie czuję potrzeby
zwiedzania kurortu po raz drugi, to w takim razie mogę jeszcze zobaczyć
wodospad Rawany, pięć kilometrów na południe od wioski, którego odwiedzenia nie
miałam w planach, bo myślałam, że nie starczy mi już czasu. Wsiadam w pierwszy
lepszy autobus jadący na południe i chwilę potem podziwiam kilkustopniową
kaskadę spadającą z dwudziestopięciometrowej wysokości.
Mimo że teraz jest
względnie sucha pora i przepływ wody jest niewielki, wodospad i tak wygląda
okazale, tworząc w kilku miejscach baseny. Szczególnie jeden z nich, tak na
jednej trzeciej wysokości, cieszy się dużym powodzeniem i sporo ludzi szuka w
nim ochłody. Tylko że przejście do niego jest niebezpieczne i chyba dlatego zaangażowano
do pilnowania pana policjanta, jednak jego wysiłki, aby zabronić ludziom
przejścia, pełzną na niczym. Ze zgrozą patrzę, jak tatuś i mamusia przerzucają
– dosłownie – swoje kilkuletnie dziecko nad uskokiem skały zalanym wodą. Tak,
to trzeba zupełnie nie mieć wyobraźni…
Wolę zatem, aby moja wyobraźnia powędrowała teraz do
historii sprzed wieków. To zapewne w tym basenie kąpała się Sita, kiedy była
więziona przez Rawanę (historia z eposu sanskryckiego Ramajana) Wszak
nazwa wodospadu mówi sama za siebie. To była łaźnia okrutnego króla, zaledwie
dwa kilometry od jego mieszkania-jaskini, którą odwiedziłam wczoraj. Tej, w
której więził Sitę.
Widoki bajeczne, a most bardzo widowiskowy. Taki widowiskowy i popularny zaliczyłam w Czarnogórze na rzece Tara. Tam z kolei jeżdżą samochody, a turyści między nimi robią zdjęcia! Ale też jest pięknie. Fajne miejsce zwiedziłyśmy, dzięki za kolejny kawałek egzotycznego świata:)))
OdpowiedzUsuńJa dziękuję za odwiedziny i komentarz! Zwiedzajmy dalej!
Usuń