Zagospodarowaniem
terenu Lumbini zajęto się dopiero w latach siedemdziesiątych XX wieku. Zadanie
to powierzono japońskiemu architektowi i urbaniście, Kenzō Tange (1913–2005).
Znam to
nazwisko. Po raz pierwszy spotkałam się z nim, kiedy byłam w Tokio. Odwiedziłam
wtedy zaprojektowane przez niego: katedrę Najświętszej Marii Panny, budynek
tokijskiego magistratu (Tokyo Metropolitan Government) i siedzibę trzech szkół
(Mode Gakuen Cocoon Tower). Sławę przyniósł mu projekt Centrum Pokoju w
Hiroszimie (1949–1956) oraz kompleks hal sportowych igrzysk olimpijskich w
Tokio (1964). Europejczykom, szczególnie tym, którzy odwiedzili Macedonię
Północną, nazwisko to kojarzyć się będzie z projektem miasta Skopje po jego
zniszczeniu przez trzęsienie ziemi w 1963 roku. W 1987 roku Kenzō Tange
otrzymał nagrodę Pritzkera (architektonicznego Nobla).
Kenzō Tange podzielił
cały teren Lumbini na trzy strefy: Święty Ogród z reliktami dotyczącymi urodzin
Buddy, Strefę Monastyczną[1]
(zwaną też Centrum Kultury) i wioskę Nowe Lumbini. Jego Master Plan (Plan
Ogólny/Główny) został zatwierdzony przez władze Nepalu w 1978 roku. Wtedy też
powołana została organizacja Lumbini Development Trust zajmująca się ochroną
tego miejsca i finansowaniem całego przedsięwzięcia.
Wioska mnie nie interesuje, Święty Ogród odwiedziłam (http://emerytkawpodrozy.blogspot.com/2020/06/tam-gdzie-urodzi-sie-budda-lumbini.html), czas na klasztory. Zanim do nich dojdę, mogę jeszcze zrobić zdjęcie Buddy jako dziecka. To unikalny pomnik, na pograniczu Świętego Ogrodu i strefy monastycznej – dotychczas widywałam pomniki Buddy medytującego, dorosłego. Jak widać, zdjęcie przed tym złotym monumentem to must have przybywających do tego świętego miejsca.
Nie dopcham się,
mogę zrobić tylko zdjęcie samej figurki i zdjęcie trzydziestoosobowej grupy pielgrzymów
z Buddą dzieckiem w tle.
Teren na północ
od Świętego Ogrodu został przecięty kanałem, po jego obu stronach powstały, i
nadal powstają, enklawy klasztorne. Klasztory budowane są przez zgromadzenia zakonne
różnych krajów, w stylu architektonicznym typowym dla ich ojczyzn, a mieszkają
w nich i pracują mnisi z tych państw. W klasztorach można uczestniczyć w
praktykach religijnych, w niektórych można również spędzić kilka dni, a nawet
tygodni, uczestnicząc w kursach medytacji. W innych można przenocować w
prowadzonych przez nie hotelach.
Ja spać w żadnym nie będę (chociaż może trochę szkoda), na
kurs medytacji też się nie zapiszę („medytuję” w autobusach, słuchając
nepalskiej pop music!). Z sentymentem jednak zajdę do tej czy innej
świątyni, przejdę się krużgankami wokół klasztornych dziedzińców, popatrzę na
złocone stupy, misterne zdobienia bram i ścian, figury bóstw i pomniki postaci
historycznych. Tu odgadnę jakąś inspirację, tam znajdę podobieństwo do budowli,
którą odwiedziłam kilka lat wcześniej. Dzień zbliża się do końca, niektóre z
obiektów zamykają już swoje podwoje dla zwiedzających. Mimo że nie można wejść
do środka, otoczenia klasztorów, ich odbicia w wodzie sztucznych jezior i
bocznych kanałów w świetle zachodzącego słońca warte są tego spaceru.
Północna część
kompleksu to budynki administracyjne oraz pielgrzymkowe, muzeum, kilka hoteli i
restauracji. Nawet nie sprawdzam, czy muzeum jest jeszcze czynne, wolę dotrzeć
do Pagody Pokoju stojącej na północnym krańcu całego założenia.
Nichidatsu Fuji
(1885–1985), japoński mnich buddyjski, założyciel zakonu Nipponzan-Myōhōji,
postanowił poświęcić swoje życie propagowaniu idei pokoju. Niewątpliwy wpływ na
taką decyzję miało jego spotkanie z Mahatmą Gandhim w 1931 roku. W 1947 roku
rozpoczął zakrojoną na wielką skalę akcję budowy Pagód Pokoju – buddyjskich
stup mających być inspiracją dla ludzi poszukujących dróg zachowania pokoju na
całym świecie – kontynuowaną po jego śmierci. Do 2000 roku wybudowano tych stup
osiemdziesiąt, głównie w różnych krajach Azji, ale też w Europie i Ameryce
Północnej. Stupę, która okrążam, ozdobioną figurami Buddy w niszach z czterech
stron świata, oddano do użytku w 2001 roku, po siedmiu latach budowy.
Teraz już biorę
tuk-tuka i proszę jeszcze o zawiezienie mnie do monastyru tajskiego. Już w
świetle latarń oglądam białą świątynię jakby żywcem przeniesioną z Chiang Rai.
Nie spiesząc
się, alejką parku wracam do „centrum”. Jeszcze krótki spacer po samej wiosce,
chwila rozmowy z Olą, porównanie tego, co zdążyłyśmy zobaczyć. Ona poruszała
się cały czas tuk-tukiem, więc zwiedziła więcej klasztorów, nie dojechała jednak
do Pagody Pokoju, za to oglądała iluminowany już Święty Ogród. Umawiamy się na
dalszą wspólną podróż do Pokhary.
Znajdujące się
na liście UNESCO Lumbini jest jednym z czterech świętych miejsc buddyzmu.
Pozostałe trzy to: Bodhgaya (Indie,
stan Bihar), gdzie Budda osiągnął oświecenie, Sarnath (Indie, stan Uttar
Pradesh), gdzie Budda wygłosił pierwsze
kazanie, oraz Kushinagar
(Indie, stan Uttar Pradesh), gdzie
Budda osiągnął paranirwanę.
[1] Święty Ogród i Strefa
Monastyczna zajmują obszar o długości ok. 5 kilometrów i szerokości ok. 1,5
kilometra.
Niezwykłe miejsce! Dzięki Twojemu dokładnemu opisowi, czuję się prawie tak, jak gdybym tam była!
OdpowiedzUsuńTo takie małe "prawie", ale i tak wielkie dzięki:)))
Nigdy nic nie wiadomo, kiedyś (mam nadzieję!) ograniczenia w podróżowaniu się skończą.
Usuń