wtorek, 16 sierpnia 2022

„Gdy ludzie bawią się dobrze, nie myślą o polityce”. Tivoli, Kopenhaga. Dania


Ogrody Tivoli to park rozrywki otwarty 15 sierpnia 1843 roku w pobliżu Kopenhagi - ówczesnej Kopenhagi - obecnie w jej centrum. Jest drugim najstarszym obiektem tego typu na świecie (najstarszy znajduje się w Klampenborgu, na północnych peryferiach duńskiej stolicy).
 
Jednym z twórców Ogrodów Tivoli w Kopenhadze był oficer armii duńskiej Johan Bernhard Georg Carstensen (1812–1857). To on właśnie, używając argumentu: „Gdy ludzie bawią się dobrze, nie myślą o polityce” wystarał się u króla Christiana VIII o pięcioletnie nadanie ziemi (61 tys. m²) za roczną opłatą 945 koron. 
 
Prawdę powiedziawszy nie bardzo zgadza mi się to z dzisiejszymi rozmiarami otoczonego zabudową miejską ogrodu, które są nie większe niż 500×400 metrów, ale minęło ponad półtora wieku, a developerzy chyba wszędzie są tak samo zachłanni na tereny w centrum miasta.   
 
 
Ogród otrzymał nazwę „Tivoli & Vauxhall”. „Tivoli” pochodziło pośrednio od nazwy miejscowości we Włoszech – poprzez „Jardin de Tivoli” w Paryżu (już nieistniejących ogrodów paryskich), dla którego pierwowzorem nazwy było właśnie włoskie Tivoli znane z założenia Villa d’Este – arcydzieła architektury i projektowania ogrodów. Drugi człon „Vauxhall” pochodził do ogrodów o tej samej nazwie, położonych w Londynie. Nie wiem, kiedy z drugiego członu nazwy zrezygnowano, wiem natomiast, że już w latach pięćdziesiątych XIX wieku teren, na których znajdują się ogrody, został włączony do miasta.
 
 
Kopenhaskie Tivoli – przynajmniej to, które ja mogłam miesiąc temu zobaczyć – rożni się jednak znacznie od  swojego pierwowzoru.
W czasie jego tworzenia wzniesiono szereg budynków, głównie w orientalnym stylu (Carstensen dużo podróżował, a część dzieciństwa spędził na Bliskim Wschodzie) – altany i pawilony, w których znalazły miejsce kawiarnie, jezioro, ogrody kwiatowe, różnobarwne latarnie oświetlające park o zmroku, urządzenia mechaniczne i proste kolejki górskie. Jedną z pierwszych atrakcji, kiedy park w 1843 roku otworzył swoje podwoje, była sala koncertowa. 
 

 
W 1874 roku w parku znalazł miejsce teatr-pantomima w stylu chińskim. Tylko scena z przyciągającą wzrok kurtyną w formie pawiego ogona była pod dachem, widownia oglądała spektakle siedząc pod gołym niebem. Tak jest też dzisiaj, chociaż w czasie mojej wizyty przedstawienia żadnego nie dawano. Mogłam zamiast tego posłuchać koncertu na innej ze scen na wolnym powietrzu. Nie był to niestety żaden z utworów „Straussa północy” – pierwszego dyrektora muzycznego Tivoli, Hansa Christiana Lumbye’a (1810–1874) czerpiącego inspiracje z jednej strony z kompozytorów wiedeńskich, z drugiej z samego parku (np. utwór „Salut na cześć sprzedawców biletów w Tivoli”).
 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Georg Carstensen, rok po otwarciu ogrodu, powiedział, „Tivoli nigdy nie zostanie ukończone”. I miał rację. Sala koncertowa była już wielokrotnie przebudowywana, powstały sale teatralne i sceny towarzyszące a „mechaniczne urządzenia” zdominowały park[1]. A ponieważ teren parku jest ograniczony, „zagęszczenie” jego zabudowy jest chyba największe jakie kiedykolwiek widziałam. Karuzele niemal „ocierają się” o siebie, kolejki górskie pędzą ponad salą koncertową, kasynem, karuzelą dla dzieci, alejkami i niezidentyfikowanymi przez mnie pawilonami,  kakofonia dźwięków wyzwala we mnie chęć natychmiastowej ucieczki. Tym bardziej, że otrzymana przy wejściu mapka skupia się na wskazaniu odwiedzającym gdzie znajdą Fish’n’chips, gdzie Organic Danish cusine a gdzie muszą się udać aby na koniec wypić draft beer. Za to nie jest absolutnie pomocna w zidentyfikowaniu, która z sal koncertowych to ta z 1902 roku, a która przeszła gruntowną renowację w 2005 roku. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Z uczuciem ulgi, aleją, której sklepienie tworzą storczyki, wychodzę na zewnątrz „najczęściej odwiedzanego parku rozrywki w Skandynawii”, które „wciąż się rozwija, nie zatracając jednak swojego oryginalnego uroku i tradycji”, z poczuciem, że chyba jednak wiele z pierwotnego uroku utraciło.  
 
 
Budynek, na który patrzy z cokołu pomnika[2] H.C. Andersen, wielki fan Ogrodów Tivoli, został wybudowany pod koniec XIX wieku jako siedziba Muzeum Sztuki Przemysłowej. W 1978 roku budynek stał się częścią Tivoli i bywa nazywany Zamkiem Tivoli, Zamkiem Andersena lub Willą Vendetta. Ta ostatnia nazwa związana jest z ponurą historią rodziny, która mieszkając w willi, pracowała dla Ogrodów po czym została przez administrację zapomniana i ta izolacja od społeczeństwa „zmieniła rodzinę w bandę szalonych wariatów”. Ile w tym prawdy, ile legendy nie wiadomo. Dzisiaj można podobno zwiedzać „największy nawiedzony dom”, a właściwie dwanaście pokoi, i pozwolić się straszyć aktorom grającym role „pokręconych członków rodziny”.
 


[1] Wystarczy wspomnieć, że w historii parku funkcjonowało czternaście kolejek górskich, w 2021 roku było tych kolejek cztery. Te pokazane na zdjęciach to kolejka Mælkevejen („Droga Mleczna”) o wysokości 15,3 m i prędkości 36 km/godz. oraz Dæmonen („Demon”) o wysokości 28 m i prędkości 77,2 km/godz.
[2] Pomnik ten znajduje się na tuż obok kopenhaskiego ratusza.





2 komentarze: