Na klifach szczytu Cuiping, po zachodniej stronie
wąwozu Jinlong w masywie góry Hengshan
(Heng Shan), jednej z pięciu świętych gór taoizmu, wieki temu powstał klasztor.
Inny od wszystkich jakie dotychczas widziałam – Wiszący Klasztor/Wisząca Świątynia.
Przybliżając
położenie tego miejsca: około 70 kilometrów na południe od miasta Datong, w prowincji
Shanxi; około 360 kilometrów na zachód od Pekinu.
Było to ok. 491 roku, gdy mnich o imieniu Liaoran (Liao
Ran) rozpoczął budowę świątyni. Tak mówi legenda. W rzeczywistości był to
raczej proces. Być może zainspirowany poczynaniami tegoż mnicha. Co do daty początkowej
źródła są zgodne. Wtedy właśnie ludzie zaczęli naturalne groty i zagłębienia
skalne adaptować do swoich potrzeb. Czy to potrzeb kultu czy nawet skromnego
bytowania. Z czasem wejścia do tych grot zaczęto zakrywać dodając drewniane
fasady, tworząc pawilony połączone kładkami, mostkami i zadaszonymi
korytarzami. Według jednej z wersji przekazów, to cesarz Xiaowen, jeden z władców Północnej Dynastii Wei, wpadł
na pomysł wybudowania świątyni, która „nie mogła sięgnąć ani nieba, ani ziemi”
i dla realizacji tej idei zaangażował mnicha Liao Rana.

Byłoby
to zgodne z innymi opisami, które podkreślając piętnaście wieków istnienia świątyni,
określają, że zbudowali ją władcy Północnej Dynastii Wei (386–535), że w okresie
dynastii Ming (1368–1644) została
przebudowano, i że ostateczny kształt uzyskała w czasach dynastii Qing (1636–1912).
Li Bai (701–762), uważany za jednego z dwóch największych
poetów w dziejach literatury chińskiej określił widok świątyni jako „spektakularny”
a Xu Xiake (1587–1641), geograf, odkrywca, podróżnik i pisarz, autor dzienników
ze swoich podróży, opisał Wiszący Klasztor jako „niesamowitą konstrukcję/strukturę”
Konstrukcja budowli jest rzeczywiście
niecodzienna. Pawilony spoczywają na dębowych belkach wbitych w otwory wykute poziomo
w klifie. Te poziome belki są dodatkowo wzmocnione 27 pionowymi podporami,
wpuszczonymi w otwory wykute w skalnym zboczu. Cała struktura, obejmująca
czterdzieści pawilonów (lub „ponad czterdzieści”), wznosi się ukosem na
wysokości 50-70 metrów nad dnem kotliny. Obliczono, że powierzchnia tych
pawilonów wynosi 152,5 m², a powierzchnia żadnego z
nich nie przekracza 36 m².
Niecodzienny jest również fakt, że jako świątynia
buddyjska Wiszący Klasztor zawiera odniesienia do dwóch pozostałych tradycyjnych
chińskich systemów filozoficzno-religijnych: taoizmu i konfucjanizmu.
Bardziej szczegółowe opisy dzielą kompleks na dwie
(część północna i część południowa) lub trzy części
(część północna, część południowa i świątynia buddyjska) i szczegółowo opisują
poszczególne świątynie, pawilony wyróżniając Pawilon Trzech Religii, w którym
znajdują się obok siebie posągi Konfucjusza, Buddy Siakjamuniego i Laoziego,
przedstawicieli trzech wspomnianych systemów filozoficzno-religijnych.
W praktyce nie bardzo można zidentyfikować poszczególne
części. Niekończący się strumień zwiedzających przesuwających się wąskimi zewnętrznymi
korytarzami/balkonami, w który trzeba się włączyć, nie pozwala na dłuższe
zatrzymanie się i konfrontowanie miejsca z jego opisem.
Zresztą i tak gros
wnętrz można oglądnąć tylko przez okienka, bądź przez otwarte ale zagrodzone taśmą
drzwi; przy wielu otworach okiennych wisi naklejka zakazująca robienia zdjęć. Również
niektóre przejścia zewnętrzne są wyłączone z użytku (nie wiem czy tylko w czasie
mojego pobytu czy w ogóle).
Teraz z perspektywy upływu czasu, myślę sobie, że
mimo tych ograniczeń, mimo tłumów ludzi, to unikalne miejsce zapisało się zupełnie
dobrze w mojej pamięci. I muszę się zgodzić z jednym z napisów wyrytych na klifie:
„Ludzie są bardziej kreatywni niż natura”.
Wiszący Klasztor to była „zaległość” z mojej
pierwszej wizyty w Chinach w 2016 roku (https://emerytkawpodrozy.blogspot.com/p/chiny.html).
Wtedy nie udało mi się dojechać do Datongu, i tym
samym do Wiszącego Klasztoru, zwróconego „frontem” do świętej góry taoistów Heng
Shan. Tym razem zabrakło czasu, żeby wejść na jej szczyt. Pewnym „pocieszeniem”
jest fakt, że w czasie tej poprzedniej podróży dwie inne święte góry taoistów –
Tai Shan i Song Shan – zobaczyłam, i wspięłam się na nie (no, częściowo wjechałam
kolejką linową!). Więc może kiedyś i tę „zaległość” nadrobię…